FAYE
Weszłam
do kuchni ignorując surowe spojrzenie taty, które czułam na sobie zanim w ogóle
na mnie zerknął. Siedział przy stole przeglądając dzisiejszą gazetę i sącząc
mocną kawę, której aromat było czuć w powietrzu. Nie chodziło o to, o której
wróciłam z balu. Nie chodziło też o to co robiłam. Było po dziesiątej rano co
dla mojego taty było nie do pomyślenia. Nie mogłam spać tak długo, nie mogłam
chodzić w piżamie do południa, gdy był w domu. Powinnam wstać najpóźniej o
ósmej, czasami o wpół do dziewiątej bez względu na porę, o której wróciłam.
Przysięgam, nikt nie wytrzymałby z tym człowiekiem pod jednym dachem ale ja
musiałam czy mi się to podobało czy nie. I w gruncie rzeczy zdążyłam się
przyzwyczaić do tego jaki jest.
-
Chyba coś się mówi - odchrząknął, gdy włączyłam ogień pod czajnikiem. Wzniosłam
oczy do góry próbując się uspokoić. Działał mi dzisiaj na nerwy bardziej niż
zwykle przez to, że byłam zmęczona. Marzyłam o tym, by wrócić do łóżka. Moje
stopy wciąż bolały tak samo jak nogi, ramiona, kark... wszystko!
-
Naprawdę? - odpowiedziałam ironicznie. Odwróciłam się w jego stronę zasłaniając
dłonią usta. - Faktycznie! Wybacz ojcze - dodałam lekko się pochylając. - Dzień
dobry! Cóż za piękny dzień nieprawdaż? Myślę, że tegoroczna jesień jest lepsza
od zeszłorocznej, chociaż...
- Ha,
ha bardzo zabawne - przerwał mi składając swoją gazetę. Odrzucił ją na stół. -
Nie pajacuj, masz już swoje lata i powinnaś wiedzieć jak masz się zachowywać.
Naprawdę
kochałam swoją rodzinę, nawet mojego zaborczego, wiecznie stawiającego na swoim
tatę ale czasami, szczególnie, gdy nie czułam się zbyt dobrze nie potrafiłam
powstrzymywać swoich złośliwości. Wymagał ode mnie perfekcji, bycia kimś kim
nie byłam i kim nie chciałam być. Nie znosiłam tego zbyt dobrze, ale robiłam
wszystko, by się chociaż trochę się dostosować pomimo tego jak wiele mnie to
kosztowało. Dusiłam w sobie mnóstwo emocji i bałam się, że pewnego dnia
wybuchnę. Zacisnęłam zęby, odliczyłam w myślach do dziesięciu i potulnie
pokiwałam głową robiąc przepraszającą minę. A przecież nie było mi przykro.
- Jak
było na balu jesiennym?
- W
porządku - wzruszyłam ramionami zalewając swoją herbatę wrzącą wodą, która
dopiero co się zagotowała. - Dobrze się bawiłam ze znajomymi.
-
Znajomymi? - zmarszczył czoło zanurzając usta w kawie. Moi rodzice zdawali
sobie sprawę z tego, że jestem troszkę aspołeczna. Chociaż oczywiście jako
córka mojego taty powinnam być pewna siebie, otwarta, zabawna, mieć pełno
znajomych i takie tam.
- Tak,
ostatnio poznałam kilka nowych osób - uśmiechnęłam się wsypując cukier do
szklanki. Zaczęłam mieszać łyżeczką próbując nie uderzać o ścianki szklanego
naczynia. - Są naprawdę fajni. Swoją drogą mogę dzisiaj z nimi wyjść i zostać u
Corrie na noc?
- O
ile wrócicie do jej domu o przyzwoitej porze nie mam nic przeciwko. To dobrze,
że w końcu się trochę otworzyłaś ale pamiętaj, że to szkoła ma być na pierwszym
miejscu - jego słowa zabrzmiały jak ostrzeżenie. - A co do niej powiedz mi jak
tam chemia? Poprawiłaś w końcu te oceny?
Wszystko
nagle zaczęło jakby krzyczeć, że powinnam czym prędzej uciekać. Temat
"szkoła" był bardziej niebezpieczny niż ktokolwiek mógłby to sobie
wyobrazić. To była najważniejsza rzecz dla mojego taty, nic innego się tak dla
niego nie liczyło. Nie obchodziło go moje zdrowie czy to w co się ubieram,
interesowała go szkoła. Przedmioty, oceny, nauczyciele, tematy, które
przerabiałam. Tylko to. Oh, no i czy się z kimś spotykam... bo wiadomo najpierw
edukacja, znalezienie pracy a dopiero później jakieś randkowanie. Stałam
zaciskając palce na ciepłym szkle z rozchylonymi ustami gorączkowo szukając w
głowie odpowiedzi na pytanie taty. Mam kłamać? Powiedzieć prawdę? Nie
poprawiłam ocen, nie miałam do tego głowy w ostatnich dniach. Zaczęłam się
zastanawiać, które wytłumaczenie jest najlepsze... może coś w stylu podoba mi się taki jeden chłopak i nie
umiałam się skupić na nauce ale dam radę, nie, nie kupi tego. Może spodoba
mu się przysięgam poprawię to ale na
razie myślę tylko o takiej jednej osobie i... nic nie brzmiało dobrze. Oczy
taty chociaż tak podobne do moich były znacznie chłodniejsze, wręcz zimne,
pełne dystansu. Nie patrzył na mnie jak na córkę, a jak na uczennicę, której
podwinęła się noga lub, którą przyłapał na ściąganiu i, która powinna ponieść
konsekwencje. Zgaduję, że to jakieś zboczenie zawodowe.
- Nie
- zaśmiałam się nerwowo wyginając palce. Zauważyłam, że chce już coś
powiedzieć, więc szybko sama się odezwałam. - Po prostu czekam na zajęcia z
doświadczeniami. Jestem z nich dobra, więc...
-
Zawsze idziesz nie tą drogą - pokręcił głową wstając z krzesła, które wydało z
siebie nieprzyjemny dźwięk. - Powinnaś porozmawiać z nauczycielem, poprosić
kogoś o pomoc lub zrobić coś innego, a nie siedzieć i czekać, aż wszystko samo
się rozwiąże! Zawiodłem się na tobie Faye! Tyle razy ci mówiłem, że...
-
Tato! - przerwałam mu z żalem.
Nienawidziłam
gdy tak do mnie mówił, a zdarzało mu się to w ostatnich latach dość często.
