FAYE
Uderzył
mnie ostry zapach alkoholu i papierosów, a zimny dreszcz wstrząsnął moim
ciałem. Poruszyłam ustami ale nie potrafiłam wykrztusić chociażby słowa. Palce
chłopaka coraz mocniej wbijały się w moją skórę powodując nieprzyjemne uczucie
bólu. O dziwo wcale nie miał wściekłej miny, jego oczy nie błyszczały od
wrogości a od łez. Wcale nie wyglądał na typowego zbira opisywanego w
książkach. Wykrzywiłam usta w grymasie, a on od razu poluzował swój uścisk.
Przełknęłam gulę w gardle uświadamiając sobie, że nieznajomy nie jest
niebezpieczny. No, a przynajmniej miałam taką nadzieję. Miał delikatne rysy
twarzy, smutne oczy i ciągle pociągał nosem.
- W
porządku? - odezwałam się drżącym głosem robiąc dyskretnie krok w tył i tym
samym całkowicie wyzwoliłam się z jego uścisku. Nieznajomy zaśmiał się gorzko
co ponownie przyprawiło mnie o zimne dreszcze. Pokręcił mocno głową, a
następnie uniósł lewą dłoń, w której trzymał butelkę taniego wina, pociągnął
kilka porządnych łyków alkoholu, a następnie przetarł usta rękawem swojej
kurtki.
-
Pomyliłem cię z kimś - wymamrotał niewyraźnie. Zachwiał się niebezpiecznie ale
zaraz odzyskał równowagę i uśmiechnął się do mnie lekko. Zdecydowanie był
jeszcze w jakimś stopniu trzeźwy ale coś mi mówiło, że dużo mu nie brakuje do całkowitej
utraty świadomości. Gorączkowo zaczęłam się zastanawiać co mam teraz zrobić.
Zdecydowanie nie powinnam go tutaj zostawić, bo narobi sobie kłopotów. O tak,
przejmuję się losem zupełnie obcego chłopaka i nic na to nie poradzę. Nie znam
go, ale nie chcę, by coś mu się stało. Nikomu nie życzę źle i nie chcę, by
komukolwiek działa się krzywda. Był pijany i byłam pewna, że jeśli tu zostanie
sam kłopoty szybko go odnajdą. Ale z drugiej strony co mogłabym zrobić? Zabrać
go do domu? Już widzę miny rodziców! Weszłabym do domu i powiedziała coś w
stylu spotkałam pijanego nastolatka na
ulicy, macie coś przeciwko, by się u nas przespał? Tata by mnie chyba
wydziedziczył. Nieznajomy ponownie wręcz przyssał się do butelki i nie
przestawał pić dopóki nie opróżnił jej do końca. Odrzucił szklany przedmiot na
bok, a błogi uśmiech zagościł na jego ustach. Świetnie, zaraz będzie jeszcze
bardziej pijany niż wcześniej!
-
Potrzebuję nowej dziewczyny - powiedział sam do siebie chowając ręce do
kieszeni swoich spodni. Kiwał się lekko na boki jakby wiał silny wiatr. I wtedy
dotarło do mnie, że może jednak nie zawsze powinnam pomagać innym i, że może
zamiast stać jak kołek powinnam rzucić się do ucieczki? Nerwowo odgarnęłam
kosmyki włosów spoglądając na niego uważnie.
- Ej!
- krzyknął nagle gapiąc się na mnie wielkimi oczami. Po łzach nie było już
śladu, jego tęczówki błyszczały jedynie tak jak zawsze, gdy ludzie są pijani.
-
Tak?
-
Jesteś dziewczyną!
Też
mi odkrycie! Pochyliłam głowę zerkając na swoją sylwetkę. Czy on wcześniej myślał,
że jestem facetem?
- Tak
- odpowiedziałam urażonym tonem.
- I
jesteś całkiem ładna! - dodał ochoczo kiwając głową. - Zostań moją nową
dziewczyną!
