{ DAZZLEXME }
FAYE
- Hej! - uśmiechnęłam się szeroko
witając moją przyjaciółkę. - Właśnie rozmawiałam z Jordanem, da mi jakieś
dodatkowe zadania żebym mogła poprawić chemię - powiedziałam nie odrywając
wzroku od Corrie, która właśnie zezowała przyglądając się balonowi, którego
właśnie zrobiła z gumy truskawkowej. Trzasnął głośno zwracając na nas uwagę
kilku osób.
- To świetnie! - powiedziała
odlepiając skrawki lepkiej gumy, która przykleiła się do jej buzi.
- Wiesz, że muszę dostać z tego
piątkę, prawda?
Spojrzałam na nią znacząco z
wielkim uśmiechem trzepocząc rzęsami jak ostatnia idiotka. Corrie wydęła usta
jakby się nad czymś zastanawiała, a następnie wzruszyła ramionami.
- Pomogę ci.
- Dziękuję! - krzyknęłam zadowolona
z siebie.
Oczywiście, że Corrie nie miałam
problemów z chemią, prawdę mówiąc radziła sobie nawet z przedmiotami, na które
nie chodziła i czasami dorabiała sobie na boku udzielając korepetycji osobom z
młodszych klas. Zastanawiam się tylko czy któraś z tych osób dostała kilka razy
książką po głowie, gdy nie rozumiała nic z tego co tłumaczyła blondynka. Ja
ciągle obrywałam.
- Idziemy na stołówkę? - spytała
łapiąc się za brzuch. - Umieram z głodu!
Oh. Stołówka nie była moim celem.
Jednak, gdybym powiedziała, że nie jestem głodna to byłoby to kłamstwo ale był
wtorek i miałam coś do zrobienia. Nie mogłam złamać danego słowa, więc czy mi
się to podobało czy nie musiałam być gdzieś indziej. Ale co miałam powiedzieć
Corrie? Wychodząc z klasy pana Jordana nie miałam w planach wpaść na nią pod
szafkami, ale skoro się nawinęła to od razu jej powiedziałam o tym, że
potrzebna mi jej pomoc i teraz, gdy się zgodziła miałam ją okłamywać? Jaxon
wyraźnie zaznaczył, że mam przyjść sama i nic nikomu nie mówić. Nie miałam
zamiaru pleść bzdur i wymyślać jakiś historyjek tylko ze względu na grupkę
niezrównoważonych, ale bardzo przystojnych chłopaków.
- Um, idę do biblioteki -
powiedziałam.
To nie było kłamstwem. Naprawdę
musiałam tam być, w dodatku właśnie teraz. Modliłam się, by blondynka nie
pytała o więcej ale na moje szczęście zmarszczyła jedynie czoło patrząc na mnie
przez chwilę z podejrzaną miną i odeszła rzucając krótkie do zobaczenia przez ramię. Gdy tylko zniknęła za rogiem ja szybkim
krokiem ruszyłam w stronę biblioteki. Zdawałam sobie sprawę z tego, że jestem
już troszkę spóźniona ale ważniejszą rzeczą od planu (którego nadal nie znam!)
chłopaków była moja edukacja. Cholera, zaczynam brzmieć jak mój tata! W każdym
razie musiałam mieć pewność, że Corrie mi pomoże i chociaż wiedziałam, że to
zrobi musiałam to usłyszeć z jej ust. Jeśli poprawię oceny, tata da mi spokój.
A skoro da mi spokój będę mogła zająć się Justinem. Oh, przepraszam! Justinem?
Chodziło mi o Levi'ego! Niestety trenuje do jakiegoś ważnego meczu, więc nie
miałam jeszcze okazji, by zacząć działać ale nie zamierzałam się poddawać tylko
przez taką głupotę. Zeszłam po schodach w dół i uśmiechnęłam się pod nosem
widząc pod drzwiami prowadzącymi do biblioteki wszystkich chłopaków. Chciałam
się grzecznie przywitać, gdy usłyszałam ten niezwykle zdenerwowany, poirytowany
i podniesiony głos.
- Nareszcie jesteś! - fuknął na
mnie oskarżycielskim tonem jakbym zrobiła coś strasznego. Przystanęłam patrząc
jak pośpiesznie zwija jakieś kartki papieru, które wcześniej trzymał rozłożone
na rękach. Co to jest? Niepewnie zerknęłam na wszystkich. Alex wyginał palce,
Ryan pocierał czoło, Justin rzucał mi wściekłe spojrzenia, a Jaxon wyglądał na
zupełnie wyluzowanego.
- Chodź bliżej Faye, nie gryziemy -
zaśmiał się ze swojej uwagi młodszy Bieber. Wykonałam jego polecenie wbijając
zęby w dolną wargę i mocno zaciskając palce na pasku torby przewieszonej przez
ramię. Krępowała i przytłaczała mnie obecność ich wszystkich. Ciekawe czy
czułabym się podobnie, gdyby nie było Justina, który wygląda jakby chciał mnie
zabić?
- Dobra, słuchajcie uważnie -
zaczął Ryan nachylając się do przodu. Oblizał usta mrużąc oczy jakby zbierał
myśli i znowu się odezwał. - Faye - wskazał na mnie palcem, - wejdziesz do
biblioteki z Alexem i Justinem. Upewnijcie się, że ktoś zobaczy was wszystkich
w środku. Razem - zaznaczył. - Później po prostu usiądziesz i poczekasz. Gdyby
ktoś podszedł i pytał o nich musisz kłamać i ich kryć. Rozumiesz? - skinęłam
głową. - Pamiętaj, że nie możesz wyjść bez nich. Wchodzicie i wychodzicie
razem. A wy - zwrócił się do Alexa i Justina, - zajmujecie się resztą. -Ja idę
na stołówkę, Jaxon zostaje na korytarzu. Resztę już znacie, wszystko zależy od
waszej dwójki i pamiętajcie, że wszystko musi być gotowe do końca długiej
przerwy. Wszystko jasne?