Miałam świadomość tego, że chciał dla mnie jak najlepiej. Zależało mu na tym
żebym miała dobre stopnie, poszła na najlepsze studia, znalazła dobrze płatną
pracę i żyła jak najlepiej. Nikt jednak nie potrafił go uświadomić w tym, że
nie tędy droga i, że w ten sposób jedynie zniechęca mnie bardziej. Czułam się
przytłoczona, przygnieciona wymaganiami, a do tego dochodził jeszcze ignorujący
mnie Justin. Mężczyzna odstawił pusty kubek po kawie do zlewu traktując mnie
jakbym nie istniała i wyszedł z kuchni zamykając się w swoim gabinecie.
Zacisnęłam zęby czując, że mam ochotę wrzasnąć z frustracji. Wciągnęłam
powietrze nosem przymykając oczy. Musiałam się uspokoić, w końcu wcale nie było
tak źle. Dalej byłam górą, bo w końcu tata nie odwołał mojego wyjścia z domu. I
nie odwoła go jeśli nie będziemy sobie wchodzić w drogę! Co prawda nie byłam
pewna czy to aby na pewno dobry pomysł by tam pójść, ale pomimo to szybko otworzyłam
lodówkę wyciągając potrzebne rzeczy do przygotowania śniadania, które
pochłonęłam w ekspresowym tempie. Kończąc ostatnią kanapkę usłyszałam dzwonek
do drzwi, przewróciłam oczami wiedząc, że to ja muszę je otworzyć, pomimo to
bez ociągania się podreptałam w ich kierunku naciskając dłonią na klamkę. Nie
mogłam przecież pozwolić, by tata w jakikolwiek sposób zorientował się na co mi
pozwolił i by to odwołał. Chociaż może to nie jest taki zły pomysł, by zostać w
domu?
-
Faye! - krzyknęła poirytowanym głosem. - Dzwonię do ciebie od pół godziny! -
rzuciła blondynka wchodząc do środka bez żadnego pytania. Odwróciłam się w jej
stronę zamykając drzwi. - Nie wiesz, że telefon jest od tego, by z niego
korzystać?!
-
Corrie?
- Co?
-
Zamknij się - powiedziałam wywracają oczami. - Idź na górę zanim mój ta... -
urwałam słysząc jego ciężkie kroki.
Gwałtownie
szarpnęłam blondynkę za rękę pchając ją w kierunku schodów i powtarzając w
kółko by była cicho.
-
Dostanę szlaban jak się zorientuje, że tu jesteś! - pisnęłam na samej górze
machając ręką w stronę drzwi do mojego pokoju.
- Boże
dziewczyno - wyszeptała, - tu jest jak w więzieniu!
-
Zamknij się i właź!
Wywróciła
oczami i teatralnie trzasnęła drzwiami wchodząc do mojego pokoju.
-
Faye!!! - usłyszałam z dołu karcący głos.
-
Przepraszam! - wrzasnęłam zbiegając na dół. Ślizgając się po panelach dotarłam
do kuchni, gdzie tata stał ubrany w elegancką koszulę z kluczykami do samochodu
w dłoni. - Już zmywam - powiedziałam uśmiechając się lekko i z małą zadyszką
złapałam za gąbkę nalewając na nią kilka kropelek płynu do mycia naczyń, który
pachniał cytrynami. - Idziesz gdzieś?
- Jadę
po twoją matkę - powiedział. - A ty - wskazał na mnie palcem - nie trzaskaj tak
mocno drzwiami.
- To
nie byłam j... - urwałam uświadamiając sobie co właśnie chciałam powiedzieć, -
to znaczy przepraszam... eh, czasami trochę mąci mi się w głowie - dodałam głupkowato
pukając się po czole mając nadzieję, że nie będzie o nic pytał.
Tata
wzniósł do góry oczy ciężko wzdychając. "Jak zrobić z siebie idiotkę w ciągu trzech sekund - poradnik Faye
Evans już wkrótce w sprzedaży" - krzyknęła moja podświadomość.
- Nie
czekaj na nas - powiedział odwracając się na pięcie.
-
Jedziecie gdzieś?
- Tak
Faye, jedziemy gdzieś - mówił odchodząc. - A teraz przestań tyle mówić i zajmij
się zmywaniem, bo marnujesz tylko wodę! - krzyknął z przedpokoju. - Miłego
dnia!
Usłyszałam
jak zamyka za sobą drzwi. Od razu zakręciłam kurki i na palcach przeszłam do
salonu zaglądając przez okno. Gdy tylko błyszczący samochód ojca zniknął z
podjazdu podskoczyłam z radości wyrzucając w górę ręce. Teraz już na pewno nie
odwoła mojego wyjścia z domu!
-
CORRIE! ZŁAŹ NA DÓŁ! - wrzasnęłam na cały głos wracając do kuchni.
Umyłam
szybko szklanki, talerz i całą resztę naczyń, które znajdowały się w zlewie
czekając, aż blondynka łaskawie ruszy swoje cztery litery na dół. Dowlokła się
do pomieszczenia dopiero gdy wycierałam dłonie w suchą ścierkę. Oparłam się o
blat unosząc do góry brwi, gdy dziewczyna pomachała mi moim telefonem przed
nosem.
- Co
ty tu robisz tak wcześnie? - spytałam.
- Nie
mamy prezentu dla Ryana.
- Oh,
- wyrwało mi się. - Racja.
-
Pomyślałam, że może coś mu kupimy? - blondynka wzruszyła ramionami oddając mi
moją własność. - Jak myślisz?
- Chciałabym
tam pójść ale z drugiej strony...
-
Justin - wypowiedziała jego imię patrząc na mnie z satysfakcją na twarzy, a ja
poczułam, że mój żołądek się ścisnął.
- Nie
o niego mi chodzi...
- Mhm,
uważaj, bo ktoś ci w to uwierzy - mówiła patrząc prosto w moje oczy, podczas
gdy ja czułam się trochę niezręcznie. - W każdym razie to urodziny Ryana. On
nas zaprosił i dlatego powinnyśmy pójść. Dla niego.
Westchnęłam
głośno widząc jak blondynka podskakuje w jednym miejscu. Corrie była ostatnio
trochę dziwniejsza niż zwykle, pełna energii i nagle stała się odważniejsza,
pewniejsza siebie i ciekawsza świata. Przez chwilę zaczęłam się zastanawiać co
lub kto ma na nią taki wpływ, ale patrząc na jej zniecierpliwioną twarz doszłam
do wniosku, że lepiej będzie zostawić tę sprawę na później.