Zamrugałam
energicznie swoimi powiekami. Skąd urwał się ten dzieciak? Ręce dosłownie
opadły mi z bezradności. On tak na poważnie? Najpierw wydaje mu się, że jestem
facetem, a teraz chce, żebym została jego dziewczyną?! Na litość Boską! Ja go
nawet nie znam! Brakowało mi słów, nie wiedziałam jak mam odpowiedzieć, co mam
powiedzieć i jak wybrnąć z tej sytuacji. Wstrzymałam oddech, gdy chłopak
nachylił się w moją stronę.
-
Chaz! - usłyszałam czyjeś wołanie. O dziwo dobrze znałam ten głos. Odwróciłam
głowę spoglądając na drugą stronę ulicy, gdzie stało zaparkowane auto z
otwartymi drzwiami od strony pasażera. Justin szedł szybkim krokiem w naszym
kierunku, a raczej w kierunku Chaza. Nerwowo przebiegłam palcami przez swoje
włosy uświadamiając sobie, że moje drobne kłamstewko odnośnie powrotu do domu
wyszło na jaw. Nieśmiało podniosłam wzrok na szatyna, który był już prawie przy
nas, a ten zrobił minę jakby zobaczył ducha. Upsss...?
- Co
ty tu robisz? - spytał marszcząc czoło.
- Idę
do domu.
- Nie
miałaś przypadkiem złapać autobusu albo po kogoś zadzwonić?
-
Zmieniłam zdanie - wzruszyłam ramionami. - No i lubię wieczorne spacery.
Jeśli
wzrok mógłby zabijać to prawdopodobnie byłabym właśnie trupem leżącym na
chodniku. Lepiej żeby nie zaczynał jakichś głupich wywodów, bo nie zniosę tego.
Na szczęście Justin pokręcił głową i przeniósł spojrzenie na swojego - jak
mniemam - kumpla.
-
Chaz, twoja matka cię szuka - powiedział.
-
Powiedz jej, że mam randkę.
-
Jaką randkę? - spytał zaciekawionym głosem Justin, a następnie pociągnął kilka
razy nosem i strasznie się skrzywił. - Stary, czy ty wiesz jak strasznie
cuchniesz?
- Mam
randkę z nią! - krzyknął pokazując na mnie palcem. Czy on jest jakiś psychiczny
czy coś? Uśmiechnął się głupkowato, a następnie ukłonił i wyciągnął w moim
kierunku rękę. - Nie wstydź się Abby.
Justin
klepnął się w czoło r0biąc załamującą minę. Kim jest Abby? Ja jestem Abby?
- To
moja koleżanka Chaz, a nie Abby.
-
Ale...
Justin
odwrócił się w stronę samochodu i ręką dał komuś znak, nie minęła chwila, a
Alex już szedł do nas szybkim krokiem. Uśmiechnął się do mnie szeroko, gdy
tylko stanął obok Chaza. Zaczęli z nim rozmawiać, tłumaczyć co jest
rzeczywiste, a co nie. Tutaj kończyła się moja rola, marzyłam już tylko o
położeniu się w łóżku. Zaczęłam się cofać, bardzo dyskretnie nie chcąc zwracać
na siebie uwagi. Odwróciłam się do nich plecami i zrobiłam dwa kroki do przodu.
- Ani
się waż - usłyszałam surowy głos za sobą. Westchnęłam głośno, czy Justin
właśnie zamienia się w mojego ojca czy co?
-
Tylko nie mów, że on jest twoim chłopakiem! - jęknął żałośnie nieznajomy mi
chłopak pocierając czoło ręką.
- Nie
jest - odpowiedziałam wywracając oczami.
-
Faye,- zaczął szatyn spokojniejszym i zdecydowanie milszym głosem, - odwiozę
cię i...
- Nie
musisz, w dodatku masz kim się zająć - uśmiechnęłam się do niego. - Nic mi nie
będzie, od lat wracam sama do domu o tej porze, więc poważnie Justin, zajmij
się swoim pijanym kolegą.
-
Jesteś pewna?
-
Tak.
- Jak
coś ci się stanie i będę miał wyrzuty sumienia do końca życia to...