- Co my tak właściwie robimy? A
raczej, co wy robicie? - spytałam nerwowo pocierając swoje policzki.
Znałam tylko skrawek jakiś
informacji i nie potrafiłam dojść do tego na czym ten ich plan ma niby polegać.
Co chcieli zrobić? W dodatku w bibliotece?! Tam nie ma nic oprócz książek,
stolików i osób, które czasami wolą ukrywać się w bibliotece niż siedzieć na
korytarzu, bo na stołówce czują się ze sobą gorzej niż w ciągu reszty dnia. I
najważniejsze - po co ja w tym wszystkim?
- Nie interesuj się - odpowiedział
Justin. - Już i tak mamy przez ciebie opóźnienie. Idziemy.
Wywróciłam oczami krzyżując ręce na
piersiach. Miałam ogromną ochotę mu odpyskować, tupnąć nogą i odwrócić się ale
pomogę im mimo jego żałosnego zachowania. Mógłby być do cholery jasnej milszy!
Ja nic nie zrobiłam! No dobra, troszkę się spóźniłam ale to nie powód, by on
ciągle na mnie warczał. Ryan razem z Jaxonem ruszyli schodami w górę, a ja
zaczęłam się zastanawiać dlaczego nie mogłam z nimi pójść? Czemu nie mogłam iść
z Jaxonem? On zawsze jest miły, pełen energii i nie krzyczy na mnie, bo ma taki
kaprys. Chyba podoba mi się nieodpowiedni brat.
Czułam jak napięta atmosfera
pomiędzy naszą trójką wypełnia powietrze i wgniata się w moją czaszkę, ale nie
chciałam nic mówić. Justin wymamrotał coś pod nosem patrząc na wyświetlacz
telefonu, a potem schował go do kieszeni spodni i kiwnął głową naciskając na
klamkę. Wszedł do środka nie siląc się na jakikolwiek gest i nawet mnie nie
przepuścił przodem. Co mu się dzisiaj stało? Ponownie wywróciłam oczami i
uśmiechnęłam się blado do Alexa, który w przeciwieństwie do swojego kumpla
wiedział jak się zachować. Charakterystyczny zapach uderzył w moją twarz.
Lubiłam to miejsce. Często się tu ukrywałam, zawsze mogłam uciec od namolnych
spojrzeń czy się wyciszyć. A mówiąc o tym... komuś przydałoby się wyciszyć, bo
jeszcze trochę i znowu będzie mnie przepraszać.
- Dzień dobry - przywitałam dobrze
znaną mi kobietę po pięćdziesiątce, która siedziała na obrotowym krześle. Jej
krwistoczerwone włosy upięte były w wysokiego koka, a na lekko zakrzywionym
nosie znajdowały się okulary. Dlaczego każda bibliotekarka je nosi?
- Dzień dobry - odparła uśmiechając
się serdecznie. - Długo cię tu nie było Faye - pogroziła mi palcem z
rozbawieniem, a następnie sięgnęła po gruby zeszyt i położyła go przede mną na
ladzie. Każdy uczeń, który tutaj przychodził musiał się wpisać na listę podając
imię, nazwisko i klasę, w której jest. Nie wiem po co ta szopka, ale
podejrzewam, że chodzi o jakieś statystyki.
- A wy kim jesteście? - spytała
patrząc na nich spod okularów.
- To, um... moi koledzy -
zachichotałam nerwowo, - muszę im pomóc.
- W czym?
Miałam ogromną ochotę powiedzieć
jej, by dała mi spokój i przestała zadawać tyle pytań, na które nie mogę jasno
odpowiedzieć. Poczułam, że ktoś łapie za nadgarstek mojej lewej dłoni i go
ściska. Zmarszczyłam czoło rzucając pełne żalu spojrzenie Alexowi. Czy to miała
być sugestia typu "zamknij się już Faye"? Chciałam nadepnąć na jego
stopę i krzyknąć, by więcej mnie nie dotykał i uświadomił sobie, że ratuję jego
tyłek.
- Angielski - wtrącił Justin.
- Właśnie - kiwnęłam głową. - Mamy
wypracowanie i obiecałam, że pomogę im je napisać - uśmiechnęłam się lekko.
Tak, wiem. Okłamałam ją, ale nie
była mi bliska, więc nie odczułam żadnych wyrzutów sumienia.
- W porządku, tylko się wpiszcie -
kobieta podsunęła mi pod nos zeszyt. Wiedziałam, że obserwuje chłopaków i
prawdopodobnie widzi ich pierwszy raz na oczy. Cóż, mam tylko nadzieję, że nie
zostaną przyłapani na tym co planują zrobić, bo już nigdy więcej tu nie będę
mogła przyjść, rodzice się dowiedzą, będą zawiedzeni i ich kazania będą ciągły
się w nieskończoność, Justin się wścieknie, nigdy więcej się do mnie nie
odezwie i całe moje życie będzie skończone! Energicznie potrząsnęłam głową
próbując się uwolnić od głupich myśli i szybko zostawiłam podpis w odpowiedniej
rubryce, a następnie przesunęłam zeszyt do Justina czekając, aż on i Alex
zrobią to co ja.
- Dobra, Faye idziemy. Ja wiem jak
zacząć swoje wypracowanie - zaznaczył Alex powoli zmierzając w stronę półek z
książkami. - Ale Justin jest taki głupi, że nawet nie wie jaki jest temat! -
krzyknął przez ramię. Szatyn obojętnym krokiem ruszył za swoim kolegą.
- Cicho! - syknęła bibliotekarka,
aż podnosząc się ze swojego miejsca.