- W porządku
- zgodziłam się. - Ale upieczemy mu ciasto.
- Ciasto?
Czy ja wiem czy ciasto to taki dobry pomysł - powiedziała patrząc na gruby
zeszyt pełen przepisów, który wyciągnęłam z szuflady.
- Niby
dlaczego?
- No
nie wiem - wzruszyła ramionami, - to dziwny prezent.
-
Corrie geniuszu przecież nawet go nie znamy! Co chcesz mu kupić? Nie wiemy co
lubi, a czego nie, więc lepiej zaryzykować piecząc ciasto, którym może w kogoś
rzucić albo poczęstować wszystkich gości. Nie sądzę żeby na tej jego imprezie
było coś co nadawałoby się do jedzenia.
-
Racja - dziewczyna pokiwała głową. - Gdzie jest mąka? - spytała, a ja wskazałam
jej ręką szafkę po przeciwnej stronie. - Powiesz mi o co chodziło z twoim tatą?
*
Kiedy
wyobrażałam sobie imprezę urodzinową Ryana myślałam o domu pełnym pijanych nastolatków,
których rozmowy są zagłuszane przez głośną elektroniczną muzykę wiercącą dziury
w czaszce. Wyobrażałam sobie ludzi leżących na trawniku, którzy nie byli się w
stanie ruszyć przez ilość alkoholu, który spożyli w ciągu kilku minut.
Stanęłyśmy przed ładnym, eleganckim domem, który w ogóle nie pasował do Ryana
dlatego też sprawdziłyśmy z Corrie trzy razy adres, który nam - a raczej jej -
przesłał SMSem jest prawidłowy i czy przypadkiem czegoś nie pomieszałyśmy.
Wyglądało jednak na to, że trafiłyśmy. Ze zdziwionymi minami ruszyłyśmy w
stronę budynku. Corrie otworzyła przede mną drzwi przytrzymując je tak, bym nie
musiała się nimi przejmować, ani żebym przypadkiem nie wylądowała na podłodze
razem z prezentem dla solenizanta. Przedpokój w którym się znalazłyśmy był
obity jasną boazerią, na ciemnych kafelkach leżało mnóstwo butów, a część
kurtek leżało niedbale rzuconych na podłodze albo zwisało ze schodów.
Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy jakiś chłopak popędził w stronę obcego mi
pomieszczenia goniąc dziewczynę, która w rękach ściskała puszkę piwa krzycząc,
że to jej własność. Może wcale się nie
pomyliłam? Ostrożnie odłożyłam pudełko przewiązane wstążką na małą szafkę
pozbywając się butów ze stóp i zrzucając kurtkę z ramion. W przeciwieństwie do
reszty odwiesiłam ją na haczyk. Następnie mocno trzymając prezent dla Ryana w
rękach weszłam w głąb domu podążając za Corrie. Byłam z nas dumna, że udało nam
się upiec ciasto czekoladowe, które w gruncie rzeczy mogło również posłużyć
jako tort. Miałam stu procentową pewność, że jest przepyszne! W końcu to jedna
z niewielu rzeczy, które potrafię robić. Może nie mam zbyt wielu talentów, ale
gotowanie i pieczenie to coś na czym się znam. Oby tylko Ryan był zadowolony.
Od
wewnątrz jego dom już nie wyglądał na taki mały, wydawało się, że ciągnie się w
nieskończoność i tak naprawdę w środku było całkiem sporo osób w różnym wieku.
Niektórych kojarzyłam ze szkoły, innych widziałam po raz pierwszy na oczy.
Muzyka dobiegała z różnych stron ale była cicho. To znaczy może nie tak cicho,
że nie dało się przy niej bawić ale też nie tak głośno, by trzeba było krzyczeć
rozmawiając. Skręcając do ogromnego salonu zauważyłam na ścianie zegarek i
zrozumiałam, że jest tak spokojnie tylko dlatego, że to dopiero początek i
znając tą grupkę chłopców cały ten dom wypełni się pijanymi nastolatkami do
godziny dwudziestej trzeciej. Zatrzymałam się w poszukiwaniu twarzy Ryana, ale
nie mogłam go wypatrzeć - tak jak Corrie. I wtedy, gdy obróciłam się w
przeciwnym kierunku mój wzrok padł na kogoś innego. Mój żołądek skręcił się,
rozkręcił, podskoczył, wykonał fikołka i znowu się skręcił. Powinno mi się
zrobić niedobrze ale to się nie stało. Zagryzłam wargi tak mocno, że prawie
czułam jak rozrywam swoją własną skórę. Justin właśnie wybuchł śmiechem mrużąc
oczy i odchylając do tyłu głowę. Siedział na podłodze z butelką piwa w ręku
razem z Alexem i Jaxonem. Ten najmłodszy od razu nas wypatrzył - przysięgam ma
jakiś radar albo coś. Podniósł się ze swojego miejsca na nasz widok i z
ogromnym uśmiechem ruszył w naszą stronę.
-
Cześć dziewczynki! - krzyknął uradowany.
Czy
wspominałam już jak bardzo lubię tego dzieciaka?
-
Cześć - uśmiechnęłam się chociaż czułam jak dziwne iskierki biegają po całym
moim ciele przez widok Justina. - Um, gdzie jest Ryan?
-
Zaraz wróci - powiedział. - Poszedł na górę żeby zamknąć pokój swoich rodziców.
Boi się, że ktoś tam wejdzie i... no wiecie... - dodał robiąc znaczącą minę.
Jaxon
był tak pozytywnym człowiekiem, że samo przebywanie z nim powodowało, że wszystko
wydawało się łatwe. Ale podejście do Justina nawet w towarzystwie jego brata
nie było proste, ba w towarzystwie samego Jezusa Chrystusa nie byłoby takie! I
oczywiście, że byłam nadal na niego trochę wkurzona! W końcu jakby na to nie
patrzeć wystawił mnie.
-
Chodźcie do nas.
Podczas
gdy Corrie i Jaxon zrobili kilka kroków do przodu ja wciąż stałam w miejscu.
Dopiero po wzięciu głębokiego oddechu powlokłam się za nimi próbując nie rzucać
się w oczy - co jest cholernie trudne, gdy na rękach trzyma się wielkie pudło.
Poczułam się niezręcznie, gdy stanęłam nad dwójką chłopaków, którzy na moje
szczęście podnieśli swoje tyłki z podłogi. Unikałam spojrzenia szatyna jak
ognia i jednocześnie próbowałam wyglądać normalnie - na dziewczynę, która nie
czuje się urażona i jednocześnie to, że chłopak, który jej się podoba ma ją
gdzieś nie ma na nią żadnego wpływu. Ale jego przenikające tęczówki skutecznie
utrudniały moją próbę bycia wyluzowaną Faye.
