wtorek, 8 kwietnia 2014

Rozdział jedenasty.



FAYE

- Hej! - uśmiechnęłam się szeroko witając moją przyjaciółkę. - Właśnie rozmawiałam z Jordanem, da mi jakieś dodatkowe zadania żebym mogła poprawić chemię - powiedziałam nie odrywając wzroku od Corrie, która właśnie zezowała przyglądając się balonowi, którego właśnie zrobiła z gumy truskawkowej. Trzasnął głośno zwracając na nas uwagę kilku osób.
- To świetnie! - powiedziała odlepiając skrawki lepkiej gumy, która przykleiła się do jej buzi.
- Wiesz, że muszę dostać z tego piątkę, prawda?
Spojrzałam na nią znacząco z wielkim uśmiechem trzepocząc rzęsami jak ostatnia idiotka. Corrie wydęła usta jakby się nad czymś zastanawiała, a następnie wzruszyła ramionami.
- Pomogę ci.
- Dziękuję! - krzyknęłam zadowolona z siebie.
Oczywiście, że Corrie nie miałam problemów z chemią, prawdę mówiąc radziła sobie nawet z przedmiotami, na które nie chodziła i czasami dorabiała sobie na boku udzielając korepetycji osobom z młodszych klas. Zastanawiam się tylko czy któraś z tych osób dostała kilka razy książką po głowie, gdy nie rozumiała nic z tego co tłumaczyła blondynka. Ja ciągle obrywałam.
- Idziemy na stołówkę? - spytała łapiąc się za brzuch. - Umieram z głodu!
Oh. Stołówka nie była moim celem. Jednak, gdybym powiedziała, że nie jestem głodna to byłoby to kłamstwo ale był wtorek i miałam coś do zrobienia. Nie mogłam złamać danego słowa, więc czy mi się to podobało czy nie musiałam być gdzieś indziej. Ale co miałam powiedzieć Corrie? Wychodząc z klasy pana Jordana nie miałam w planach wpaść na nią pod szafkami, ale skoro się nawinęła to od razu jej powiedziałam o tym, że potrzebna mi jej pomoc i teraz, gdy się zgodziła miałam ją okłamywać? Jaxon wyraźnie zaznaczył, że mam przyjść sama i nic nikomu nie mówić. Nie miałam zamiaru pleść bzdur i wymyślać jakiś historyjek tylko ze względu na grupkę niezrównoważonych, ale bardzo przystojnych chłopaków.
- Um, idę do biblioteki - powiedziałam.
To nie było kłamstwem. Naprawdę musiałam tam być, w dodatku właśnie teraz. Modliłam się, by blondynka nie pytała o więcej ale na moje szczęście zmarszczyła jedynie czoło patrząc na mnie przez chwilę z podejrzaną miną i odeszła rzucając krótkie do zobaczenia przez ramię. Gdy tylko zniknęła za rogiem ja szybkim krokiem ruszyłam w stronę biblioteki. Zdawałam sobie sprawę z tego, że jestem już troszkę spóźniona ale ważniejszą rzeczą od planu (którego nadal nie znam!) chłopaków była moja edukacja. Cholera, zaczynam brzmieć jak mój tata! W każdym razie musiałam mieć pewność, że Corrie mi pomoże i chociaż wiedziałam, że to zrobi musiałam to usłyszeć z jej ust. Jeśli poprawię oceny, tata da mi spokój. A skoro da mi spokój będę mogła zająć się Justinem. Oh, przepraszam! Justinem? Chodziło mi o Levi'ego! Niestety trenuje do jakiegoś ważnego meczu, więc nie miałam jeszcze okazji, by zacząć działać ale nie zamierzałam się poddawać tylko przez taką głupotę. Zeszłam po schodach w dół i uśmiechnęłam się pod nosem widząc pod drzwiami prowadzącymi do biblioteki wszystkich chłopaków. Chciałam się grzecznie przywitać, gdy usłyszałam ten niezwykle zdenerwowany, poirytowany i podniesiony głos.
- Nareszcie jesteś! - fuknął na mnie oskarżycielskim tonem jakbym zrobiła coś strasznego. Przystanęłam patrząc jak pośpiesznie zwija jakieś kartki papieru, które wcześniej trzymał rozłożone na rękach. Co to jest? Niepewnie zerknęłam na wszystkich. Alex wyginał palce, Ryan pocierał czoło, Justin rzucał mi wściekłe spojrzenia, a Jaxon wyglądał na zupełnie wyluzowanego.
- Chodź bliżej Faye, nie gryziemy - zaśmiał się ze swojej uwagi młodszy Bieber. Wykonałam jego polecenie wbijając zęby w dolną wargę i mocno zaciskając palce na pasku torby przewieszonej przez ramię. Krępowała i przytłaczała mnie obecność ich wszystkich. Ciekawe czy czułabym się podobnie, gdyby nie było Justina, który wygląda jakby chciał mnie zabić?
- Dobra, słuchajcie uważnie - zaczął Ryan nachylając się do przodu. Oblizał usta mrużąc oczy jakby zbierał myśli i znowu się odezwał. - Faye - wskazał na mnie palcem, - wejdziesz do biblioteki z Alexem i Justinem. Upewnijcie się, że ktoś zobaczy was wszystkich w środku. Razem - zaznaczył. - Później po prostu usiądziesz i poczekasz. Gdyby ktoś podszedł i pytał o nich musisz kłamać i ich kryć. Rozumiesz? - skinęłam głową. - Pamiętaj, że nie możesz wyjść bez nich. Wchodzicie i wychodzicie razem. A wy - zwrócił się do Alexa i Justina, - zajmujecie się resztą. -Ja idę na stołówkę, Jaxon zostaje na korytarzu. Resztę już znacie, wszystko zależy od waszej dwójki i pamiętajcie, że wszystko musi być gotowe do końca długiej przerwy. Wszystko jasne?
- Co my tak właściwie robimy? A raczej, co wy robicie? - spytałam nerwowo pocierając swoje policzki.