- Jesteś gorszy od mojej mamy - ponownie mu przerwałam
wywracając oczami. - Do zobaczenia.
Ponownie chciałam się obrócić i ruszyć w kierunku domu,
ale oczywiście nie było mi to dane. Justin złapał moje ramię, spojrzałam na
niego pytająco. Gdyby nie zmęczenie pewnie właśnie dostawałabym ataku serca i
drgawek czy czegoś w tym rodzaju.
-
Napisz do mnie jak wrócisz.
-
Tyle, że nie mam twojego numeru - odpowiedziałam.
-
Poważnie? Jak ktoś może nie mieć mojego numeru?
-
Widocznie nie jesteś tak super popularny jak ci się wydaje.
Zaskoczyłam
go swoją odpowiedzią, samą siebie zresztą też. Czy ja serio mu... odpyskowałam?
Otworzył usta, by po chwili je zamknąć. Uśmiechnął się jakby wydarzyło się
właśnie coś zaskakująco miłego i wyciągnął z kieszeni swoich spodni telefon, a
następnie poprosił o mój. Dobrze, że to on wklepywał cyferki, bo mi zajęłoby to
tydzień, szczególnie, że drżenie rąk powróciło szybciej niż się tego
spodziewałam. Przycisnęłam telefon do klatki piersiowej robiąc kroki do tyłu.
- Do
zobaczenia - powiedział Justin na odchodne wracając do swoich kolegów.
Szłam
dalej, spokojnym krokiem. Nie docierało do mnie co się wydarzyło. I nagle, gdy
minęłam skrzyżowanie przy jednej z alejek niemal pisnęłam z podekscytowania.
Mam jego numer! On ma mój numer! Powiedział "do zobaczenia", czyli chce się jeszcze ze mną zobaczyć!
Spędziłam z nim pół wieczoru! Ogromny uśmiech wpełzł na moje usta i nie
potrafiłam się go pozbyć. Policzki powoli zaczynały mi drętwieć i boleć.
Cieszyłam się sama do siebie przez całą drogę do domu i właśnie wtedy, gdy
przekroczyłam próg domu mój telefon zawibrował i wydał z siebie krótki dźwięk.
Zrzuciłam z ramion kurtkę, przekręciłam zamek w drzwiach i dopiero gdy
znalazłam się na piętrze wyciągnęłam swój telefon.
Justin:
Nie wiedziałem, że mieszkasz tak daleko.
Całą
drogę do pokoju zajęło mi domyślenie się o co chodziło Justinowi. Skąd on niby
wie gdzie mieszkam? Przecież nie jest taki głupi żeby włóczyć się za mną i...
wtedy do mnie dotarło, że jednak byłby do tego zdolny.
Ja:
Poważnie? Śledziłeś mnie?
Nie
byłam na niego zła, byłam zdziwiona. Kto normalny włóczy się za obcą, zwykłą
dziewczyną tylko po to, żeby upewnić się, że wróci bezpiecznie do domu? Byłam
przyzwyczajona do wieczornych powrotów, bo autobusy bardzo często uciekają mi
sprzed nosa, no i wciąż nie mam samochodu ani tym bardziej prawa jazdy.
Rzuciłam się na łóżko oczekując jego odpowiedzi i próbując nie oszaleć przez
nadmiar wrażeń i emocji.
Justin:
Odprowadzałem na odległość. Idź spać
Faye, jest już późno.
Zachichotałam
z jego odpowiedzi i poczułam coś na dnie swojego brzucha, wbiłam zęby w dolną
wargę i drżącymi rękoma wystukałam krótką odpowiedź, którą było "dobranoc". I pomimo tego, że nie
doczekałam się odpowiedzi wiedziałam jedno - cholernie mocno w to wszystko
wpadłam.
~
Sobota
i niedziela minęła mi oraz Corrie na opowiadaniu sobie wszystkiego co nas
spotkało w piątek. Ominęłam jedynie historię z krwotokiem z nosa tak jak prosił
mnie o to Justin. Co dziwne moja przyjaciółka przeżywała to wszystko dziesięć
razy bardziej. Oczy jej błyszczały, dostawała dziwnych napadów śmiechów i
zasypywała mnie teoriami, historiami, które mogą się wydarzyć i ciągle gadała.