- Co
tam masz? - zagadnął Alex pociągając sporego łyka ze swojej butelki. Patrząc na
jego chyboczące się ciało zrozumiałam, że jest już trochę wstawiony... chociaż
"trochę" to słabe określenie. Miał rozbiegane spojrzenie i wyglądał
trochę inaczej niż zwykle.
- To
dla Ryana - uśmiechnęłam się, a chłopak uniósł zdziwiony brwi.
-
Dlaczego? - spytał zdziwiony.
- Bo to
jego impreza urodzinowa? - głos Corrie brzmiał niepewnie. Pomyliłyśmy coś? Czy
może brak świeżego powietrza i duża ilość procentów namieszała chłopakowi w
głowie?
- O
cholera - zaklął Alex nerwowo pocierając czoło.
-
Zapomniałeś? - spytał Justin patrząc na niego jak na idiotę.
- Mogę
się podpiąć pod wasz prezent? Proooszę? - zawył zwracając na siebie uwagę
innych osób, które znajdowały się w pobliżu.
- Ale
z ciebie frajer - usłyszałam za sobą rozbawiony głos z nutką grozy.
Odwróciłam
się w kierunku najpoważniejszego z całej grupy chłopaka, którzy kręcił głową z
niedowierzaniem. Podejrzewam jednak, że tego się spodziewał po tych
niedorajdach. Ryan na pierwszy rzut oka w ogóle nie pasował do tej grupy, ale z
drugiej strony to chyba on zawsze ich pilnował i kto wie jacy by byli bez tego
jego matkowania.
Zerknęłam
krótko na Corrie, która skinęła głową.
-
Wszystkiego najlepszego! - krzyknęłyśmy równocześnie, a Ryan spojrzał na nas z
zaskoczeniem jakby wcześniej w ogóle nas nie widział. Jego usta rozchyliły się,
gdy podsunęłam mu pod nos pudełko z ciastem. Jestem pewna, że gdyby to była
kreskówka jego dolna szczęka uderzyłaby o podłogę. Odwiązał wstążkę rzucając ją
na podłogę, a następnie podniósł wieczko zaglądając do środka. Obserwowałam go
uważnie, a gdy przełknął ślinkę uśmiechnęłam się z satysfakcją.
- Skąd
wiedziałyście, że uwielbiam czekoladę? - spytał.
- Po
prostu jesteśmy genialne - powiedziałam wzruszając ramionami przybijając piątkę
ze swoją przyjaciółką.
Ryan
zabrał ciasto z moich rąk i przytrzymując je na lewej ręce wyciągnął prawą
przyciskając mnie do swojego boku, a następnie powtórzył to samo z Corrie mocno
ją przytulając.
-
Dzięki! Jesteście świetne - powiedział z uśmiechem. - Idę to schować przed tymi
tam - wskazał brodą na swoich kumpli, a następnie obrócił się na pięcie
wychodząc z salonu.
I
nagle znowu poczułam się niezręcznie, dziwnie, trochę podenerwowana i
skrępowana. Stanęłam twarzą do chłopaków trzymając się jak najdalej od Justina,
na którego w ogóle nie zerkałam.
-
Staryyy - zawył Alex uwieszając się na ramieniu szatyna przez co na niego
spojrzałam. Cholera! W moich ustach nagromadziła się ślina, którą co chwilę
musiałam połykać. Czy on musi na mnie tak działać?!
-
Cuchniesz - warknął próbując odsunąć się od czarnowłosego na co najmłodszy z całej
grupy zachichotał. - Ile ty już wypiłeś idioto?
Alex
podniósł do góry rękę kręcąc nią na boki.
- Alex
jest tutaj od dwóch godzin, więc domyśl się ile wypił - wtrącił się Jaxon
próbując odebrać swojemu kumplowi butelkę.
-
Żałuj, że nie byłeś na balu - powiedział czarnowłosy uparcie wisząc na ramieniu
Justina, który coraz bardziej się irytował. Szatyn próbował się od niego
odsunąć ale im bardziej się starał tym bardziej Alex zaciskał ramię wokół jego
szyi. - One - wskazał na nas ręką przeciągając każde kolejne słowo - wyglądały
jak księżniczki - uśmiechnął się. - Seksowne księżniczki - dodał puszczając
oczko. Moje policzki zapiekły, od razu potrząsnęłam głową próbując schować się
za kurtyną włosów i jednocześnie próbując wciąż wszystko i wszystkich widzieć. Może
się zawstydziłam ale nadal chcę wiedzieć co się dzieje. Justin spojrzał na mnie
mierząc mnie dokładnie wzrokiem, zlustrował całą moją sylwetkę. W mojej głowie
od razu odezwał się złośliwy głosik sugerujący, że chłopak nie dowierza, że
ktoś taki jak ja może wyglądać seksownie czy w jakikolwiek sposób dobrze. Może
przydałaby mi się jakaś terapia na której ktoś nauczyłby mnie jak akceptować
siebie? Corrie stała z otwartymi ustami przez kilka sekund, a później zaczęła
nerwowo chichotać.
-
Dobra koniec stary, idziemy na górę żebyś trochę się ogarnął - mruknął Justin
ciągnąc za sobą chłopaka.
Westchnęłam.
Nie dlatego, że byłam zła, nie dlatego, że wyszedł ale dlatego, że chciałam
żeby tu został. Z jakiegoś powodu czuję, że coś mnie do niego przyciąga. Bez
względu na wszystko ciągle chcę być blisko.
*
Siedziałam
na sofie podpierając brodę na rękach, moje łokcie wbijały się w uda ale nie
sprawiało mi to bólu. Wszystko było fajniejsze, prostsze i łatwiejsze. Czułam,
że nie do końca jestem sobą przez ilość alkoholu, który wypiłam. Muzyka była
głośniejsza, ludzi było więcej, a atmosfera zdecydowanie była imprezowa, wręcz
balangowa. Nie tak jak kilka godzin wcześniej. Na moje czoło opadł ciemny
kosmyk włosów, zezując spojrzałam na niego i zachichotałam. To były włosy.
Śmieszą mnie moje włosy... co jest ze mną nie tak?!
-
Cześć - usłyszałam głos przez który poczułam dreszcze na całym ciele.