- Przepraszam! - wrzasnął Alex nie
przejmując się niczym. Boże dopomóż! Teraz miałam pewność, że ten człowiek
nigdy wcześniej nie był w bibliotece i nie wie jak się zachowywać w takim
miejscu. Wypuściłam powietrze ze świstem posyłając przepraszający uśmiech
kobiecie. Przeszłam pomiędzy rzędami półek rozglądając się za sterczącymi włosami
Justina, gdy zauważyłam Alexa, który rozłożył się przy jednym ze stolików jakby
był na jakimś pikniku. Zarzucił nogi na blat i bujał się na krześle. Z kim ja
się zadaję?! Klepnęłam się lekko w czoło z otwartej dłoni nie komentując jego
zachowania i podeszłam bliżej zajmując wolne miejsce. W tym samym czasie Justin
rozłożył rulon papierów, który wcześniej mocno trzymał w ręce. Zmarszczył czoło
rzucając pytające spojrzenie swojemu kumplowi.
- Co teraz? - spytałam od
niechcenia. Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, obydwaj byli tak bardzo zajęci
oglądaniem ścian i sufitu, że nie zwracali na mnie uwagi. - Okej, bądźcie sobie
dziwni i tajemniczy - burknęłam pod nosem podpierając głowę na ręce.
Czego szukali? Co dokładnie chcieli
zrobić? Wiem, że zrobiłam to co do mnie należało ale zżerała mnie ciekawość.
Chciałam znać odpowiedzi. Chciałam wiedzieć w co się wpakowałam. Niepewnie
wyciągnęłam dłoń zerkając w górę na Justina i Alexa (który już nawet nie
siedział) upewniając się, że są zajęci sobą i swoim szukaniem niewiadomo czego.
- Gdzie to kurwa jest? - warknął
zirytowany Justin i gwałtownie uderzył w stolik. Nim zdążyłam chociażby
odskoczyć czy cofnąć rękę szatyn sprzątnął mi sprzed nosa to co chciałam
podejrzeć. - Co ty wyprawiasz Faye?! - syknął patrząc na mnie wilkiem.
- Nic... - mruknęłam unikając jego
spojrzenia. - Przepraszam. Róbcie swoje, a ja poudaję, że nie istnieję -
dodałam wywracając oczami. Zachowanie Justina zaczynało budzić we mnie agresję.
Chciałam go uderzyć i wykrzyczeć, że jest palantem. Momentami był tak samo
denerwujący jak i pociągający. Pokręcił głową, wziął haust powietrza i zaczął
się przyglądać temu co było na papierze. Trącił łokciem Alexa pokazując mu coś
na ogromnej mapie - tak, to na pewno było coś w rodzaju mapy, tak przynajmniej
mi się wydawało. Jeździł po jej powierzchni palcem, aż w końcu uśmiechnął się
tak szeroko, że kąciki jego ust niemal dotarły do uszu. Oho! Ktoś tu ma
objawienie!
- To tam - powiedział patrząc w
stronę oddzielnego pomieszczenia. - Można tam wejść?
- Nie - wtrąciłam się i niemal od
razu poczułam na sobie to spojrzenie, które mówiło, że mam się nie wtrącać. -
Nie wolno. Traktują to jak magazyn, jest tam pełno starych, bardzo zniszczonych
książek, które mają w planach naprawić i inne szkolne pierdoły - wyjaśniłam.
- Skąd to wiesz?
- Bo w przeciwieństwie do was
przychodzę tutaj raz na jakiś czas - odpowiedziałam wywracając oczami.
Justin rozchylił usta układając je
w literkę "o", wyglądało to tak jakby w końcu się zainteresował moimi
słowami. Nachylił się nad stolikiem, podpierając się o niego dłońmi. Przez to
jego oczy znalazły się na tej samej wysokości co moje. Był cholernie blisko, aż
za blisko. Skręciło mnie od środka, jakieś motyle zatrzepotały w moim brzuchu,
gdy lekko się uśmiechnął. Będę mieć problemy z narządami wewnętrznymi jak tak
dalej pójdzie!
- Kto może tam wejść? - spytał.
- Tylko... tylko nauczyciele -
zająkałam się oszołomiona jego bliskością. - Drzwi są zawsze zamknięte.
- No to super! - fuknął Alex
wyrzucając ręce w powietrze. - Nigdy nie damy rady tego zrobić! Nigdy!
Justin wzniósł oczy do góry i
westchnął ciężko.
- Alex? - spytał słodkim głosem.
- No?
- Zamknij się i daj mi pomyśleć -
powiedział odchylając się do tyłu. Jedną ręką wciąż opierał się o stolik, jego
głowa zwisała nisko, lekko stukał palcami o blat. - Gdzie jest klucz? - spytał
zwracając się do mnie.
Wygięłam palce przypominając sobie,
że bibliotekarka ma jeden, bo już nie raz przynosiła mi stare książki, gdy ją o
to prosiłam.
- Pani Ellis ma jedną kopię.
- Ellis?
- Bibliotekarka - mruknęłam
zażenowana ich wiedzą.
Justin zamilknął na dłuższą chwilę
uśmiechając się pod nosem. Wyprostował się z lekko przechyloną głową.
- Faye otworzy drzwi, ale wcześniej
zdobędzie klucz - powiedział zupełnie poważnie.
Że niby co zrobię?!
- Nie mieliśmy jej w to mieszać -
wtrącił Alex.
- Cicho - syknął szatyn niedbale
machając ręką.
- Niby jak mam to zrobić?! Zresztą,
już zrobiłam to o co mnie prosiliście!
- No tak - westchnął teatralnie. -
Czego ja się spodziewałem? W końcu jesteś nudziarą, która spędza całe życie w
bibliotece, prawda?
Co? Czy on naprawdę to powiedział?
Zacisnęłam zęby. Jestem nudna?! JAK ON MÓGŁ TAK POWIEDZIEĆ?! Prychnęłam
krzyżując ręce na piersiach.
- Jestem nudziarą? - syknęłam. -
Naprawdę?
- Słyszałaś - wzruszył ramionami. -
Pomożesz nam tak jak obiecywałaś, czy pozwolisz żeby to co tyle opracowywaliśmy
poszło na marne?