Nie zamknęła się nawet na chwilę, co chwilę teatralnie odchylała głowę do tyłu
odgrywając dziwne scenki omdlewającej mnie i ratującego Justina. Nie potrafiłam
się z tego nie śmiać. W poniedziałek rano byłam bardziej podekscytowana niż
zwykle. Ktoś kto mi się podoba zwrócił na mnie uwagę! To było silniejsze ode
mnie i chociaż próbowałam myśleć racjonalnie, nie wgłębiać się w to za bardzo
zdecydowanie było już za późno. Niezbyt przejęłam się tym, że Justin już mi nie
odpisał, ani w ogóle nie odezwał się do końca weekendu.
Dopiero
w szkole, po trzech lekcjach emocje zaczęły opadać. Przestałam się rozglądać i
wzdrygać za każdym razem, gdy wydawało mi się, że widzę zarys kogoś znajomego.
Widocznie Justin przedłużył sobie weekend. Wolnym krokiem ruszyłyśmy z Corrie
do mojej szafki - chciałam zabrać te książki, które będą mi potrzebne i odłożyć
te, z których już dzisiaj nie skorzystam.
-
Jestem taką ofiarą - jęknęła dziewczyna - wciąż nie mogę uwierzyć, że zrobiło
mi się słabo! Przeklęte Wesołe Miasteczko!
-
Corrie uspokój się i przestań o tym gadać - odpowiedziałam wsuwając zeszyt do
angielskiego do swojej torby.
-
Masz rację, pogadajmy o czymś innym.
- O
czym?
- O
balu! Mam już idealną sukienkę, a ty?
- Mam
idealną wymówkę - odparłam z głupawym uśmiechem. Corrie pacnęła mnie ręką w
ramię robiąc groźną minę. - No dobra, dobra. Poszukam czegoś co się nada.
Stałyśmy
tak chwilę, gdy poczułam jak łokieć mojej koleżanki uparcie wbija się w mój
bok. Skrzywiłam się i obdarowałam ją wściekłym spojrzeniem. To bolało!
Dyskretnie zaczęła wskazywać głową w prawą stronę robiąc ogromne oczy.
Odwróciłam się i moje serce od razu zaczęło łomotać, kolana mi zmiękły, a usta
zadrżały niespokojnie. Justin szedł obojętnym krokiem środkiem korytarza. Uśmiechnął
się lekko, niemalże niewidocznie i wyminął nas kierując się w bliżej
nieokreślonym kierunku.
- Nie
tak miało to wyglądać! - odezwała się Corrie urażonym głosem.
-
Przymknij się - skarciłam ją i ruszyłam w przeciwnym kierunku chcąc znaleźć się
na lekcji, którą miałam właśnie mieć. Corrie miała rację - chociaż starałam się
nie wyolbrzymiać to nie tak sobie wyobrażałam nasze dzisiejsze spotkanie. I nie
tak wyobrażałam sobie jego uśmiech na mój widok. Lekcje ciągły się
niemiłosiernie, a unikanie wzrokiem Justina na niektórych z nich było katorgą.
W dodatku ja i Corrie znowu musiałyśmy zostać po lekcjach, żeby dokończyć
dekoracje na bal jesienny. Jeśli jeszcze raz mnie na coś takiego zapisze to
uduszę ją gołymi rękoma.
-
Faye skarbie podaj mi nożyczki - powiedziała pani Miller trzymając w rękach
jakiś szablon. Zrobiłam to o co prosiła i wróciłam na swoje miejsce, gdzie
razem z Corrie robiłyśmy ogromny napis, który miał zawisnąć na jednej ze ścian.