Znałam tylko skrawek jakiś informacji i nie potrafiłam dojść do tego na czym ten ich plan ma niby polegać. Co chcieli zrobić? W dodatku w bibliotece?! Tam nie ma nic oprócz książek, stolików i osób, które czasami wolą ukrywać się w bibliotece niż siedzieć na korytarzu, bo na stołówce czują się ze sobą gorzej niż w ciągu reszty dnia. I najważniejsze - po co ja w tym wszystkim?
- Nie interesuj się - odpowiedział Justin. - Już i tak mamy przez ciebie opóźnienie. Idziemy.
Wywróciłam oczami krzyżując ręce na piersiach. Miałam ogromną ochotę mu odpyskować, tupnąć nogą i odwrócić się ale pomogę im mimo jego żałosnego zachowania. Mógłby być do cholery jasnej milszy! Ja nic nie zrobiłam! No dobra, troszkę się spóźniłam ale to nie powód, by on ciągle na mnie warczał. Ryan razem z Jaxonem ruszyli schodami w górę, a ja zaczęłam się zastanawiać dlaczego nie mogłam z nimi pójść? Czemu nie mogłam iść z Jaxonem? On zawsze jest miły, pełen energii i nie krzyczy na mnie, bo ma taki kaprys. Chyba podoba mi się nieodpowiedni brat.
Czułam jak napięta atmosfera pomiędzy naszą trójką wypełnia powietrze i wgniata się w moją czaszkę, ale nie chciałam nic mówić. Justin wymamrotał coś pod nosem patrząc na wyświetlacz telefonu, a potem schował go do kieszeni spodni i kiwnął głową naciskając na klamkę. Wszedł do środka nie siląc się na jakikolwiek gest i nawet mnie nie przepuścił przodem. Co mu się dzisiaj stało? Ponownie wywróciłam oczami i uśmiechnęłam się blado do Alexa, który w przeciwieństwie do swojego kumpla wiedział jak się zachować. Charakterystyczny zapach uderzył w moją twarz. Lubiłam to miejsce. Często się tu ukrywałam, zawsze mogłam uciec od namolnych spojrzeń czy się wyciszyć. A mówiąc o tym... komuś przydałoby się wyciszyć, bo jeszcze trochę i znowu będzie mnie przepraszać.
- Dzień dobry - przywitałam dobrze znaną mi kobietę po pięćdziesiątce, która siedziała na obrotowym krześle. Jej krwistoczerwone włosy upięte były w wysokiego koka, a na lekko zakrzywionym nosie znajdowały się okulary. Dlaczego każda bibliotekarka je nosi?
- Dzień dobry - odparła uśmiechając się serdecznie. - Długo cię tu nie było Faye - pogroziła mi palcem z rozbawieniem, a następnie sięgnęła po gruby zeszyt i położyła go przede mną na ladzie. Każdy uczeń, który tutaj przychodził musiał się wpisać na listę podając imię, nazwisko i klasę, w której jest. Nie wiem po co ta szopka, ale podejrzewam, że chodzi o jakieś statystyki.
- A wy kim jesteście? - spytała patrząc na nich spod okularów.
- To, um... moi koledzy - zachichotałam nerwowo, - muszę im pomóc.
- W czym?
Miałam ogromną ochotę powiedzieć jej, by dała mi spokój i przestała zadawać tyle pytań, na które nie mogę jasno odpowiedzieć. Poczułam, że ktoś łapie za nadgarstek mojej lewej dłoni i go ściska. Zmarszczyłam czoło rzucając pełne żalu spojrzenie Alexowi. Czy to miała być sugestia typu "zamknij się już Faye"? Chciałam nadepnąć na jego stopę i krzyknąć, by więcej mnie nie dotykał i uświadomił sobie, że ratuję jego tyłek.
- Angielski - wtrącił Justin.
- Właśnie - kiwnęłam głową. - Mamy wypracowanie i obiecałam, że pomogę im je napisać - uśmiechnęłam się lekko.
Tak, wiem. Okłamałam ją, ale nie była mi bliska, więc nie odczułam żadnych wyrzutów sumienia.
- W porządku, tylko się wpiszcie - kobieta podsunęła mi pod nos zeszyt. Wiedziałam, że obserwuje chłopaków i prawdopodobnie widzi ich pierwszy raz na oczy. Cóż, mam tylko nadzieję, że nie zostaną przyłapani na tym co planują zrobić, bo już nigdy więcej tu nie będę mogła przyjść, rodzice się dowiedzą, będą zawiedzeni i ich kazania będą ciągły się w nieskończoność, Justin się wścieknie, nigdy więcej się do mnie nie odezwie i całe moje życie będzie skończone! Energicznie potrząsnęłam głową próbując się uwolnić od głupich myśli i szybko zostawiłam podpis w odpowiedniej rubryce, a następnie przesunęłam zeszyt do Justina czekając, aż on i Alex zrobią to co ja.
- Dobra, Faye idziemy. Ja wiem jak zacząć swoje wypracowanie - zaznaczył Alex powoli zmierzając w stronę półek z książkami. - Ale Justin jest taki głupi, że nawet nie wie jaki jest temat! - krzyknął przez ramię. Szatyn obojętnym krokiem ruszył za swoim kolegą.
- Cicho! - syknęła bibliotekarka, aż podnosząc się ze swojego miejsca.
- Przepraszam! - wrzasnął Alex nie przejmując się niczym. Boże dopomóż! Teraz miałam pewność, że ten człowiek nigdy wcześniej nie był w bibliotece i nie wie jak się zachowywać w takim miejscu. Wypuściłam powietrze ze świstem posyłając przepraszający uśmiech kobiecie. Przeszłam pomiędzy rzędami półek rozglądając się za sterczącymi włosami Justina, gdy zauważyłam Alexa, który rozłożył się przy jednym ze stolików jakby był na jakimś pikniku. Zarzucił nogi na blat i bujał się na krześle. Z kim ja się zadaję?! Klepnęłam się lekko w czoło z otwartej dłoni nie komentując jego zachowania i podeszłam bliżej zajmując wolne miejsce. W tym samym czasie Justin rozłożył rulon papierów, który wcześniej mocno trzymał w ręce. Zmarszczył czoło rzucając pytające spojrzenie swojemu kumplowi.