Nie chciałam być uważana za kogoś
kim nie byłam. Może nie miałam życia towarzyskiego, może spędzałam godziny na
robieniu niczego i lubiłam dużo czytać ale na litość Boską! Nie jestem cholerną
nudziarą! Zamierzałam udowodnić to każdej pieprzonej osobie na tym świecie, a
już szczególnie Justinowi. Posyłając mu najbardziej lodowate spojrzenie na
jakie było mnie stać (co było cholernie trudne, bo roztapiałam się na sam jego
widok) dumnie podniosłam się ze swojego miejsca. Nie bacząc na konsekwencje i
nie myśląc za dużo ruszyłam w stronę bibliotekarki. Czułam, że moje nogi
zmiękły ale nie mogłam się teraz wycofać szczególnie, że Justin się na mnie
patrzył. Miałam zupełną pustkę w głowie gdy zbliżałam się do pani Ellis. W
ogóle tego nie przemyślałam! Nie wiedziałam co zrobić, co powiedzieć i jak
zdobyć ten cholerny klucz. Może o niego poproszę? Oh tak, genialny plan! -
pomyślałam sarkastycznie. Nie miałam już czasu na podejmowanie jakichkolwiek
decyzji, bo stanęłam przed kobietą o krwistoczerwonych włosach.
- Coś się dzieje? - spytała
zaniepokojona zerkając na mnie.
- Nie, nic podobnego - uśmiechnęłam
się opierając się o wysoki blat. Od razu zaczęłam przyglądać się wszystkim
rzeczom, które leżały w pobliżu kobiety. Klucz. Gdzie jest ten cholerny klucz?
- Więc o co chodzi?
- Ja... szukam książki -
uśmiechnęłam się niewinnie grając na czas.
- Do tego wypracowania?
- Oh, nie, nie - odparłam. - Dla
mnie, od dawna nic nie czytałam i zastanawiałam się czy mogłaby mi pani coś
polecić? - zapytałam.
Pani Ellis przymrużyła oczy
zastanawiając się nad tym co mogłaby mi polecić. I wtedy, gdy odwróciła się do
półki za nią i przypadkiem trąciła słownik zobaczyłam ten mały metalowy
przedmiot. Adrenalina wystrzeliła w moich żyłach, serce zaczęło bić, a ręce
zrobiły się mokre. Miałam go ukraść? Przecież... nie mogę tego zrobić! Nie
jestem kleptomanką. Mam wrócić i powiedzieć Justinowi, że jestem tak
beznadziejna, że nie umiem załatwić takiej łatwej rzeczy?
- Myślę, że mam coś dla ciebie -
uśmiechnęła się lekko. - Ale nie mam tutaj tej książki, przeniosłam ją w
zeszłym tygodniu do magazynu - powiedziała.
- Oh - tylko na tyle było mnie
stać.
Kobieta sięgnęła po klucz i już
chciała ruszyć, gdy telefon leżący tuż obok jej komputera zaczął dzwonić.
- Słucham? - spytała przykładając
słuchawkę do ucha. - Faktycznie! Poczekaj chwilkę - powiedziała do osoby pod
drugiej stronie odsuwając przedmiot od ust. - Faye kochanie, idź po tą książkę
sama.
- Mogę obejrzeć też inne? -
spytałam.
- Jasne - odparła. - Tylko oddaj mi
klucz i nie pozwól, by ktoś inny tam wszedł. Dobrze?
- Oczywiście - uśmiechnęłam się nie
dowierzając w to co się dzieje. Wyciągnęła rękę podając mi klucz, a ja niemal
eksplodowałam z radości. Niczego nie ukradłam, nie zrobiłam niczego wbrew sobie
a w dodatku będę mogła utrzeć nosa Justinowi! Jeden zero Bieber! Pomyślałam
przybijając sobie mentalnie piątkę. Zacisnęłam kluczyk w ręce i wróciłam do
chłopaków przybierając najbardziej obojętną minę na jaką było mnie stać. Miałam
ochotę wziąć i cisnąć im w twarz ten klucz, ale niestety był tylko jeden, więc
mogłabym skrzywdzić tylko jedną osobę. Szurając butami i ze spuszczoną głową
usiadłam na swoim krześle głośno wzdychając.
- No nie - jęknął Alex. - Nie udało
ci się. Mówiłem ci, że ona się do tego nie nadaje.
- Faye?
Ponownie westchnęłam, a Justin z
bezradności opadł na miejsce obok mnie chowając twarz w rękach. Co w tym małym
składziku było tak ważnego, że nie mógł się bez tego obejść? Dlaczego tak
bardzo mu na tym zależało? Zerknęłam na niego, marszczył czoło i kciukiem
pocierał podbródek.
- Szkoda, że tak we mnie wątpicie,
a już szczególnie ty Justin - burknęłam kładąc przed nim kluczyk.
Odsunęłam się krzyżując ręce na
piersi. Jego oczy zabłyszczały i gdyby nie to, że Alex rąbnął mnie porządnie w
ramię jak najlepszego kumpla przyglądałabym się dalej jego reakcji. Syknęłam
pocierając obolałe miejsce i posłałam mu pytające spojrzenie.
- Nigdy więcej Faye! Nigdy więcej w
ciebie nie zwątpię - powiedział szybko podnosząc się ze swojego miejsca Justin.
- Nigdy!
- Tylko się pośpieszcie i oddajcie
mi póź... - urwałam uświadamiając sobie, że gadam sama do siebie, a oni już
stoją przy drzwiach przekręcając kluczyk w zamku rozglądając się wcześniej na
boki, by upewnić się czy ktoś ich widzi czy nie. Na ich szczęście większość
osób odwiedzających bibliotekę siadało po przeciwnej stronie, gdzie stały
pojedyncze stoliki, a nawet kanapa. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że pani Ellis od
taka dała mi ten kluczyk i, że dzięki niej nie musiałam kraść. Nie, przecież ja
bym tego nie zrobiła. Nawet dla Justina, nie zrobiłabym czegoś takiego dla
nikogo. Miałam tylko nadzieję, że gdy oni zrobią to co planowali oddadzą mi ten
klucz, ja go odniosę i wszystko będzie w porządku. Przebierałam nerwowo nogami
obawiając się, że ktoś do mnie podejdzie i nie będę umiała odpowiedzieć na jego
pytania. Co jeśli pani Ellis przyjdzie sprawdzić czy coś sobie znalazłam?! Co
jej powiem jeśli nie znajdę żadnej ksiązki?! Co jeśli...?! Wzięłam głęboki
oddech próbując się uspokoić, nie mogę tak panikować, muszę nad sobą zapanować.