- Oh,
więc jednak raczył pan przyjść - odezwała się kobieta po tym jak drzwi się
otworzyły i zamknęły. Wiedziałam kto to. Nie musiałam się odwracać żeby to
wiedzieć. Czekałam na to, czekałam, aż przyjdzie, ale z drugiej strony wcale
tego nie chciałam. Sprzeczności wypełniły cały mój umysł nie pozwalając się na
niczym skupić i właśnie z tego powodu, gdy złapałam w ręce nożyczki, by wyciąć
pierwszą literę poczułam ból i odruchowo wsunęłam palec do ust.
-
Cholera - wybełkotałam czując metaliczny posmak krwi.
-
Jezu Faye, ale z ciebie ofiara!
- To
boli głupku! - Corrie pokręciła głową i zaczęła się głupio śmiać. Wyciągnęłam
palec z buzi i spojrzałam na niego, rana była malutka ale okropnie piekła.
-
Ałć, musi boleć - usłyszałam nad sobą. Przyjemny dreszcz targnął moim ciałem,
podniosłam głowę i zobaczyłam nad sobą Justina. Nachylał się nade mną i patrzył
co robimy. Wciąż trochę urażona nawet mu nie odpowiedziałam, tylko ponownie jak
dziecko przyłożyłam zranione miejsce do ust. O dziwo Justin wcale nie wrócił do
swoich zajęć, usiadł na podłodze tuż obok mnie i przechylił głowę wlepiając
swoje karmelowe tęczówki w moją twarz. Nie minęła chwila i poczułam, że moje
policzki zaczynają piec, a co za tym idzie zaczęłam się rumienić. Pomiędzy
naszą trójką zapadła niezręczna cisza, aż w końcu Corrie westchnęła głośno,
wywróciła oczami i wstała ponownie zostawiając mnie samą.
-
Chaz poprosił, żebym przekazał ci przeprosiny - odezwał się Justin przerywając
napiętą cieszę.
-
Okej, w porządku - odpowiedziałam obojętnym tonem wciąż nie zwracając na niego
uwagi. Niestety moja ciekawość dała o sobie znać, więc nie mogłam dalej udawać
obrażonej. Zresztą, nie powinnam być ani obrażona ani zła o taką głupotę. - Kim
jest Abby?
- To
jego była dziewczyna, zostawiła go dwa tygodnie temu i Chaz nie umie się
pozbierać.
-
Kiepsko.
Znowu
zapadła cisza, ale już nie taka krępująca. To nie był rodzaj milczenia, który
wierci ci dziurę w głowie. Pomimo to wciąż nawet na niego nie spojrzałam.
Szatyn bawił się literkami, które były już wycięte próbując ułożyć z nich
jakieś dziwne słowa, aż ponownie jego usta się otworzyły.
-
Idziesz? - spytał.
-
Gdzie?
- Na
bal.
- Tak
- skinęłam głową, - a ty?
-
Mogę wiedzieć kto jest szczęśliwym wybrankiem? - zupełnie zignorował moje
pytanie.
- Idę
sama... - mruknęłam. - To znaczy z Corrie, ale...
-
Nikt cię nie zaprosił? - kontynuował swoją serię pytań zaskoczonym tonem.
Pokręciłam głową w odpowiedzi wysilając słaby uśmiech. To krępujące i
zawstydzające, gdy ludzie traktują cię bardziej jak powietrze i, że nigdy nie
mam z kim pójść na bal. - Ich strata - powiedział jakby na pocieszenie Justin
sprawiając, że w końcu podniosłam na niego swoje oczy.
- A
ty?
- Nie
idę - odpowiedział. - To nie dla mnie.
-
Powinieneś się przekonać jak to jest, bo pewnie jeszcze na żadnym nie byłeś.
-
Gdyby coś stało się na takiej imprezie wszyscy by mnie obwiniali - odpowiedział
wzruszając ramionami. - Chociaż może masz rację, z chęcią pośmieję się z
chłopaków, którzy będą cię podrywać, a ty będziesz ich spławiać.
-
Zabawne - fuknęłam. - To ja to powinnam powiedzieć.
- Nie
jestem gejem Faye, to logiczne, że spławiałbym chłopaków.
Zaśmiałam
się kręcąc głową z politowaniem.
-
Dobrze wiesz o co mi chodziło - powiedziałam uśmiechając się do niego, -
powinieneś przyjść. Będzie... fajnie.