- Co teraz? - spytałam od niechcenia. Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, obydwaj byli tak bardzo zajęci oglądaniem ścian i sufitu, że nie zwracali na mnie uwagi. - Okej, bądźcie sobie dziwni i tajemniczy - burknęłam pod nosem podpierając głowę na ręce.
Czego szukali? Co dokładnie chcieli zrobić? Wiem, że zrobiłam to co do mnie należało ale zżerała mnie ciekawość. Chciałam znać odpowiedzi. Chciałam wiedzieć w co się wpakowałam. Niepewnie wyciągnęłam dłoń zerkając w górę na Justina i Alexa (który już nawet nie siedział) upewniając się, że są zajęci sobą i swoim szukaniem niewiadomo czego.
- Gdzie to kurwa jest? - warknął zirytowany Justin i gwałtownie uderzył w stolik. Nim zdążyłam chociażby odskoczyć czy cofnąć rękę szatyn sprzątnął mi sprzed nosa to co chciałam podejrzeć. - Co ty wyprawiasz Faye?! - syknął patrząc na mnie wilkiem.
- Nic... - mruknęłam unikając jego spojrzenia. - Przepraszam. Róbcie swoje, a ja poudaję, że nie istnieję - dodałam wywracając oczami. Zachowanie Justina zaczynało budzić we mnie agresję. Chciałam go uderzyć i wykrzyczeć, że jest palantem. Momentami był tak samo denerwujący jak i pociągający. Pokręcił głową, wziął haust powietrza i zaczął się przyglądać temu co było na papierze. Trącił łokciem Alexa pokazując mu coś na ogromnej mapie - tak, to na pewno było coś w rodzaju mapy, tak przynajmniej mi się wydawało. Jeździł po jej powierzchni palcem, aż w końcu uśmiechnął się tak szeroko, że kąciki jego ust niemal dotarły do uszu. Oho! Ktoś tu ma objawienie!
- To tam - powiedział patrząc w stronę oddzielnego pomieszczenia. - Można tam wejść?
- Nie - wtrąciłam się i niemal od razu poczułam na sobie to spojrzenie, które mówiło, że mam się nie wtrącać. - Nie wolno. Traktują to jak magazyn, jest tam pełno starych, bardzo zniszczonych książek, które mają w planach naprawić i inne szkolne pierdoły - wyjaśniłam.
- Skąd to wiesz?
- Bo w przeciwieństwie do was przychodzę tutaj raz na jakiś czas - odpowiedziałam wywracając oczami.
Justin rozchylił usta układając je w literkę "o", wyglądało to tak jakby w końcu się zainteresował moimi słowami. Nachylił się nad stolikiem, podpierając się o niego dłońmi. Przez to jego oczy znalazły się na tej samej wysokości co moje. Był cholernie blisko, aż za blisko. Skręciło mnie od środka, jakieś motyle zatrzepotały w moim brzuchu, gdy lekko się uśmiechnął. Będę mieć problemy z narządami wewnętrznymi jak tak dalej pójdzie!
- Kto może tam wejść? - spytał.
- Tylko... tylko nauczyciele - zająkałam się oszołomiona jego bliskością. - Drzwi są zawsze zamknięte.
- No to super! - fuknął Alex wyrzucając ręce w powietrze. - Nigdy nie damy rady tego zrobić! Nigdy!
Justin wzniósł oczy do góry i westchnął ciężko.
- Alex? - spytał słodkim głosem.
- No?
- Zamknij się i daj mi pomyśleć - powiedział odchylając się do tyłu. Jedną ręką wciąż opierał się o stolik, jego głowa zwisała nisko, lekko stukał palcami o blat. - Gdzie jest klucz? - spytał zwracając się do mnie.
Wygięłam palce przypominając sobie, że bibliotekarka ma jeden, bo już nie raz przynosiła mi stare książki, gdy ją o to prosiłam.
- Pani Ellis ma jedną kopię.
- Ellis?
- Bibliotekarka - mruknęłam zażenowana ich wiedzą.
Justin zamilknął na dłuższą chwilę uśmiechając się pod nosem. Wyprostował się z lekko przechyloną głową.
- Faye otworzy drzwi, ale wcześniej zdobędzie klucz - powiedział zupełnie poważnie.
Że niby co zrobię?!
- Nie mieliśmy jej w to mieszać - wtrącił Alex.
- Cicho - syknął szatyn niedbale machając ręką.
- Niby jak mam to zrobić?! Zresztą, już zrobiłam to o co mnie prosiliście!
- No tak - westchnął teatralnie. - Czego ja się spodziewałem? W końcu jesteś nudziarą, która spędza całe życie w bibliotece, prawda?
Co? Czy on naprawdę to powiedział? Zacisnęłam zęby. Jestem nudna?! JAK ON MÓGŁ TAK POWIEDZIEĆ?! Prychnęłam krzyżując ręce na piersiach.
- Jestem nudziarą? - syknęłam. - Naprawdę?
- Słyszałaś - wzruszył ramionami. - Pomożesz nam tak jak obiecywałaś, czy pozwolisz żeby to co tyle opracowywaliśmy poszło na marne?
Nie chciałam być uważana za kogoś kim nie byłam. Może nie miałam życia towarzyskiego, może spędzałam godziny na robieniu niczego i lubiłam dużo czytać ale na litość Boską! Nie jestem cholerną nudziarą! Zamierzałam udowodnić to każdej pieprzonej osobie na tym świecie, a już szczególnie Justinowi. Posyłając mu najbardziej lodowate spojrzenie na jakie było mnie stać (co było cholernie trudne, bo roztapiałam się na sam jego widok) dumnie podniosłam się ze swojego miejsca. Nie bacząc na konsekwencje i nie myśląc za dużo ruszyłam w stronę bibliotekarki. Czułam, że moje nogi zmiękły ale nie mogłam się teraz wycofać szczególnie, że Justin się na mnie patrzył. Miałam zupełną pustkę w głowie gdy zbliżałam się do pani Ellis. W ogóle tego nie przemyślałam! Nie wiedziałam co zrobić, co powiedzieć i jak zdobyć ten cholerny klucz. Może o niego poproszę? Oh tak, genialny plan! - pomyślałam sarkastycznie. Nie miałam już czasu na podejmowanie jakichkolwiek decyzji, bo stanęłam przed kobietą o krwistoczerwonych włosach.