Poruszyłam ustami ale nie wyszło z nich żadne słowo, więc znowu zachichotałam
trzepocząc rzęsami. Szatyn opadł na miejsce tuż obok mnie. - Widzę, że się
dobrze bawisz - dodał z rozbawieniem. Spojrzałam na niego co wywołało uścisk w
moim żołądku i przyjemne dreszcze wzdłuż kręgosłupa. Justin wyglądał tak dobrze
i był na wyciągnięcie ręki, a mimo to wciąż był nieosiągalny. Sięgnęłam po
puszkę mojego piwa pociągając z niej kilka łyków. Nie powinnam tego robić ale
lepsze było to od użalania się nad sobą.
-
Chyba nie powinnaś już więcej pić - odezwał się.
- Co?
- odwróciłam się do niego bokiem. Chciało mi się śmiać. Praktycznie prawił mi
kazania podczas gdy sam był nieźle wstawiony. Świadczył o tym obcy uśmiech, którego
jeszcze nie znałam, dziwnie świecące się oczy i cała reszta.
-
Jesteś pijana.
- Nie
wiem o co ci chodzi jestem całkiem trzeźwa, - usprawiedliwiłam się - ale wydaje
mi się, że ty już nie.
- Co
takiego?! - oburzył się. - Ja się nie upijam! - krzyknął wyrzucając ręce do
góry. To jedynie utrzymało mnie w przekonaniu, że jest troszkę wstawiony. Może
nie pijany, ale szumi mu w głowie. Oparłam się o poduszki za sobą wciąż siedząc
bokiem do Justina. Czy to źle, że chcę go pocałować? Palcami odciągnęłam
denerwujące włosy do tyłu nie spuszczając z niego wzroku. Chłonęłam każdą
sekundę, gdy niepewnie zerkał na mnie. Nie miałam żadnych oporów, gapiłam się
na niego i jedynie brakowało, by ślina zaczęła skapywać z moich ust. Dobrze, że
nie byłam, aż tak pijana.
-
Strasznie tu gorąco, zauważyłaś? - zapytał poprawiając kołnierzyk swojej
koszulki. Zmarszczyłam czoło kręcąc mocno głową. Co on gada? Nie jest, aż tak
źle. Jest ciepło, to tyle.
- Może
to dlatego, że ty jesteś gorący? - powiedziałam nagle nie kontrolując tego co
wychodzi z moich ust. Czułam się jakby część mojego mózgu była wyłączona. Nie
miałam pełnej kontroli nad swoją wylewnością. Poczułam, że zaczynam się
rumienić, więc szybko zasłoniłam twarz dłońmi. - Boże, przepraszam! Nie
chciałam tego mówić! - niemal krzyknęłam czując się trochę zażenowana. Justin
zaczął się śmiać, ale nie we wredny czy ironiczny sposób. Rozbawiłam go.
Odsłoniłam twarz i uśmiechnęłam się do niego chociaż moje policzki były
czerwone. Nawet nie zauważyłam kiedy przysunął się jeszcze bliżej. Zdębiałam,
gdy nachylił się do mojego ucha. Czułam jego gorący oddech na skórze, przez
którą przechodziły przyjemne dreszcze pomimo tego, że cała się spięłam.
- Nie -
powiedział a jego ciepły oddech otulił moje ucho, - wydaje mi się, że to twoja
wina Faye - powiedział poważnym tonem. - To ty jesteś gorąca.
Czułam
ciepło rozchodzące się po klatce piersiowej, moje serce biło w nienaturalnie szybkim
tempie. Z jakiegoś powodu ciężko było mi
złapać oddech, czułam się naprawdę słaba. I nagle dotarło do mnie, że to nie
była wina alkoholu tylko Justina. Odwróciłam głowę spoglądając na niego z
rozchylonymi ustami, uśmiechał się pod nosem zadowolony z siebie. Gwałtownie
podniosłam się ze swojego miejsca czując, że potrzebuję trochę świeżego,
zimnego powietrza. Teraz.
-
Naprawdę mi gorąco - wymamrotałam pod nosem.
Łapałam
krótkie oddechy rozglądając się w panice za Corrie. Nagle w salonie Ryana
zrobiło się duszno, powietrze było jakieś dziwnie gęste, ciężkie i zastanawiałam
się czy to aby na pewno wina Justina, moja własna czy może po prostu choruję na
coś i nawet o tym nie wiem? Ewentualnie mam omamy, przysnęłam zmroczona
okropnym piwem i teraz mam omamy. Ostatnia wersja jest chyba najbardziej
prawdopodobna. Zrobiłam kilka kroków, a przed moimi oczami pojawiły się czarne
kropeczki. Zamrugałam energicznie powiekami próbując się ich pozbyć ale było
ich jeszcze więcej. Jedyną osobą, która mogła mi pomóc i którą tu znałam był
Justin. Odwróciłam się gwałtownie w stronę sofy, na której chyba dalej siedział
chłopak. Nie wiedziałam czy aby na pewno nadal się tam znajduje, bo mroczki
przed oczami utrudniały mi dosłownie wszystko.
-
Faye? - usłyszałam głos chłopaka, który zbliżał się do mnie szybkim krokiem.
Zamknęłam oczy próbując złapać chociaż trochę powietrza. - Źle się czujesz? -
spytał z troską. Nie odpowiedziałam, skupiałam się na tym, by oddychać.
Poczułam duże ręce na swojej talii i z jakiegoś powodu nie wzdrygnęłam się tak
jak zawsze robiłam to, gdy ktoś mnie dotykał. Wiedziałam, że się przemieszczam
chociaż czułam się jakbym w ogóle nie była w swoim ciele tylko gdzieś daleko.
Dopiero gdy zimny powiew wiatru otulił moją twarz otworzyłam oczy. Jakimś cudem
stałam przed domem Ryana, a dłonie Justina wciąż znajdowały się na mojej talii.
-
Muszę usiąść - powiedziałam i gwałtownie opadłam w dół zajmując miejsce obok
drzwi nie zwracając uwagi na wystraszoną minę Justina, który chyba myślał, że
coś sobie teraz zrobię. Posadzka na której usiadłam była sucha pomimo
deszczowej pogody, wszystko przez dach, który osłaniał to miejsce. Podwinęłam
nogi chowając między nimi głowę, oddychałam ustami wypełniając płuca zimnym,
świeżym powietrzem. Powoli wszystko wracało do normy. Czy mi się tylko wydaje
czy prawie zemdlałam przez Justina? W jakiś sposób przyczynił się do tego też
alkohol ale to była jego wina. On mnie prawie zabił! To przez niego zrobiło mi
się tak gorąco! Nie jestem na nic chora ani nie śnię. To wszystko jest
prawdziwe.