Poluzowałam mocno zaciśnięte palce na brzegu stolika.
Czekałam, aż Alex i Justin wrócą, a
ja będę mogła zając się swoimi sprawami... a, no tak. Ja nie mam żadnych spraw,
bo chyba faktycznie jestem nudziarą. Zła, zdenerwowana i trochę smutna oparłam
czoło o blat stołu oddychając przez usta. Minęło kilka długich sekund, gdy
usłyszałam jakieś stłumione piski dochodzące ze wszystkich stron ale jakby zza
ścian. Co się dzieje? Oparłam się o oparcie marszcząc czoło. I nim się
spostrzegłam, czy nim zdążyłam mrugnąć okiem poczułam na skórze kropelki. Z
nieba zaczął siąpić zimny, lodowaty deszcz. Zimne krople spływały po moich
włosach mocząc materiał mojej koszulki. W jednej chwili byłam całkowicie mokra.
Zaraz! Jaki deszcz?! Jestem w pomieszczeniu! W bibliotece! Spojrzałam na sufit,
skąd skapywała woda, a zewsząd rozległ się dzwonek przeciwpożarowy. To było ich
planem?! TO?!
- Wszyscy do wyjścia! Szybko! -
krzyczała pani Ellis zza półek. - To nie są ćwiczenia!
Ale ja przecież nie mogłam nigdzie
pójść! Miałam przecież zaczekać na tych debili! Tylko jak miałam to zrobić, by
nikt mnie nie zauważył? A może po prostu, gdy ktoś spyta czemu stoję jak kołek
zamiast wychodzić odpowiem, że nie ma żadnego pożaru tylko jacyś kolesie
pomyśleli, że to świetny żart. Genialny pomysł, prawda? Woda ściekała po mnie
ciurkiem, było mi tak strasznie zimno, że zaczęłam szczękać zębami. W końcu
Alex i Justin wybiegają z pomieszczenia cali w skowronkach i przystanęli
przybijając sobie piątkę. Oh, ja również chciałam przybić im piątkę. Tyle, że
krzesłem. Poirytowana tupnęłam nogą próbując wyładować w ten sposób swoją
frustrację. Mokre kosmyki włosów przylepiły się do mojej twarzy. Zarzuciłam
torbę na ramię przeklinając w myślach i posyłając im spojrzenie pełne
nienawiści ruszyłam do wyjścia. Szybkim krokiem pokonałam schody ignorując
panikujące dziewczyny i chłopaków, którzy cieszyli się, że "buda płonie!", gdyby tylko
wiedzieli, że to tylko marny dowcip pewnie nie cieszyliby się w ten sposób.
Kichnęłam wychodząc na zewnątrz,
gdzie zimny wiatr sprawił, że zatrzęsłam się jeszcze bardziej. Wszyscy
gromadzili się na parkingu czekając na jakieś informacje. Zaczęłam się
rozglądać szukając Corrie, ale nigdzie nie widziałam przemoczonej blondynki.
Stanęłam na boku pocierając zziębnięte ramiona rękami chcąc wrócić już do domu.
Albo chociaż do jakiegoś ciepłego pomieszczenia.
- Cześć Faye - usłyszałam ucieszony
głos. Odwróciłam głowę i uśmiechnęłam się lekko chociaż wcale nie miałam na to
ochoty.
- Hej - mruknęłam.
- Boże, ale z ciebie zmarzluch -
Levi zaśmiał się obchodząc samochód przy którym stałam. Oh, więc jest jego? To
chyba nie jest przypadek, że stanęłam właśnie tutaj i, że to właśnie na niego
wpadłam, prawda? Spośród wszystkich osób, spośród wszystkich aut, które tu
stoją ja pojawiłam się w odpowiedni miejscu i czasie. Chciałam w to wierzyć.
- Trzymaj - powiedział podając mi
sportową bluzę, którą nosił na treningi. - Nie patrz tak, przysięgam, że ją
wyprałem! - zaśmiał się.
- Jesteś pewny? - zapytałam
wąchając ją z rozbawieniem. Jego dobry humor zaczął mi się udzielać. Pachniała
całkiem dobrze, nie tak dobrze jak Justin ale.... muszę z tym skończyć!
Fuknęłam na samą siebie w myślach. Walker posłał mi szeroki uśmiech, gdy
wsunęłam ręce w rękawy i zasunęłam zamek pod samą szyję, a następnie objęłam
się w pasie. Chłopak potrząsnął głową, a kropelki, które osadziły się na jego
włosach pofrunęły we wszystkie strony w tym i w moją.
- Nie jest ci zimno?
- Mi? Ja jestem g o r ą c y -
podkreślił. - Ciekawe co się pali? - spytał.
- Tak, ciekawe - odparłam
obojętnie. - Gdzie twoi koledzy?
- Nie mam pojęcia, ciężko teraz
kogoś tu znaleźć. Wiesz, cała szkoła tu teraz jest - dodał opierając się o
maskę samochodu.
Już się nie odezwałam. Zajęłam
miejsce obok niego wspinając się nieco wyżej i podciągnęłam pod nos kolana
wciąż dygocząc z zimna. Mam szansę, by zacząć wprowadzać swój plan w życie ale
mój mózg chyba zamarzł. Obserwowałam jak wszyscy ze sobą rozmawiają i wsłuchiwałam
się w odgłos syren, które zwiastowały, że wezwali straż pożarną. Po długich
minutach, które ciągły się w nieskończoność pojawił się dyrektor z megafonem.