- Nie
Faye, nie pasuję tam.
-
Bieber chyba jasno powiedziałam ci co masz robić. Zostaw Faye i zrób co masz
zrobić! - pani Miller krzyczała z drugiego końca klasy surowym tonem. Tak łatwo
wpadała w wściekłość gdy chodziło o Justina.
- O
tym mówię - mruknął na odchodne.
Tym
razem zdążyłam na autobus po skończeniu tego co miałam zrobić. Popołudnie
spędziłam na odrabianiu pracy domowej z angielskiego i na sprzątaniu w swoim
pokoju, nie ukrywam, że chciałam zająć swoje myśli czymś innym, bo ciągle
zastanawiałam się jak przekonać Justina, by jednak poszedł na ten bal. Nie jako
mój partner, nie o to mi chodziło. Po prostu... chciałam być miła, chciałam,
żeby inni zobaczyli, że on wcale nie jest taki zły.
* * *
~ Oj brzydko, bardzo brzydko, tyle osób
do informowania a niektórzy są tacy leniwi, że nie potrafią nawet napisać
krótkiego "czytam". Najzabawniejsze jest to, że to te osoby
najczęściej najbardziej domagają się kolejnego rozdziału ;)
~ Bardzo Was proszę - jeśli możecie
polecajcie to opowiadanie. Ja sama też z chęcią zareklamuję jakieś ff tutaj na
blogu, jeśli znajdą się chętni.
~ Jak nowy szablon? :) Lepiej, żeby się Wam podobał XD
~ Czy ktoś oprócz mnie ma ochotę zabić
Scootera za tą całą akcję z #Believe3D i za pisanie na koncie Justina? -,-"
PS Okropnie nie podoba mi się ten
rozdział, mam nadzieję, że kolejny będzie lepszy. Mogą być błędy, ba, może ich być multum za co przepraszam. Mam nadzieję, że mi wybaczycie ;)
khfsakhfsakjfhsakjhfkashfksahgkadjflksajfsa ŚWIETNE JAK ZWYKLE *.* @carolineswaggy
OdpowiedzUsuńfhffkjahsfkaj genialne
OdpowiedzUsuńboskiii ;) czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńświetny kiedy będzie następny juz nie moge sie doczekać ???!!!
OdpowiedzUsuńJezusiu kocham tego bloga.! Jest on najlepszy jaki czytałam. Chyba jest on pierwszym blogiem gdzie Justin jest normalny.^^ więc czytam i czekam na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńjeeej, ale szybko! ^^
OdpowiedzUsuńSprawiłaś mi tym dużo radości! :D haha
Dobrze, że ten chłopak ni była jakiś nie tegesss i nic jej nie zrobił.
To było słodkie, jak Justin ją "odprowadził na odległość" :3
On ogólnie jest tu zajebisty. Chociaż też miałam nadzieję, że ich spotkanie po tym będzie bardziej.. bardziej.. no. :]
Oby go przekonała do tego balu. Na pewno go przekona. I fajnie jakby było więcej Chaza :) Lubię go..
Szkoda, że nikt jej nie zaprosił na bal. Chociaż z drugiej strony dobrze, bo pójdzie z Justinem Bieberem!