- Coś się dzieje? - spytała zaniepokojona zerkając na mnie.
- Nie, nic podobnego - uśmiechnęłam się opierając się o wysoki blat. Od razu zaczęłam przyglądać się wszystkim rzeczom, które leżały w pobliżu kobiety. Klucz. Gdzie jest ten cholerny klucz?
- Więc o co chodzi?
- Ja... szukam książki - uśmiechnęłam się niewinnie grając na czas.
- Do tego wypracowania?
- Oh, nie, nie - odparłam. - Dla mnie, od dawna nic nie czytałam i zastanawiałam się czy mogłaby mi pani coś polecić? - zapytałam.
Pani Ellis przymrużyła oczy zastanawiając się nad tym co mogłaby mi polecić. I wtedy, gdy odwróciła się do półki za nią i przypadkiem trąciła słownik zobaczyłam ten mały metalowy przedmiot. Adrenalina wystrzeliła w moich żyłach, serce zaczęło bić, a ręce zrobiły się mokre. Miałam go ukraść? Przecież... nie mogę tego zrobić! Nie jestem kleptomanką. Mam wrócić i powiedzieć Justinowi, że jestem tak beznadziejna, że nie umiem załatwić takiej łatwej rzeczy?
- Myślę, że mam coś dla ciebie - uśmiechnęła się lekko. - Ale nie mam tutaj tej książki, przeniosłam ją w zeszłym tygodniu do magazynu - powiedziała.
- Oh - tylko na tyle było mnie stać.
Kobieta sięgnęła po klucz i już chciała ruszyć, gdy telefon leżący tuż obok jej komputera zaczął dzwonić.
- Słucham? - spytała przykładając słuchawkę do ucha. - Faktycznie! Poczekaj chwilkę - powiedziała do osoby pod drugiej stronie odsuwając przedmiot od ust. - Faye kochanie, idź po tą książkę sama.
- Mogę obejrzeć też inne? - spytałam.
- Jasne - odparła. - Tylko oddaj mi klucz i nie pozwól, by ktoś inny tam wszedł. Dobrze?
- Oczywiście - uśmiechnęłam się nie dowierzając w to co się dzieje. Wyciągnęła rękę podając mi klucz, a ja niemal eksplodowałam z radości. Niczego nie ukradłam, nie zrobiłam niczego wbrew sobie a w dodatku będę mogła utrzeć nosa Justinowi! Jeden zero Bieber! Pomyślałam przybijając sobie mentalnie piątkę. Zacisnęłam kluczyk w ręce i wróciłam do chłopaków przybierając najbardziej obojętną minę na jaką było mnie stać. Miałam ochotę wziąć i cisnąć im w twarz ten klucz, ale niestety był tylko jeden, więc mogłabym skrzywdzić tylko jedną osobę. Szurając butami i ze spuszczoną głową usiadłam na swoim krześle głośno wzdychając.
- No nie - jęknął Alex. - Nie udało ci się. Mówiłem ci, że ona się do tego nie nadaje.
- Faye?
Ponownie westchnęłam, a Justin z bezradności opadł na miejsce obok mnie chowając twarz w rękach. Co w tym małym składziku było tak ważnego, że nie mógł się bez tego obejść? Dlaczego tak bardzo mu na tym zależało? Zerknęłam na niego, marszczył czoło i kciukiem pocierał podbródek.
- Szkoda, że tak we mnie wątpicie, a już szczególnie ty Justin - burknęłam kładąc przed nim kluczyk.
Odsunęłam się krzyżując ręce na piersi. Jego oczy zabłyszczały i gdyby nie to, że Alex rąbnął mnie porządnie w ramię jak najlepszego kumpla przyglądałabym się dalej jego reakcji. Syknęłam pocierając obolałe miejsce i posłałam mu pytające spojrzenie.
- Nigdy więcej Faye! Nigdy więcej w ciebie nie zwątpię - powiedział szybko podnosząc się ze swojego miejsca Justin. - Nigdy!
- Tylko się pośpieszcie i oddajcie mi póź... - urwałam uświadamiając sobie, że gadam sama do siebie, a oni już stoją przy drzwiach przekręcając kluczyk w zamku rozglądając się wcześniej na boki, by upewnić się czy ktoś ich widzi czy nie. Na ich szczęście większość osób odwiedzających bibliotekę siadało po przeciwnej stronie, gdzie stały pojedyncze stoliki, a nawet kanapa. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że pani Ellis od taka dała mi ten kluczyk i, że dzięki niej nie musiałam kraść. Nie, przecież ja bym tego nie zrobiła. Nawet dla Justina, nie zrobiłabym czegoś takiego dla nikogo. Miałam tylko nadzieję, że gdy oni zrobią to co planowali oddadzą mi ten klucz, ja go odniosę i wszystko będzie w porządku. Przebierałam nerwowo nogami obawiając się, że ktoś do mnie podejdzie i nie będę umiała odpowiedzieć na jego pytania. Co jeśli pani Ellis przyjdzie sprawdzić czy coś sobie znalazłam?! Co jej powiem jeśli nie znajdę żadnej ksiązki?! Co jeśli...?! Wzięłam głęboki oddech próbując się uspokoić, nie mogę tak panikować, muszę nad sobą zapanować. Poluzowałam mocno zaciśnięte palce na brzegu stolika.