Gdy
poczułam się lepiej podniosłam głowę. Na przeciwko mnie siedział Justin, a
raczej klęczał patrząc na mnie uważnie, przyglądał mi się oceniając Bóg wie co.
-
Wszystko w porządku? - spytał, a ja skinęłam głową w odpowiedzi. - Nawet nie
wiesz jak mnie wystraszyłaś - dodał wypuszczając powietrze ze świstem.
-
Zrobiło mi się słabo - odpowiedziałam splatając palce na kolanach. - Strasznie
tam duszno - dodałam z głupawym uśmiechem.
Justin
usiadł obok mnie zadzierając głowę do góry przez co jego szczęka wyglądała na
jeszcze mocniej zarysowaną niż zwykle. Wspominałam jaki jest przystojny i
pociągający?
- Tak,
duszno - uśmiechnął się jakby wiedział, że to on podniósł temperaturę mojego
ciała samymi słowami. Zazdroszczę mu tej pewności siebie. Też chciałabym taka
być, ale z moją tendencją do robienia z siebie idiotki to będzie trudne. Pomimo
tego, że prawie zemdlałam i niskiej temperatury na zewnątrz wciąż czułam
alkohol w swoim organizmie. Patrzyłam przed siebie, a obraz przechylał się to w
jedną to w drugą stronę. Przełknęłam ślinę czując świdrujące spojrzenie na
swojej twarzy i wiedziałam, że to jego karmelowe tęczówki.
- Nie
było cię na balu - niewiele myśląc wyrzuciłam to z siebie robiąc smutną minę.
To naprawdę mnie w jakiś sposób bolało. Justin westchnął głośno, a jego lewa
dłoń pociągnęła za końcówki włosów.
-
Jestem pewien, że pięknie wyglądałaś - uśmiechnął się. - A raczej jak -
przerwał unosząc do góry palce robiąc w powietrzu cudzysłów - seksowna
księżniczka. Ciekawe jak tam Alex?
- Nie
zmieniaj tematu - mruknęłam obrażalskim tonem podciągając kolana jeszcze
bliżej. Splotłam na nich palce i oparłam głowę patrząc na jego twarz. Ciekawe
jak się całuje? Pewnie jest w tym dobry... bardzo dobry.
- Nie
mówiłem, że przyjdę - odpowiedział po chwili ciszy.
-
Ale...
-
Zapytałem tylko, o której się zaczyna - wzruszył ramionami przerywając mi.
-
Jaxon mówił, że miałeś przyjść.
-
Jaxon mówi dużo różnych rzeczy - westchnął.
-
Gdzie byłeś?
- Nie
muszę ci się tłumaczyć Faye - powiedział szorstko.
Przymrużyłam
oczy marszcząc czoło. Nigdy się z nim nawet nie zaprzyjaźnię, prawda?
Rozmawiamy ale to nigdy nie będą rozmowy o jakich marzę. Nigdy nie będzie czuł
do mnie tego co ja czuję do niego. Nie mam całej wieczności, by na niego czekać
chociaż coś mi mówi, że byłoby warto ale nie mam sił, by ciągle znosić
wszystkie żale, przeżywać niedopowiedziane obietnice i użerać się z jego
denerwującymi koleżankami, których ma na pęczki. Skinęłam niechętnie głową
wstając. Od razu złapał mnie za rękę. Zaskoczona spojrzałam na niego.
- Nie
obrażaj się - powiedział.
- Nie
obraziłam się - wydukałam. Jego palce otoczyły moją dłoń, były trochę szorstkie
ale to w żaden sposób nie odejmowało mu uroku. Skup się Faye, pomyślisz o tym w domu - skarciłam się w myślach.
-
Właśnie, że tak - odparł podnosząc się z posadzki. Wciąż trzymał moją dłoń.
Nasze ciała dzieliły centymetry, które były dla mnie jak kilometry, których
miałam nigdy nie pokonać. Zagryzłam wargę zerkając na jego twarz, był tak
blisko, że bałam się, że usłyszy moje serce. Jego twarz była perfekcyjna, jego
karmelowe oczy wpatrywały się we mnie ale zdecydowanie nie w ten sam sposób co
moje przeciętne niebieskie tęczówki w jego.
- Faye
- zaczął, - musisz z tym przestać.
- Z
czym?
-
Wiesz o czym mówię - westchnął głośno, a ja spuściłam oczy gapiąc się na jego
buty. - Naprawdę cię lubię, ale mówiłem ci już, że to nie ma sensu -
powiedział.
- Może
nabrać sensu - wydukałam zawstydzonym głosem.
Justin
wypuścił głośno powietrze, a palce, które oplatały mój nadgarstek wzmocniły uścisk.
Czułam jak jakieś iskierki przeskakują z jego ręki na moją i odwrotnie,
chciałam wierzyć, że on odczuwa to samo ale podświadomość podpowiadała mi, że
tak mi się tylko wydaje.
-
Jestem graczem - oblizał usta. - Nie umawiam się na randki, nie zakochuję się i
nie chcę żebyś była rozczarowana - wyjaśnił po kilku długich sekundach ciszy. -
Zasługujesz na kogoś kto będzie cię dobrze traktował i kto zostanie z tobą na
zawsze - dodał. - Rozumiesz?
Nie
rozumiałam.
Ale
pomimo tego potulnie skinęłam głową. Jak do cholery mam się wyleczyć z
wszystkich uczuć, które mi towarzyszą chcąc utrzymać z nim jakiś kontakt? To
będzie wracało jak bumerang przy każdej okazji. Puścił moją rękę przez co od
razu na niego spojrzałam, uśmiechał się lekko, prawie niewidocznie i tak...
idealnie. Nachylił się do mojego policzka zostawiając na nim pocałunek.
Rozdziawiłam usta jak ryba, gdy jego miękkie wargi dotknęły mojej skóry, a
milion dreszczy przeszło przez całe moje ciało.
-
Wracam do środka - powiedział otwierając drzwi. Stałam w miejscu zbyt oszołomiona,
by chociażby mrugnąć, palcami przesunęłam po miejscu, w którym zostawił odcisk
swoich warg. Czułam jakby jego usta wciąż tam były chociaż trwało to może
pięć-dziesięć sekund. Byłam zdezorientowana. Co Justin miał na myśli mówiąc, że
jest graczem? Kto w ogóle tak mówi?! To brzmi jak tekst z jakiegoś filmu!