Sam był cały mokry, czerwony na twarzy i wyglądał jakby był naprawdę wściekły.
- Reszta dzisiejszych lekcji
zostaje odwołana - powiedział monotonnym głosem. - Nie wiadomo co spowodowało
alarm, spróbujemy to sprawdzić. Nic się nie paliło, więc jutro widzę was
wszystkich na zajęciach - dodał. - Jeśli możecie odwieźcie osoby bez samochodów
do domu. Do widzenia.
Odwrócił się na pięcie i wrócił do
środka. Nie był zadowolony z tego co się stało, zapewne przez to, że starał
się, by nasza szkoła miała jak najlepszą opinię, a takie coś na pewno nie
pomagało. Westchnęłam zsuwając się z maski samochodu Levi'ego wiedząc, że na
pewno chce wrócić do domu. Wsunęłam rękę do kieszeni szukając swojego telefonu,
ale gdy go wyciągnęłam zauważyłam, że nie działa. A specjalne podziękowania
płyną do czwórki chłopaków, którzy używają swojego mózgu tylko raz na jakiś
czas, woohoo! Wywróciłam oczami.
- Gdzie idziesz?
- Chcę znaleźć swoją przyjaciółkę -
odpowiedziałam.
- Po co?
- Żeby mnie odwiozła do domu -
wzruszyłam ramionami.
- No co ty, ja cię odwiozę! -
zaoferował. Pokręciłam głową nie chcąc nadużywać uprzejmości Walkera. - Dobra,
- uniósł ręce do góry - zróbmy tak poszukamy twojej znajomej, a jak jej nie
znajdziemy to ja cię odwiozę, okej?
- W porządku - skinęłam głową.
Ruszyliśmy wzdłuż parkingu starając
się nie zderzać z osobami, które zmierzały do swoich samochodów. Rozglądałam
się za blondynką ale nigdzie jej nie widziałam. Przejście z jednej strony na
drugą zajęło nam mnóstwo czasu, podczas gdy normalnie zajmowało to kilka minut.
- Chyba jej nie ma - westchnęłam.
- Mi to pasuje - zaśmiał się Levi
pstrykając mnie lekko w nos. - Idziemy?
Już chciałam odpowiedzieć, że tak,
gdy zobaczyłam coś czego nigdy nie chciałam widzieć. Moje serce zaczęło dudnić,
czułam, że pomimo tego jak jest mi zimno oblewają mnie gorące poty. Czego ja
się spodziewałam? Zrobiło mi się strasznie przykro. Zagryzłam usta gapiąc się w
jeden punkt. Kilka metrów dalej tuż obok czarnego smukłego samochodu stał
Justin wpychający język do ust jakiejś nieznajomej dziewczyny. Kawałek dalej
stał Jaxon, Ryan i Alex odwróceni do nich plecami. I nagle smutek gdzieś odpłynął.
Zdenerwowałam się, a raczej po prostu się wściekłam. Zapomniałam o zimnie, o
dygoczących dłoniach, czerwonym nosie i zapewnie lekko fioletowawych ust.
- Muszę jeszcze coś załatwić -
powiedziałam odwracając się do niego. - Chodź ze mną.
Moja nieśmiałość gdzieś przepadła,
chwyciłam Levi'ego za dłoń ciągnąc go w kierunku Justina. Każdy kolejny krok
był dla mnie bolesny, ukłucie za ukłuciem ale nie zamierzałam nikomu dawać
satysfakcji. Odrzuciłam mokre włosy do tyłu ciągnąc za sobą zdezorientowanego
chłopaka. Dziewczyna, z którą całował się Justin opierała się teraz o samochód.
Zacisnęłam mocno oczy na kilka długich sekund czując w sobie nieznajome
uczucie. Puściłam dłoń Walkera, który rzucał gniewne spojrzenia w kierunku
wszystkich chłopaków i podeszłam śmiało do Justina uderzając go kilkakrotnie w
plecy.
- Dajcie mi spokój - burknął. -
Jestem zajęty.
- Super - fuknęłam.
Justin znieruchomiał, a potem
odwrócił się do mnie oblizując usta.
- Faye...
- Kluczyk - powiedziałam chłodno.
- Co?
- Oddaj kluczyk - odpowiedziałam.
Nie zamierzałam nawet patrzeć na tę wywłokę stojącą za nim. Skoro Justin wolał
ją ode mnie to czemu mnie poprosił o pomoc? Dlaczego zgodził się na to, żebym
brała w tym wszystkim udział? Miałam przed oczami prawdziwy obraz Justina, nie
ten wyidealizowany, który tworzyłam w swojej głowie. Levi podszedł bliżej i
objął mnie ramieniem, mina Justina w tym momencie była warta każdej ceny.
Zdezorientowany gapił się to na mnie to na Walkera, a jego oczy wyglądały jak
ogromne monety.
- Mógłbyś jej oddać to o co cię
prosiła? Nie wiem czy zauważyłeś, ale zamarza, a moja bluza - podkreślił, - nie
jest zbyt ciepła.
- Super - zabrzmiał jak ja kilka
sekund wcześniej. Wyciągnął kluczyk z kieszeni spodni i podał mi go patrząc mi
w oczy. - Mam nadzieję, że jest tego wart.
- Mam nadzieję, że ona też jest
tego warta. Następnym razem poproś ją o pomoc, na pewno będzie chętna. Ona i
jej język - rzuciłam przez ramię.
- Faye! - krzyknął z oburzeniem.
Levi przycisnął mnie do siebie
bardziej i ruszyliśmy do jego samochodu. Wcale nie podobało mi się to, że mnie
dotykał. I nie podobało mi się to, że Justin był takim chamem. Już nic mi się
nie podobało i jedyne o czym marzyłam to, to by ten dzień się skończył.
- Tutaj jesteś! - Corrie szła
szybkim krokiem w moją stronę.- Szukałam cię!