:D
Jak zwykle bezbłędnie i cudownie! <3
Mówiłam już, że kocham to opowiadanie? Tak? To jeszcze raz mówię. <3
Czekam na kolejny. Życzę weny! <3 Pozdrawiam
@_yourkitty xxx
btw, śliczny nowy szablon ;)
UsuńMatko, świetne!!! Szablon super, rozdział też, wcale nie jest słaby, czekam z niecierpliwością na następny! xx
OdpowiedzUsuńps: nick na tt @misteelly :))
UsuńJejciu boski jak poprzednie <3 Najlepszy blog ever :* A i owszem też mam ochotę zabić $cootera -.-
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział!! Kocham <3
OdpowiedzUsuńCudowny :))
OdpowiedzUsuńNawet tak nie mów! Rozdział jest świetny! Już myślałam, że Chaz jej coś zrobi, ale myliłam się ;) Myślę, że Faye przekona Justina, by poszedł na bal. Byłoby bardzo miło, gdyby to Jus ją zaptosił ;)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że dodałaś tak szybko nowy rozdział <3
@luvbiiebah
Przeczytałam dziś wszystko <3 blog jest cudowny. Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów i obiecuję, że pozostawię po sobie komentarz : )
OdpowiedzUsuńDużo weny kochana i oby tak dalej. Chętnie polecę również opowiadanie nie TT :3
@DreeemForYou
<3
OdpowiedzUsuńświetne jak zawsze :D
OdpowiedzUsuńDla Ciebie specjalnie skomentuje, bo bardzo lubie twój blog. A rozdział jest serio dobry :D
nowy szablon mnie zaskoczył, jest duża różnica, pomiędzy nim a starym. Ale tez mi się podoba
Wszytsko mi się podoba, i nie potrafię Cie skrytykować :( XD
@happy_kathh
świetny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńNawet nie mów, że ci się rozdział nie podoba, bo jest naprawdę dobry. I też mi się bardzo podoba to, że Justin nie jest jakimś psycholem, że jej nie bije ani nie 'kochają się' w każdym rozdziale. Ogólnie historia jest wręcz genialna, bo taka realna. Każda z nas mogłaby znaleźć odpowiednik Justina w swoim życiu.
OdpowiedzUsuńPiszesz genialnie i nawet ewentualne błędy nie są wyczuwalne na pierwszy rzut oka. Jestem z ciebie dumna!
Jedyną rzeczą do której można się przyczepić to fakt, że po przeczytaniu czuję trochę taką pustkę, bo od razu chcę przeczytać następny!
Rozpisałam się jak jakiś debil. xd Trudno! KOCHAM to opowiadanie!
http://suddenly-someone-is-no-one.blogspot.com/ (Nie byłabym sobą jakbym się trochę nie zareklamowała.)
xxx
Co ci się w nim nie podoba hmmm? Jest świetny. :D Przyznam się szczerze że lepiej czytało mi się jak był ten ciemny szablon ale ten też jest okey Błędy nie rażą tak jak w niektórych ff więc jest dobrze. Ogólnie podoba mi się ta historia. Każdemu może się przydarzyć oczywiście bez osoby Justina...
OdpowiedzUsuńŻyczę weny xxx
Zostaje tu już na zawsze,LOL ;))
OdpowiedzUsuńawwww słodko
OdpowiedzUsuńSuper, może Justin jednak da się namówić na ten bal :D
OdpowiedzUsuńŚwietny i wgl kocham <3
OdpowiedzUsuńPiękny :* Czekam na nn :D
OdpowiedzUsuńsuper :*
OdpowiedzUsuńŚwietny <3
OdpowiedzUsuńzajebisty , co ile dodajesz rozdziały ?
OdpowiedzUsuńTen rozdział wcale nie był zły! Mam nadzieję, że Justin jednak pójdzie na ten bal, no a Chaz może jednak pogodzi się z Abby?
OdpowiedzUsuńSkoro już proponujesz reklamę, to może ja? Mam mało czytelników i mało mnie to motywuje. To nie o Justinie, ale może jednak? :) http://limit-of-loneliness.blogspot.com/ Z góry dziękuję i czekam na kolejny rozdział u Ciebie!
Świetne :)
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, bardzo mi sie podoba, szczególnie ze chciałbym wiedzieć czemu justin olewa ją przy szkole, a jaką sa sami to do niej zarywa, sdjsfrfuf twoje opowiadanie mnie zanije, czekam na nn, saKJHDEWLKUFH @sylwuniek
OdpowiedzUsuńJeju cudowne! Będziesz mnie informować?:) @luvpurpshaw
OdpowiedzUsuńDopiero zaczęłam czytać twoje opowiadanie, ale jest świetnie. Na pewno bd czytać. Mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach? @aleksandraa984
OdpowiedzUsuńJeny kocham, to <3 !