Miałam tylko nadzieję, że stanie się coś co zmieni jego zdanie i co sprawi, że
zmieni zdanie, a ja poznam smak jego ust i będę się upijać tą chwilą jeszcze
bardziej niż tym zwykłym nic nie znaczącym dla niego buziakiem. A jeśli nie...
będę płakać przez kolejny rok użalając się nad sobą lub znajdę kogoś innego.
Kogoś kto zdecydowanie jest mną zainteresowany i kogoś kogo nie lubi Justin.
Levi.
* * *
~ Oj Faye, Faye coś ty się tak uparła na
tego Levi'ego, próbujesz komuś zrobić na złość? ;) Myślicie, że to dobry
pomysł? ;>
~ 89 komentarzy pod poprzednim rozdziałem
-przysięgam jak to zobaczyłam to siedziałam z otwartą buzią nie wiedząc co
powiedzieć. I o dziwo większość z tych komentarzy to więcej niż
"fajne". Bardzo-bardzo-bardzo Wam dziękuuuję! :) Nawet nie wiecie jak
to napędza do pisania haha.
~ Gdybyście tak mogły polecać Pure i tagować
na twitterze #PureFF - nie obraziłabym się.
~ Przypominam o podpisywaniu się w
komentarzach!
Pytania? ~ #PureFF ~ Polecam: CollisionFanfiction
Tu @TinyElephant genialny rozdział
OdpowiedzUsuńDobry pomysł, Faye. Stęstniłam sie już za tym opowiadaniem. Myślałam, że sobie nas ospuściłaś. Ale teraz sie ciesze jak głupia z tego rozdziału. :*
OdpowiedzUsuń@aleksandraa984
Faye ma plan! Nic nie działa bardziej na faceta niż zazdrość o drugiego xD Bardzo mi się podoba ten rozdział i już nie mogę doczekać się kolejnego ;)
OdpowiedzUsuńświeenty rozdział!! :>
OdpowiedzUsuńczekam na następny :)
@ilysm_jb_smg
rozdział jest świetny :)
OdpowiedzUsuńFaye, wymsknęło ci się co nieco haha :)
Czekałam kiedy dodasz i się doczekałam :)
No i nie zawiodłam :)
@GladYouCame_xx
Super.super i jeszcze raz super. Podoba mi się to jak rozwijasz cały rozdział i oddzielne tematy rozdziału. Super piszesz i oby tak dalej :*
OdpowiedzUsuńP.s. wcale bym się nie obraziła jakbyś dawała częściej rozdziały bo są boskie <3
jeju kocham to opowiadanie sdfgfds nie mogę się doczekać następnego:) i muszę przyznać, że to będzie ciekawe gdy zacznie spotykać się z Walkerem.
OdpowiedzUsuńGenialnie ♥ serio juz nie moge sie doczekac ♥ fajnie będzie zobaczyć zazdrosnego Justina ♡ @thatxpowerx
OdpowiedzUsuńJejciu, czekam nn <3
OdpowiedzUsuńModliłam się żeby ją pocałował ;x
OdpowiedzUsuńA tak ode mnie to świetne czekam na następny :)
@TrueStory608
Oj ! Justin - radziłabym mu się przygotować na lekki szok ^^ bo Faye " coś " ciągnie do Levi'ego !
OdpowiedzUsuńRozdział ogólnie świetny <3
Zakochałam się w tym opowiadaniu *-*
Ami ♥
Jejku, cudny rozdział! <3 Myślałam, że jednak się pocałują ;') Błagam Faye, tylko nie ten Levi ;x Ahhh, jaki Justin nieugięty. Mam nadzieję, że w końcu go coś ruszy i bardziej zainteresuje się Faye <3 Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Buziaki xx @madlajn_x
OdpowiedzUsuńKocham ich relację. Tą dziwną, pokrętną relację. Uwielbiam ich oboję. Mimo że nie są razem mogłoby tak zostać. Są idealnii / @joogobel
OdpowiedzUsuńKocham!!!!! @maja378
OdpowiedzUsuńohhh, cudowny rozdzial /daga
OdpowiedzUsuńświetny rozdział!
OdpowiedzUsuńświetne xx
OdpowiedzUsuńNiesamowity! Jak Jus mówił, że jest graczem to mi sie tak przykro Faye zrobiło, że miałam łzy w oczach, aaah. to jedyne polskie ff, ktróre jest tak zajebiste! do nastepnego. @Gaxx_
OdpowiedzUsuńxoxo
cudowny! czekam z niecierpliwością na nn :) @misteelly
OdpowiedzUsuń♥ boski
OdpowiedzUsuńJeju <3 Genialne!
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się kolejnego <3 Świetna jesteś *o*
OdpowiedzUsuńKOCHAM <3<3
OdpowiedzUsuńIdealny jak zawsze, dziękuję, że to piszesz x /@carolineswaggy
OdpowiedzUsuńSUPER *.* !!
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział. Tata Faye jest trochę straszny. Tyle od niej wymaga. Nie wiem jak udaje jej się zachować spokój. Alex był uroczy jak wyskoczył z tymi księżniczkami haha. I w ogóle wszyscy z paczki chłopaków są świetni aw. No i Justin też. Możecie być na niego złe, ale ja uważam, że to słodkie, że nie chce niczego więcej z Faye, bo wie, że ona zasługuje na kogoś lepszego. A co do jej pomysłu z Levim to mam mieszane uczucia. Chce wzbudzić w Justinie zazdrość jego kosztem. Oj, niedobrze. Ale zazdrosny Bieber to będzie to co lubię haha. Nie mogę się doczekać kolejnego, pozdrowionka. :) x
OdpowiedzUsuńOmg genialny ily <3
OdpowiedzUsuńsuper super blog tylko szkoda że trzeba tak długo czekac na rozdziały :(
OdpowiedzUsuńBoski, czekam na kolejny <3 @luvmyZaynn
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Ja i tak wiem, że Justin się w niej zakocha! JA TO CZUJĘ XD już nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów! Baaaardzo dziekuję Ci za to że piszesz to opowiadanie! <3
OdpowiedzUsuń@JustenAkaMyLove
Aww Faye pijana? :D Jest taka urocza! a Justin... Brr, wielki mi gracz, kutas nie gracz. A niech będzie o nią zazdrosny, to mnie kręci! Niech Faye zacznie się spotykać Levim, wydaje mi się być koleś bardzo spoko. No i potrafi tańczyć. Najbardziej przeraża mnie ojciec głównej bohaterki, straszny sztywniak :o
OdpowiedzUsuń+ dziękuję za polecenie bloga! <3 Czekam na kolejny.