Czekałam, aż Alex i Justin wrócą, a ja będę mogła zając się swoimi sprawami... a, no tak. Ja nie mam żadnych spraw, bo chyba faktycznie jestem nudziarą. Zła, zdenerwowana i trochę smutna oparłam czoło o blat stołu oddychając przez usta. Minęło kilka długich sekund, gdy usłyszałam jakieś stłumione piski dochodzące ze wszystkich stron ale jakby zza ścian. Co się dzieje? Oparłam się o oparcie marszcząc czoło. I nim się spostrzegłam, czy nim zdążyłam mrugnąć okiem poczułam na skórze kropelki. Z nieba zaczął siąpić zimny, lodowaty deszcz. Zimne krople spływały po moich włosach mocząc materiał mojej koszulki. W jednej chwili byłam całkowicie mokra. Zaraz! Jaki deszcz?! Jestem w pomieszczeniu! W bibliotece! Spojrzałam na sufit, skąd skapywała woda, a zewsząd rozległ się dzwonek przeciwpożarowy. To było ich planem?! TO?!
- Wszyscy do wyjścia! Szybko! - krzyczała pani Ellis zza półek. - To nie są ćwiczenia!
Ale ja przecież nie mogłam nigdzie pójść! Miałam przecież zaczekać na tych debili! Tylko jak miałam to zrobić, by nikt mnie nie zauważył? A może po prostu, gdy ktoś spyta czemu stoję jak kołek zamiast wychodzić odpowiem, że nie ma żadnego pożaru tylko jacyś kolesie pomyśleli, że to świetny żart. Genialny pomysł, prawda? Woda ściekała po mnie ciurkiem, było mi tak strasznie zimno, że zaczęłam szczękać zębami. W końcu Alex i Justin wybiegają z pomieszczenia cali w skowronkach i przystanęli przybijając sobie piątkę. Oh, ja również chciałam przybić im piątkę. Tyle, że krzesłem. Poirytowana tupnęłam nogą próbując wyładować w ten sposób swoją frustrację. Mokre kosmyki włosów przylepiły się do mojej twarzy. Zarzuciłam torbę na ramię przeklinając w myślach i posyłając im spojrzenie pełne nienawiści ruszyłam do wyjścia. Szybkim krokiem pokonałam schody ignorując panikujące dziewczyny i chłopaków, którzy cieszyli się, że "buda płonie!", gdyby tylko wiedzieli, że to tylko marny dowcip pewnie nie cieszyliby się w ten sposób.
Kichnęłam wychodząc na zewnątrz, gdzie zimny wiatr sprawił, że zatrzęsłam się jeszcze bardziej. Wszyscy gromadzili się na parkingu czekając na jakieś informacje. Zaczęłam się rozglądać szukając Corrie, ale nigdzie nie widziałam przemoczonej blondynki. Stanęłam na boku pocierając zziębnięte ramiona rękami chcąc wrócić już do domu. Albo chociaż do jakiegoś ciepłego pomieszczenia.
- Cześć Faye - usłyszałam ucieszony głos. Odwróciłam głowę i uśmiechnęłam się lekko chociaż wcale nie miałam na to ochoty.
- Hej - mruknęłam.
- Boże, ale z ciebie zmarzluch - Levi zaśmiał się obchodząc samochód przy którym stałam. Oh, więc jest jego? To chyba nie jest przypadek, że stanęłam właśnie tutaj i, że to właśnie na niego wpadłam, prawda? Spośród wszystkich osób, spośród wszystkich aut, które tu stoją ja pojawiłam się w odpowiedni miejscu i czasie. Chciałam w to wierzyć.
- Trzymaj - powiedział podając mi sportową bluzę, którą nosił na treningi. - Nie patrz tak, przysięgam, że ją wyprałem! - zaśmiał się.
- Jesteś pewny? - zapytałam wąchając ją z rozbawieniem. Jego dobry humor zaczął mi się udzielać. Pachniała całkiem dobrze, nie tak dobrze jak Justin ale.... muszę z tym skończyć! Fuknęłam na samą siebie w myślach. Walker posłał mi szeroki uśmiech, gdy wsunęłam ręce w rękawy i zasunęłam zamek pod samą szyję, a następnie objęłam się w pasie. Chłopak potrząsnął głową, a kropelki, które osadziły się na jego włosach pofrunęły we wszystkie strony w tym i w moją.
- Nie jest ci zimno?
- Mi? Ja jestem g o r ą c y - podkreślił. - Ciekawe co się pali? - spytał.
- Tak, ciekawe - odparłam obojętnie. - Gdzie twoi koledzy?
- Nie mam pojęcia, ciężko teraz kogoś tu znaleźć. Wiesz, cała szkoła tu teraz jest - dodał opierając się o maskę samochodu.
Już się nie odezwałam. Zajęłam miejsce obok niego wspinając się nieco wyżej i podciągnęłam pod nos kolana wciąż dygocząc z zimna. Mam szansę, by zacząć wprowadzać swój plan w życie ale mój mózg chyba zamarzł. Obserwowałam jak wszyscy ze sobą rozmawiają i wsłuchiwałam się w odgłos syren, które zwiastowały, że wezwali straż pożarną. Po długich minutach, które ciągły się w nieskończoność pojawił się dyrektor z megafonem. Sam był cały mokry, czerwony na twarzy i wyglądał jakby był naprawdę wściekły.
- Reszta dzisiejszych lekcji zostaje odwołana - powiedział monotonnym głosem. - Nie wiadomo co spowodowało alarm, spróbujemy to sprawdzić. Nic się nie paliło, więc jutro widzę was wszystkich na zajęciach - dodał. - Jeśli możecie odwieźcie osoby bez samochodów do domu. Do widzenia.
Odwrócił się na pięcie i wrócił do środka. Nie był zadowolony z tego co się stało, zapewne przez to, że starał się, by nasza szkoła miała jak najlepszą opinię, a takie coś na pewno nie pomagało. Westchnęłam zsuwając się z maski samochodu Levi'ego wiedząc, że na pewno chce wrócić do domu. Wsunęłam rękę do kieszeni szukając swojego telefonu, ale gdy go wyciągnęłam zauważyłam, że nie działa. A specjalne podziękowania płyną do czwórki chłopaków, którzy używają swojego mózgu tylko raz na jakiś czas, woohoo! Wywróciłam oczami.
