poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział piąty


FAYE
Justin wykrzywił usta w czymś co chyba miało przypominać uśmiech, gdy przesunął wierzchem dłoni pod swoim nosem. Odwrócił się w drugą stronę nie chcąc bym oglądała go w tym stanie, czego kompletnie nie potrafiłam zrozumieć, to przecież tylko krew. Nie umrę przez jej widok. Wywróciłam oczami szarpiąc za zamek swojej małej torebki, z której wygrzebałam paczkę chusteczek higienicznych. Wyciągnęłam jedną z nich i obeszłam Justina osobiście przykładając ją do nosa chociaż on wyraźnie próbował się wycofać.
- Musisz usiąść - powiedziałam pewnym siebie głosem. - No już! - pogoniłam go, bo wcale nie chciał mnie słuchać. Posłałam mu wściekłe spojrzenie na które od razu zareagował i przesunął się w stronę ławki, na której po chwili usiadł. - Okej, pochyl się trochę.
To było niewiarygodne jak szybko biała chusteczka nasiąknęła krwią brudząc moje dłonie, bo to wciąż ja przytrzymywałam materiał przy jego nosie. Od zawsze miałam w sobie tą chęć niesienia pomocy, czułam się odpowiedzialna za ludzi, których spotykałam i którzy byli w potrzebie, a już szczególnie, gdy wiedziałam, że mogę im jakoś pomóc.
- Przytrzymaj - poinstruowałam go, a on leniwie podniósł lewą dłoń i opuszkami palców musnął lekko moją. Starając się zignorować ciepło, które rozeszło się po mojej klatce piersiowej oraz miękkie nogi wyciągnęłam kolejną chusteczkę, tym razem sam ją przechwycił i zrobił to co ja wcześniej.  Wiedziałam, że powinnam załatwić mu skądś okład, coś co by mu pomogło i powstrzymało krwotok. Nie mogłam powstrzymać się od ciągłego zerkania na niego i upewniania się, że nic mu nie jest, miałam troskę wymalowaną na twarzy, bo wydawało mi się, że tracił za dużo krwi. Może to jednak moja paranoja? Gdy ludzie bardzo kogoś lubią i martwią się o nich czasami wyolbrzymiają. Zastanawiała mnie jeszcze jedna sprawa - gdzie do cholery jest Corrie i reszta chłopaków? Co robią? Gdzie poszli i kiedy wrócą? Nie zdawałam sobie sprawy z tego jak blisko Justina siedzę dopóki nie wyrzucił chusteczek do kosza stojącego tuż przy ławce i dopóki nie odwrócił głowy w moją stronę. Przełknęłam ślinę mierząc wzrokiem jego bladą twarz.
- Dla...
- To pewnie przez ciśnienie - odparł nim zdążyłam dokończyć swoje pytanie. Cóż brzmiało to całkiem logicznie biorąc pod uwagę z jakiej kolejki zeszliśmy. Zagryzłam usta nie potrafiąc obrócić głowy w drugą stronę, moje serce zaczynało bić coraz szybciej i szybciej, a przecież tylko siedzieliśmy obok siebie. - Słuchaj Faye, dzięki za pomoc ale mam prośbę.
- Tak?
- Nie mów o tym nikomu.
Dobra, to było dziwne. Po pierwsze nie jestem głupia i nie zamierzałam w poniedziałek paradować po szkole rozgłaszając wszystkim, że Justin Bieber zszedł z kolejki i dostał krwotoku przez nagłą zmianę ciśnienia. Nie jestem taka. Zresztą, nikt by mi nie chciał uwierzyć, że ktoś taki jak ja w ogóle gada z Justinem. A raczej, że Justin gada z kimś tak niewiele wartym jak ja. Z drugiej strony... wielkie rzeczy! Czego tu się wstydzić? Bo chyba o to mu chodziło, prawda? Skinęłam głową wzruszając ramionami. Jeśli Justin nie chce żebym o tym wspominała to nie będę tego robić.
- Jezu - jęknął, - wyglądasz jakbyś kogoś zamordowała tymi swoimi malutkimi rączkami - dodał.
- Bardzo zabawne - uśmiechnęłam się do niego. Chłopak podniósł się ze swojego miejsca na co zmarszczyłam czoło. - A ty niby gdzie?
- Idę z tobą po watę cukrową? - spytał niezbyt inteligentnie przesuwając dłonią po swoim karku.
- Nie - odpowiedziałam - masz usiąść i odpocząć. Straciłeś trochę krwi, więc jesteś osłabiony.
- Nic mi nie jest Faye.
- Mhm, - mruknęłam sarkastycznie - tak jasne, pewnie zauważyłeś, że jestem dość koścista, więc nie ma mowy, żebym cię gdzieś zatargała jak stracisz przytomność po drodze po tą twoją watę. Jak posiedzisz jeszcze chwilę to nic ci się nie stanie.