Tak bardzo Cię kocham! <3
OdpowiedzUsuńZ każdym rozdziałem uwielbiam to FF coraz bardziej. O ile jeszcze można bardziej :)
@ayejdbx
Jak zawsze ekstra!!! W Twoim FF kocham to, że nie da się przewidzieć co będzie w kolejnym rozdziale, co oznacza, że jest o wiele lepsze od innych!!!
OdpowiedzUsuńWpadajcie do mnie:
1d-one-direction-imaginy.blogspot.com
Cudny rozdział ^_^ Faye i Levi? Ciekawe co na to Justin :D Pewnie przestanie być taki 'nieprzystępny'. Trzymam kciuki za Faye.
OdpowiedzUsuńświetny ♥
OdpowiedzUsuńJezu, jesteś taka niesamowita <3 twoje blogi są zdecydowanie moimi ulubionymi, a czytam ich naprawdę duuużo. Uwielbiam to ! Końcówka nieco smutna, zrobiło mi się szkoda Faye :c ale cóż, wierze, że potem będzie lepiej :D
OdpowiedzUsuńJesteś najlepszą blogerką jaką znam! Piszesz najlepsze opowiadania! Czego chcieć więcej..? <3 czekam niecierpliwie na NN ! :*
OdpowiedzUsuńTak bardzo idealnie ♥ @Froyska
OdpowiedzUsuńŚwietnie! Najlepsze opowiadanie jakie czytałam. Czekam z niecierpliwością na nexxt :) wydaje mi się że jest takie inne niż wszystkie ahahah
OdpowiedzUsuńJeśli mogłabyś zajrzeć do mnie (claustrophobic-fanfiction.blogspot.com) byłabym mega bardzo świetnie wdzięczna ;) dziękuję!
Ps. Kocham cię ❤️ @travel_to_x
To z Jezusem Chrystusem mnie rozjebało XDDDD
OdpowiedzUsuńDobry rozdział, taki z humorem i szczyptą romantyzmu :3
Oby takich więcej c:
ROZDZIAŁ CUDOWNY!!!! <3333 W OGÓLE TY JESTEŚ CUDOWNA!!! BARDZO SIĘ CIESZĘ, ŻE PISZESZ TO OPOWIADANIE. JEST NAPRAWDĘ ZAJEBISTE <3333
OdpowiedzUsuńJUSTIN NIE RAŃ FAYE!!!!!! ;''((((
Hmm Faye i Levi.. Myślę, że pasowaliby do siebie.. Albo ona zrobi to na złość Justinowi.. Działoby się, d z i a ł o!!!! XDD
Czekam na następny z niecierpliwością :))
@PERFXNIALLEH
kocham kocham kocham ♥♥♥ ojej Faye i Justin jak słodko.. Ja jestem za tym Levim może Justin się wtedy obudzi ;))
OdpowiedzUsuńCzemu bawisz sie moimi uczuciami?? Ten rozdział był taki cjekciapcubwicoqbxygqovuhfgalcoqpfubzkciqhfurnwjifueoqkzjncjslcj!! Nie.. Nic.. Chce tylko żeby Justin i Faye byli razem.. Niech że Justin przestanie udawać że jej nie kocha czy jak to tam nazwać. Czekam na kolejny rozdział i życze duuuużo weny :)
OdpowiedzUsuń@dariam01 ♥
O rany, Justin lajsdjkhasjkdfhasfkhjvbdahca Faye chce sprawić, by Justin był zazdrosny. Ha, sprytna dziewczynka haha oby jej się udało i Justin przejrzał na oczy! Czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuń@bieberauss
A juz mialam nadzieje, ze sie pocaluja. Faye bedzie wzbudzala zazdrosc w Justinie? Wohoo to bedzie sie dzialo.
OdpowiedzUsuńPrzestalas mnie informowac, a poprzednie rozdzialy komentowalam, i podawalam, ze zmienilam nick z @justadream97 na @akaqomez jakbys mogla mnie dalwj informowac o nowych rozdzialach to bedzie mi milo :-) - @akaqomez
Zakochałam się w tym opowiadaniu *__* Jest cudowne. Justin jest taki słodki dla Faye. Mam nadzieję, że nie uda jej się z Levim a Justin jakoś nato zareguje. Z resztą nie rozumiem Justina, ale ok, haha. Czeeekam. Proszę dawaj szybko następny <3 / @bizzleakamybosa
OdpowiedzUsuńjakim cudem piszesz tak zajebiste rozdziały???? kocham xoxo
OdpowiedzUsuńKocham <333
OdpowiedzUsuńKto to Levi <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie,świetnie piszesz ;) czekam nn xx @forevermindSWAG
OdpowiedzUsuńCudne, czekam na nn <33
OdpowiedzUsuńŚwietny! <3 Czekam już na kolejny
OdpowiedzUsuńPrzez chwilę zapomniałam o tym blogu zupełnie, jednak na szczęście miałam tylko jeden rozdział do nadrobienia. Bogu niech będą dzięki, bo gdyby było ich więcej, zapewne nie chciałoby mi się nadrabiać.
OdpowiedzUsuńTakże tak.
Rozdział cudowny, podobnie jak wszystkie do tej pory. Szczerze mówiąc... nie chcę żeby Faye była na razie z Justinem. Niech się skupi na kimś innym, może wtedy Jay zobaczy, że ona wcale nie jest taka zła jak mu się wydaje. Albo i nie. Prawdę mówiąc nigdy nie lubiłam "happy endów" i tyle.
Cóż, czekam na nowy rozdział :)
Ahh, zapomniałabym:
UsuńI oczywiście... zapraszam do mnie! *wymuszona radość* na:
lust-jbfanfiction.blogspot.com
Wiem, że to nie ładnie tak spamować, więc śmiało możesz usunąć ten komentarz :)
Świetny rozdział. Czekam na nn <33333
OdpowiedzUsuńCudowny <3 kiedy kolejny? :)
OdpowiedzUsuńJeju wciągneło mnie. wspaniały <3 @szarymalik
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny? Jest cudowny! @Alex_JB
OdpowiedzUsuńOMG cudowny rozdział tefcd3r Może jak Faye będzie umawiała się z Levim to Justin będzie zazdrosny i w końcu będą razem! fnkdvfdcs
OdpowiedzUsuńczekam na następny !!!
Mogłabyś mnie informować? @luvswifts