- Gdzie idziesz?
- Chcę znaleźć swoją przyjaciółkę - odpowiedziałam.
- Po co?
- Żeby mnie odwiozła do domu - wzruszyłam ramionami.
- No co ty, ja cię odwiozę! - zaoferował. Pokręciłam głową nie chcąc nadużywać uprzejmości Walkera. - Dobra, - uniósł ręce do góry - zróbmy tak poszukamy twojej znajomej, a jak jej nie znajdziemy to ja cię odwiozę, okej?
- W porządku - skinęłam głową.
Ruszyliśmy wzdłuż parkingu starając się nie zderzać z osobami, które zmierzały do swoich samochodów. Rozglądałam się za blondynką ale nigdzie jej nie widziałam. Przejście z jednej strony na drugą zajęło nam mnóstwo czasu, podczas gdy normalnie zajmowało to kilka minut.
- Chyba jej nie ma - westchnęłam.
- Mi to pasuje - zaśmiał się Levi pstrykając mnie lekko w nos. - Idziemy?
Już chciałam odpowiedzieć, że tak, gdy zobaczyłam coś czego nigdy nie chciałam widzieć. Moje serce zaczęło dudnić, czułam, że pomimo tego jak jest mi zimno oblewają mnie gorące poty. Czego ja się spodziewałam? Zrobiło mi się strasznie przykro. Zagryzłam usta gapiąc się w jeden punkt. Kilka metrów dalej tuż obok czarnego smukłego samochodu stał Justin wpychający język do ust jakiejś nieznajomej dziewczyny. Kawałek dalej stał Jaxon, Ryan i Alex odwróceni do nich plecami. I nagle smutek gdzieś odpłynął. Zdenerwowałam się, a raczej po prostu się wściekłam. Zapomniałam o zimnie, o dygoczących dłoniach, czerwonym nosie i zapewnie lekko fioletowawych ust.
- Muszę jeszcze coś załatwić - powiedziałam odwracając się do niego. - Chodź ze mną.
Moja nieśmiałość gdzieś przepadła, chwyciłam Levi'ego za dłoń ciągnąc go w kierunku Justina. Każdy kolejny krok był dla mnie bolesny, ukłucie za ukłuciem ale nie zamierzałam nikomu dawać satysfakcji. Odrzuciłam mokre włosy do tyłu ciągnąc za sobą zdezorientowanego chłopaka. Dziewczyna, z którą całował się Justin opierała się teraz o samochód. Zacisnęłam mocno oczy na kilka długich sekund czując w sobie nieznajome uczucie. Puściłam dłoń Walkera, który rzucał gniewne spojrzenia w kierunku wszystkich chłopaków i podeszłam śmiało do Justina uderzając go kilkakrotnie w plecy.
- Dajcie mi spokój - burknął. - Jestem zajęty.
- Super - fuknęłam.
Justin znieruchomiał, a potem odwrócił się do mnie oblizując usta.
- Faye...
- Kluczyk - powiedziałam chłodno.
- Co?
- Oddaj kluczyk - odpowiedziałam. Nie zamierzałam nawet patrzeć na tę wywłokę stojącą za nim. Skoro Justin wolał ją ode mnie to czemu mnie poprosił o pomoc? Dlaczego zgodził się na to, żebym brała w tym wszystkim udział? Miałam przed oczami prawdziwy obraz Justina, nie ten wyidealizowany, który tworzyłam w swojej głowie. Levi podszedł bliżej i objął mnie ramieniem, mina Justina w tym momencie była warta każdej ceny. Zdezorientowany gapił się to na mnie to na Walkera, a jego oczy wyglądały jak ogromne monety.
- Mógłbyś jej oddać to o co cię prosiła? Nie wiem czy zauważyłeś, ale zamarza, a moja bluza - podkreślił, - nie jest zbyt ciepła.
- Super - zabrzmiał jak ja kilka sekund wcześniej. Wyciągnął kluczyk z kieszeni spodni i podał mi go patrząc mi w oczy. - Mam nadzieję, że jest tego wart.
- Mam nadzieję, że ona też jest tego warta. Następnym razem poproś ją o pomoc, na pewno będzie chętna. Ona i jej język - rzuciłam przez ramię.
- Faye! - krzyknął z oburzeniem.
Levi przycisnął mnie do siebie bardziej i ruszyliśmy do jego samochodu. Wcale nie podobało mi się to, że mnie dotykał. I nie podobało mi się to, że Justin był takim chamem. Już nic mi się nie podobało i jedyne o czym marzyłam to, to by ten dzień się skończył.
- Tutaj jesteś! - Corrie szła szybkim krokiem w moją stronę.- Szukałam cię!
Wyswobodziłam się z uścisku chłopaka i uśmiechnęłam się delikatnie, chociaż prawdopodobnie był to najbardziej wymuszony uśmiech jaki ktokolwiek mógł zobaczyć.
- Ja ciebie też - mruknęłam. - Dzięki Levi, wrócę do domu z Corrie - powiedziałam.
- W porządku. Miłego popołudnia zmarzluszki - dodał z rozbawieniem i ruszył w kierunku swojego samochodu.
- Chyba musimy pogadać - zarządziła surowym głosem.
Westchnęłam ciężko, a moje oczy wypełniły się łzami.
- Cokolwiek, tylko wróćmy do domu - jęknęłam. - Mogę zostać u ciebie na kilka godzin?
- Jasne - odpowiedziała przyglądając mi się z troską.
Ten rok szkolny niedawno się rozpoczął, a ja zrozumiałam, że to będzie cud jeśli dożyję jego końca skoro wszystko to co się dzieje przypomina przejażdżkę rollercoasterem. Najgorsze było to, że nie mogłam mieć żadnych pretensji do Justina, nie byłam jego dziewczyną, więc nie mogłam mu nawet sugerować co powinien a czego nie powinien robić. Byłam tylko jego koleżanką, znajomą, która nie wnosi zbyt wiele do jego życia.