Wyswobodziłam się z uścisku
chłopaka i uśmiechnęłam się delikatnie, chociaż prawdopodobnie był to
najbardziej wymuszony uśmiech jaki ktokolwiek mógł zobaczyć.
- Ja ciebie też - mruknęłam. -
Dzięki Levi, wrócę do domu z Corrie - powiedziałam.
- W porządku. Miłego popołudnia
zmarzluszki - dodał z rozbawieniem i ruszył w kierunku swojego samochodu.
- Chyba musimy pogadać - zarządziła
surowym głosem.
Westchnęłam ciężko, a moje oczy
wypełniły się łzami.
- Cokolwiek, tylko wróćmy do domu -
jęknęłam. - Mogę zostać u ciebie na kilka godzin?
- Jasne - odpowiedziała
przyglądając mi się z troską.
Ten rok szkolny niedawno się
rozpoczął, a ja zrozumiałam, że to będzie cud jeśli dożyję jego końca skoro
wszystko to co się dzieje przypomina przejażdżkę rollercoasterem. Najgorsze
było to, że nie mogłam mieć żadnych pretensji do Justina, nie byłam jego
dziewczyną, więc nie mogłam mu nawet sugerować co powinien a czego nie powinien
robić. Byłam tylko jego koleżanką, znajomą, która nie wnosi zbyt wiele do jego
życia.
* * *
Tak tylko mówię, ale informuję ponad sto osób i byłoby fajnie gdyby chociaż część z Was napisała jedno głupie słowo, to naprawdę nie zajmuje dużo czasu...
~ Żyję, wow wow wow. Nie powiem, że
czuję, że to coś powyżej jest dobre no aleee lepiej żebym w końcu coś dodała,
bo pomyślicie, że o Was zapomniałam. Miałam inne plany co do dwóch scen w tym
rozdziale ale to już nie ważne.
~ Dziękuję za komentarze pod
poprzednim rozdziałem - wiecie, że je uwielbiam prawda haha?
~ Justin you little bitch, jak mogłeś zrobić coś takiego Faye wiedząc, że ona cię lubi-lubi? :<
~ Ogólnie jestem głodna, bo tata
zrobił mi buchty z jakimś okropnym czymś i zjadłam tylko dwie i teraz umieram
haha :( Jak on tak mógł?! Wiem, że macie to gdzieś ale musicie posłuchać mojego
ględzenia skoro zamiast się uczyć matematyki napisałam ten rozdział.
~ Nie wiem czy wszyscy już widzieli
zwiastun, więc jeśli nie - jest TUTAJ.
~ Do zobaczyska! Mam nadzieję, że
szybciej niż zwykle. Kooocham Was mocno!
| Twitter: @sekjut | #PureFF|
jeju świetny! tak się cieszę, że jednak żyjesz haha
OdpowiedzUsuńjeeeeeeeeeeeeejku świetny rozdział! <3 Faye zrobi WSZYSTKO, żeby Justin był zazdrosny ahahha:)
OdpowiedzUsuń' Justin you little bitch' o nie płacze AHAHAHAHHAHA
czekam na następny :) @ilysm_jb_smg
naprawdę uwielbiam Twój styl pisania. Jest niepowtarzalny. Gdy znalazłam Cię, myślałam, że tylko próbujesz swoich sił, ale jesteś niesamowita! Jak zwykle cudowny roździał ♥ / @oddunit
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! :D dużo się dzieje i jest ciekawie. Chcę już kolejny! Dziekuję za to że piszesz <3
OdpowiedzUsuń@JustenAkaMyLove
JA TEŻ MAM NADZIEJĘ!
OdpowiedzUsuńTo jest takie świetne opowiadanie, więc proszę wstaw szybko rozdzial <33
hsdjash yeyy! w końcu się doczekaliśmy♥
OdpowiedzUsuńniezmiernie się cieszę, że żyjesz i mam nadzieję, że niedługo ponownie dasz kolejny znak życia w postaci rozdziału, hihi :)
xx
Genialny rozdział. Nie spodziewałam się. Pisz dalej i nie trać motywacji do pisania ;*
OdpowiedzUsuń@aleksandraa984
Ps, dzięki za informowanie na tt, to musi być czasochłonne
Cudowny :)
OdpowiedzUsuńYay nawet nie wiesz jak się cieszę, że w końcu dodałaś rozdzial! Oczywiście wyszedł Ci świetnie. :)
OdpowiedzUsuńByłam strasznie ciekawa tego super planu chłopaków. No i serio?! Genialny pomysł... Gdyby nie Faye nic by im się nie udało, a nawet nie podziękowali. Jeszcze lepiej! Justin po całej akcji całował się z jakąś lasią. No tak się wkurwiłam! Ale jestem duma z Faye! Świetnie się zachowała. Pokazała, że się łatwo nie załamuje i jest twarda. Kocham gdy próbuje wzbudzić zazdrość w Justinie. Już widać, że tej jej sztuczki go ruszają. Zwłaszcza gdy jest z Levi. Dobrze, że chłopak wspołpracuje. Może nieświadomie, ale nieźle się spisuje.
Także mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się odrobineczkę wcześniej haha. Do następnego! x
Ale ta Faye jest niewdzięczna xd Interesuje się nią super duper Levi, daje jej swoją bluzę, a ona w sumie ma go gdzieś Ile ja bym dała za takiego Leviego :'(
OdpowiedzUsuńDodawaj szybciej :( bardzo mi sie podoba
OdpowiedzUsuńJejku to to jest cudowne i czytałam z zapartym tchem. Ich plan jeszcze nie dobiegł końca..takie mam wrażenie. Taka tajemniczość :)
OdpowiedzUsuńChciałabym już kolejny rozdział! Duuużo weny życzę i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział // Normalna.
jejku cudowny rozdział! chcę więcej! /@roleyhopes
OdpowiedzUsuńCudny, jejku ❤
OdpowiedzUsuńO mój Boże, jak ja to kocham! Habababannsjsjs mam nadzieję, że nowy pojawi się szybciej :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ! Nie moge sie doczekac nexta <3
OdpowiedzUsuńyaay ♥
OdpowiedzUsuńnareszcie jest
hahaha koooooocham cie i twoj styl pisania
djsndjkasnfjk czekam na kolejny ndjshdjs ♥
Nsndsjhsbxhsdbx świetny ! <3
OdpowiedzUsuńcsjshbsbxhasx, czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńJeeeeejć! Ale się cieszę, że jednak żyjesz haha <3 rozdział cudowny kocham Cie za to opowiadanko i za to, że rozdział taki długi <3 a i żeby Cię pocieszyć to ja zawsze jestem głodna haha : (
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na nn i mam nadzieje, że będzie szybciej kckc :*
chyba każdy ma nadzieję, że szybciej niż zwykle, kochana!