OdpowiedzUsuńCzekam na NN :D
czytam
OdpowiedzUsuńgenialne ♥
OdpowiedzUsuńŚwietne *.* , kiedy następny ? :))
OdpowiedzUsuńCudowne <3
OdpowiedzUsuńMasz talent !
Do Następnego !
Wow po zobaczeniu zwiastuny tego ff grzechem byłoby nie przeczytać opowiadania. Jest perfekcyjne! Zyskałas stałą czytelniczkę ;) Czekam na nn c:
OdpowiedzUsuńTEN.BLOG.JEST.BOSKI. *O*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Genialnie przedstawiłas to z Chazem ;p Rozwiązałaś to w taki nietypowy i nieprzewidywalny sposób i bardzo mi się to spodobało :)
OdpowiedzUsuńSzczerze to już myślałam że zrezygnowałaś z pisania gdy nie dodawałaś tak długo piątki. Na szczęście wciąż piszesz :)
Czekam na kolejny xoxo
No mega opowiadanie :) czt mogła byś mnie informować o nowych @Olivia_0987
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział kiedy następny? Chciałabym jak najszybciej :c
OdpowiedzUsuńrbhddg ♥♥♥
OdpowiedzUsuńCZYTAM <3
OdpowiedzUsuńczytam <3 ale chciałam Cie zaprosić na mojego bloga isthedarlig.blogspot.com
OdpowiedzUsuńŚwietny! :*
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że z anonima, ale nie mam tt ani konta na blogu XD
/ Klaudia
Kocham To ;*
OdpowiedzUsuń@ineedyourlovee7
świetny kocham to kiedy następny ?
OdpowiedzUsuńSwietny ;) kiedy nowy? ;)
OdpowiedzUsuńDzisiaj znalazłam Twoje opowiadanie i od razu całe przeczytałam !
OdpowiedzUsuńPiszesz tak cholernie perfekcyjnie,że normalnie nie mogę uwierzyć...
Cudowny blog i rozdział ! Justin jesf tutaj...fajny (?) Niby normalny,ale mało teraz takich opowiadań...
Z chęciæ zareklamuję Twoje opowiadanie na moim,ponieważ uważam,że jest świetne !
Z niecierpliością czekam na następny rozdział !
Zapraszam Cię również do mnie :
the-other-side-jb.blogspot.com
my-heaven-jb.blogspot.com
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCzytam. Zawsze, nie martw się... moje 1 zawsze będzie w tych 15 tyś. wyświetleń ;). http://whydidyouchoosemejustin.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńojej świetne! bardzo mi się podoba te opowiadanie i mam nadzieję że szybko dodasz następny rozdział miś x
OdpowiedzUsuńhttp://you-can-change-everything.blogspot.com/
Czytam :D
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz! Mi sie wydaje ze justin jest chory dlatego niczym sie nie przejmuje i jeszcze ta krew z nosa.. :( mam nadzieje ze jednak nie mam racji.
OdpowiedzUsuńCuuudooowne *.*
OdpowiedzUsuńZaczęłam to czytać i to jest świetny blog! Życzę weny. Czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie heartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com
Uwielbiam twoje opowiadnie! Jest niesamowite, styl jaki piszesz i jak łatwo się je czyta! Uwielbiam postać Justina, jest nieswmowity taki słodki ♥ hahaha☺ Gdy doszłam do szóstego rozdziału myślałam, że padnę, to było takie smutne, bo to opoowiadnie jest niezłe!♥
OdpowiedzUsuńByłabym wdzięczna za powiadomienie☺ @MiaSanchezVilla ♥
Pozdrawiam i życzę weny♥
świetne. ♥
OdpowiedzUsuńCzytam ♥
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny rozdział?
OdpowiedzUsuńŚwietny <3
OdpowiedzUsuńświetne *,*
OdpowiedzUsuńCzekam na nowy!! To jest zaczpiste XD
OdpowiedzUsuńświetny <3
OdpowiedzUsuńZ rozdziału na rozdziału jest coraz lepiej, coraz ciekawiej.
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to niezmiernie, że historia się rozkręca. :)