* * *


Tak tylko mówię, ale informuję ponad sto osób i byłoby fajnie gdyby chociaż część z Was napisała jedno głupie słowo, to naprawdę nie zajmuje dużo czasu...

~ Żyję, wow wow wow. Nie powiem, że czuję, że to coś powyżej jest dobre no aleee lepiej żebym w końcu coś dodała, bo pomyślicie, że o Was zapomniałam. Miałam inne plany co do dwóch scen w tym rozdziale ale to już nie ważne.

~ Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem - wiecie, że je uwielbiam prawda haha?
~ Justin you little bitch, jak mogłeś zrobić coś takiego Faye wiedząc, że ona cię lubi-lubi? :<

~ Ogólnie jestem głodna, bo tata zrobił mi buchty z jakimś okropnym czymś i zjadłam tylko dwie i teraz umieram haha :( Jak on tak mógł?! Wiem, że macie to gdzieś ale musicie posłuchać mojego ględzenia skoro zamiast się uczyć matematyki napisałam ten rozdział. 
~ Nie wiem czy wszyscy już widzieli zwiastun, więc jeśli nie - jest TUTAJ.

~ Do zobaczyska! Mam nadzieję, że szybciej niż zwykle. Kooocham Was mocno!

| Twitter: @sekjut | #PureFF|


52 komentarze:

  1. jeju świetny! tak się cieszę, że jednak żyjesz haha

    OdpowiedzUsuń
  2. jeeeeeeeeeeeeejku świetny rozdział! <3 Faye zrobi WSZYSTKO, żeby Justin był zazdrosny ahahha:)
    ' Justin you little bitch' o nie płacze AHAHAHAHHAHA
    czekam na następny :) @ilysm_jb_smg

    OdpowiedzUsuń
  3. naprawdę uwielbiam Twój styl pisania. Jest niepowtarzalny. Gdy znalazłam Cię, myślałam, że tylko próbujesz swoich sił, ale jesteś niesamowita! Jak zwykle cudowny roździał ♥ / @oddunit

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział! :D dużo się dzieje i jest ciekawie. Chcę już kolejny! Dziekuję za to że piszesz <3
    @JustenAkaMyLove

    OdpowiedzUsuń
  5. JA TEŻ MAM NADZIEJĘ!
    To jest takie świetne opowiadanie, więc proszę wstaw szybko rozdzial <33

    OdpowiedzUsuń
  6. hsdjash yeyy! w końcu się doczekaliśmy♥
    niezmiernie się cieszę, że żyjesz i mam nadzieję, że niedługo ponownie dasz kolejny znak życia w postaci rozdziału, hihi :)
    xx

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialny rozdział. Nie spodziewałam się. Pisz dalej i nie trać motywacji do pisania ;*
    @aleksandraa984
    Ps, dzięki za informowanie na tt, to musi być czasochłonne

    OdpowiedzUsuń
  8. Yay nawet nie wiesz jak się cieszę, że w końcu dodałaś rozdzial! Oczywiście wyszedł Ci świetnie. :)
    Byłam strasznie ciekawa tego super planu chłopaków. No i serio?! Genialny pomysł... Gdyby nie Faye nic by im się nie udało, a nawet nie podziękowali. Jeszcze lepiej! Justin po całej akcji całował się z jakąś lasią. No tak się wkurwiłam! Ale jestem duma z Faye! Świetnie się zachowała. Pokazała, że się łatwo nie załamuje i jest twarda. Kocham gdy próbuje wzbudzić zazdrość w Justinie. Już widać, że tej jej sztuczki go ruszają. Zwłaszcza gdy jest z Levi. Dobrze, że chłopak wspołpracuje. Może nieświadomie, ale nieźle się spisuje.
    Także mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się odrobineczkę wcześniej haha. Do następnego! x

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale ta Faye jest niewdzięczna xd Interesuje się nią super duper Levi, daje jej swoją bluzę, a ona w sumie ma go gdzieś Ile ja bym dała za takiego Leviego :'(

    OdpowiedzUsuń
  10. Dodawaj szybciej :( bardzo mi sie podoba

    OdpowiedzUsuń
  11. Jejku to to jest cudowne i czytałam z zapartym tchem. Ich plan jeszcze nie dobiegł końca..takie mam wrażenie. Taka tajemniczość :)
    Chciałabym już kolejny rozdział! Duuużo weny życzę i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział // Normalna.