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać, żeby dowiedzieć się, co będzie dalej z Faye.
W ogóle prostak z tego Jusa. Po tym jak jej powiedział, że zasługuje na kogoś lepszego, w życiu nie spodziewałabym się, że odstawi takie coś. Cios poniżej pasa Bieber!
No nareszcie kurde!!! Myślałam już że zawiesiłaś bloga czy coś i miałam już do ciebie jechać żeby czepnąć cie w tą głowe! Rozdział jak kurde zwykle świetnyyy!!! Justin to cham. Czemu jest z niego taki cham? Nie chce żeby taki był! On ma być miły, słodki i kochany dla Faye! Lubie Leviego no ale Faye ma być z Justinem, tylko że on kurde liże sie z jakąś laską i nie zwraca uwagi na świat poza -,-" Niech sie kurde postuka w głowe, najlepiej krzesłem, a jak nie on to ja to zrobie i to z wielką chęcią.
OdpowiedzUsuńŻyczę duuuuużo weny na napisanie kolejnego rozdziału i żeby był o wiele szybciej niż ten. Błaaaaagam.. Nie każ mi znowu tyle czekać!
@dariam01 ♥
To jest genialne :))
OdpowiedzUsuńŚwietne :)
OdpowiedzUsuń@TrueStory608 podoba mi sie i dziękuję za informowanie :)
UsuńWow *.* Super <3 Nie mogę się doczekać nn :3 ~Justyna :**
OdpowiedzUsuńGenialny :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział <333 Czekam już na następny ;D
OdpowiedzUsuńStrasznie tęskniłam za rozdziałami na tym blogu, bo jest to jeden z nielicznych, na których Justin jest zwyczajnym, trochę niegrzecznym, chłopcem, a nie jakimś zdezelowanym kryminalistą. Dobrym pomysłem jest też to, że mimo tego, iż Faye lubi-lubi Justina, to nie zrobiłaś z tego opowiadania "typowego fanficka", w którym bohaterowie zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia i już do końca opowiadania są razem forever :)
OdpowiedzUsuńsuper :)
OdpowiedzUsuńświetny rozdział :)) bardzo mi sie podoba <33 x
OdpowiedzUsuńO cholera, dzieje sie! rozdział cudowny :) jestem starsznie ciekawa co bedzie dalej, koncowa daje do myslenia (co bedzie dalej) haha. do nastepnego xoxo
OdpowiedzUsuńŚwietne.
OdpowiedzUsuńsuper :)
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział. Justin to cham ;///
OdpowiedzUsuń@luvswifts
Jak zawsze genialne! Długooo czekałam na kolejny rozdział, ale wiem jak to jest pisać i nie mieć pomysłu!
OdpowiedzUsuńŻyczę weny!
Zapraszam do mnie:
http://myangelsontheground.tumblr.com/
1d-one-direction-imaginy.blogspot.com
wow,aż sie popłakałam na końcu, tak szkoda było mi Faye... mam nadzieje,że Justin przestanie byc takim kutasem
OdpowiedzUsuńŚwietny! :) /@carolineswaggy
OdpowiedzUsuńJest boski! Wgl chciałabym żeby się wyjaśniło między Fye i Justinem:D
OdpowiedzUsuńhehe, fajny rozdział, czekam na next!!! nuda 100
OdpowiedzUsuńrozdział jest genialny! już nie mogę się doczekać następnego! :) xx @xxhemmings69
OdpowiedzUsuńjustin zachowuje sie jak kutas -.-
OdpowiedzUsuńale z justina kutas, prosze prosze prosze dodaj wcześniej rozdział
OdpowiedzUsuńNareszcie !!! Dziękuje ! KOCHAM TO OPOWIADANIE I JAK ZOBACZYŁAM,ŻE JEST NOWY ROZDZIAŁ TO PO PROSTU UMARŁAM ZE SZCZĘŚCIA <3<3<3<3<3
OdpowiedzUsuńJustin zachowałeś się jak ostatni chuj !
Wstydził byś się. Mam nadzieję ,że Faye zacznie firmować z Levim i będziesz zazdrosny jak pies ,któremu nikt nie chce udzielić uwagi. I mam również nadzieję ,że ruszysz dupę i się ogarniesz kutasie jeden ! Muahahahah Czekam niecierpliwie na następny ;*
~Alex
kocham <3
OdpowiedzUsuńuwielbiam ♥
OdpowiedzUsuńA ja liczyłam, że Faye da Justinowi w pysk po tym co zobaczyła D: xd
OdpowiedzUsuńTak trochę ją wykorzystał...
Rozdział dobry.
Czekam na dalej c:
Boski :) Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńTAK STRASZNIE KOCHAM TO FF njksmkfdsjnvfjjnhffmnu9fe
OdpowiedzUsuńsuper!! czekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńSkarbie, wiem, że piszesz dla przyjmności i nie chce cie przyciskać, ale kiedy nowy? x
OdpowiedzUsuńZ każdym opowiadaniem doprowadzasz mnie do wszystkich możliwych emocji... I szleństwa kiedy muszę czekać na rozdział Mam nadzieję na szybki next @EmiliaWojta
OdpowiedzUsuń