    OdpowiedzUsuń
  12. jejku cudowny rozdział! chcę więcej! /@roleyhopes

    OdpowiedzUsuń
  13. Cudny, jejku ❤

    OdpowiedzUsuń
  14. O mój Boże, jak ja to kocham! Habababannsjsjs mam nadzieję, że nowy pojawi się szybciej :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Uwielbiam ! Nie moge sie doczekac nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  16. yaay ♥
    nareszcie jest
    hahaha koooooocham cie i twoj styl pisania
    djsndjkasnfjk czekam na kolejny ndjshdjs ♥

    OdpowiedzUsuń
  17. csjshbsbxhasx, czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  18. Jeeeeejć! Ale się cieszę, że jednak żyjesz haha <3 rozdział cudowny kocham Cie za to opowiadanko i za to, że rozdział taki długi <3 a i żeby Cię pocieszyć to ja zawsze jestem głodna haha : (
    Czekam z niecierpliwością na nn i mam nadzieje, że będzie szybciej kckc :*

    OdpowiedzUsuń
  19. chyba każdy ma nadzieję, że szybciej niż zwykle, kochana!
    Już nie mogę się doczekać, żeby dowiedzieć się, co będzie dalej z Faye.
    W ogóle prostak z tego Jusa. Po tym jak jej powiedział, że zasługuje na kogoś lepszego, w życiu nie spodziewałabym się, że odstawi takie coś. Cios poniżej pasa Bieber!

    OdpowiedzUsuń
  20. No nareszcie kurde!!! Myślałam już że zawiesiłaś bloga czy coś i miałam już do ciebie jechać żeby czepnąć cie w tą głowe! Rozdział jak kurde zwykle świetnyyy!!! Justin to cham. Czemu jest z niego taki cham? Nie chce żeby taki był! On ma być miły, słodki i kochany dla Faye! Lubie Leviego no ale Faye ma być z Justinem, tylko że on kurde liże sie z jakąś laską i nie zwraca uwagi na świat poza -,-" Niech sie kurde postuka w głowe, najlepiej krzesłem, a jak nie on to ja to zrobie i to z wielką chęcią.
    Życzę duuuuużo weny na napisanie kolejnego rozdziału i żeby był o wiele szybciej niż ten. Błaaaaagam.. Nie każ mi znowu tyle czekać!
    @dariam01 ♥

    OdpowiedzUsuń
  21. Odpowiedzi
    1. @TrueStory608 podoba mi sie i dziękuję za informowanie :)

      Usuń
  22. Wow *.* Super <3 Nie mogę się doczekać nn :3 ~Justyna :**

    OdpowiedzUsuń
  23. Świetny rozdział <333 Czekam już na następny ;D

    OdpowiedzUsuń
  24. Strasznie tęskniłam za rozdziałami na tym blogu, bo jest to jeden z nielicznych, na których Justin jest zwyczajnym, trochę niegrzecznym, chłopcem, a nie jakimś zdezelowanym kryminalistą. Dobrym pomysłem jest też to, że mimo tego, iż Faye lubi-lubi Justina, to nie zrobiłaś z tego opowiadania "typowego fanficka", w którym bohaterowie zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia i już do końca opowiadania są razem forever :)

    OdpowiedzUsuń
  25. świetny rozdział :)) bardzo mi sie podoba <33 x

    OdpowiedzUsuń
  26. O cholera, dzieje sie! rozdział cudowny :) jestem starsznie ciekawa co bedzie dalej, koncowa daje do myslenia (co bedzie dalej) haha. do nastepnego xoxo

    OdpowiedzUsuń
  27. cudowny rozdział. Justin to cham ;///
    @luvswifts

    OdpowiedzUsuń
  28. Jak zawsze genialne! Długooo czekałam na kolejny rozdział, ale wiem jak to jest pisać i nie mieć pomysłu!
    Życzę weny!
    Zapraszam do mnie:
    http://myangelsontheground.tumblr.com/
    1d-one-direction-imaginy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  29. wow,aż sie popłakałam na końcu, tak szkoda było mi Faye... mam nadzieje,że Justin przestanie byc takim kutasem

    OdpowiedzUsuń
  30. Świetny! :) /@carolineswaggy

    OdpowiedzUsuń
  31. Jest boski! Wgl chciałabym żeby się wyjaśniło między Fye i Justinem:D

    OdpowiedzUsuń
  32. hehe, fajny rozdział, czekam na next!!! nuda 100

    OdpowiedzUsuń
  33. rozdział jest genialny! już nie mogę się doczekać następnego! :) xx @xxhemmings69

    OdpowiedzUsuń
  34. justin zachowuje sie jak kutas -.-

    OdpowiedzUsuń
  35. ale z justina kutas, prosze prosze prosze dodaj wcześniej rozdział

    OdpowiedzUsuń
  36. Nareszcie !!! Dziękuje ! KOCHAM TO OPOWIADANIE I JAK ZOBACZYŁAM,ŻE JEST NOWY ROZDZIAŁ TO PO PROSTU UMARŁAM ZE SZCZĘŚCIA <3<3<3<3<3
    Justin zachowałeś się jak ostatni chuj !
    Wstydził byś się. Mam nadzieję ,że Faye zacznie firmować z Levim i będziesz zazdrosny jak pies ,któremu nikt nie chce udzielić uwagi. I mam również nadzieję ,że ruszysz dupę i się ogarniesz kutasie jeden ! Muahahahah Czekam niecierpliwie na następny ;*
    ~Alex

    OdpowiedzUsuń
  37. A ja liczyłam, że Faye da Justinowi w pysk po tym co zobaczyła D: xd
    Tak trochę ją wykorzystał...
    Rozdział dobry.
    Czekam na dalej c:

    OdpowiedzUsuń
  38. Boski :) Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  39. TAK STRASZNIE KOCHAM TO FF njksmkfdsjnvfjjnhffmnu9fe

    OdpowiedzUsuń
  40. super!! czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  41. Skarbie, wiem, że piszesz dla przyjmności i nie chce cie przyciskać, ale kiedy nowy? x

    OdpowiedzUsuń
  42. Z każdym opowiadaniem doprowadzasz mnie do wszystkich możliwych emocji... I szleństwa kiedy muszę czekać na rozdział Mam nadzieję na szybki next @EmiliaWojta

    OdpowiedzUsuń