Poruszył ustami chcąc coś powiedzieć ale nic nie powiedział. Spojrzał na mnie wyczekująco marszcząc brwi na co jedynie skrzyżowałam ręce na piersi nie mając zamiaru go słuchać. Nie chcę żeby mu się coś stało tylko dlatego, że nie może posiedzieć jeszcze chociaż pięciu minut na tyłku. Westchnął ciężko, zacisnął szczękę i z widoczną frustracją opadł na ławkę tuż obok mnie. I dopiero wtedy do mnie dotarło, że jesteśmy sami - mentalnie przybiłam facepalma, bo nie wiedziałam o czym z nim rozmawiać, a nie chciałam też wsłuchiwać się w krępującą ciszę pomiędzy naszą dwójką. Justin jednak wyglądał jakby miał to gdzieś, wyciągnął nogi do przodu niemal kładąc się na ławce, a ja nerwowo wbiłam wzrok w czubki jego butów. Było dziwnie. Spodziewałam się, że brak wymiany zdań pomiędzy nami wywierci mi dziurę w czaszce ale nie było tak źle. Nie mogłam znieść jednego - siedział tak blisko mnie, że stykaliśmy się ramionami. Przyjemne ciepło, coś dziwnego w żołądku i mięknące kolana dały o sobie znać szybciej niż wcześniej. Tego właśnie się bałam, reagowałam na niego bardziej niż powinnam, a przecież nic do jasnej cholery się nie działo! Nie powinnam robić sobie nadziei, ale nawet tym, że siedzimy obok siebie sprawiałam, że gdzieś w głębi duszy rosło to marzenie o naszej dwójce. Marzenie, które miało nigdy się nie spełnić. Dyskretnie spróbowałam się od niego odsunąć. Stłumiłam piśnięcie, gdy jego ręka znalazła się na mojej talii i gdy jednym zdecydowanym ruchem przyciągnął mnie do siebie tak, że niemal wylądowałam na jego klatce piersiowej. Uniosłam głowę spoglądając na niego.
- Nie uciekaj mi - uśmiechnął się przyjaźnie. Jego oczy były duże i tak ciepłe, że mogłabym się w nie wpatrywać godzinami. Uspokój się Faye - skarciłam się w myślach spuszczając wzrok i czując się nieswojo. Pomimo to moje usta zadrżały mi niespokojnie. Gdy tak mnie do siebie przyciągnął i zapatrzyłam się na chwilę zdążyłam zauważyć, że kolor jego skóry powoli wraca do normy. To był dobry znak.
- Musimy iść teraz - zakomunikował. - Ktoś zaraz pomyśli, że naprawdę kogoś zabiłaś! - dodał wyrzucając ręce w powietrze. - Ale może się stać coś gorszego...
- Um, niby co?
- Jak to nie wiesz? - odpowiedział z niedowierzaniem w głosie, po czym pociągnął nosem jakby miał się rozpłakać. - Wykupią cały zapas waty cukrowej!
Zachichotałam bardziej niż powinnam. Stwierdziłam, że to dobry moment, by iść dalej. Podnieśliśmy się ze swoich miejsc, a następnie Justin dosłownie zaciągnął mnie do toalety wpychając do środka i stojąc w progu z wyczekującą miną.
- To toaleta damska chłopczyku - powiedziała jakaś kobieta oburzonym głosem.
- To dlaczego tutaj jesteś? - odparł dumnie wypinając pierś. Jemu nigdy nie znudzi się dogryzanie ludziom. Kobieta uniosła się i mamrocząc pod nosem wyminęła go wychodząc na zewnątrz.
- Poważnie Justin, nie powinno cię tu być - powiedziałam wsuwając dłonie pod strumień ciepłej wody.
- To nie pierwsza i nie ostatnia damska toaleta, w której byłem. Co prawda w innym ce-
- Nie chcę tego słuchać - przerwałam mu jedynie wyobrażając sobie co robił i z kim robił w takich miejscach. To było obrzydliwe. Odwróciłam głowę urywając kontakt wzrokowy i złapałam za miękkie papierowe ręczniki, w które wytarłam dłonie. Bez słowa minęłam go w progu wracając na świeże powietrze. Justin stanął tuż obok mnie, gdy zadzwonił jego telefon. Wywróciłam oczami wierząc, że to jedna z dziewczyn, z którą zabawiał się w jednej z takich toalet. Byłam o niego zazdrosna. Cholera, naprawdę byłam o niego zazdrosna. Jestem głupia! Jak mogę być zazdrosna o kogoś kto nigdy nie będzie mój? Każda kolejna minuta uświadamiała mi, że powinnam sobie porządnie przywalić.
- No siema - powiedział. - Jesteśmy razem, tak. Nie, jest okej - mówił patrząc wszędzie tylko nie na mnie, aż w pewnym momencie jego karmelowe tęczówki spotkały się z moimi niebieskimi oczami. - W porządku, nie, nic nam nie będzie. Zobaczymy się w domu.
- Jaxon odwiózł twoją przyjaciółkę.
- Um, dlaczego?
- Tak jak myślałem poszli na kolejne kolejki i Corrie zaczęło się robić słabo, więc Jaxon stwierdził, że ją odwiozą.
- Wszyscy pojechali?
- Tak.
Westchnęłam. Jestem skazana na Justina. Uduszę Corrie, albo przynajmniej ją walnę. Należy jej się! Nie powinna mnie zostawiać z szatynem, nie powinna do tego dopuścić. W końcu, gdy pokonaliśmy pół Wesołego Miasteczka i moje nogi powoli odmawiały posłuszeństwa zobaczyłam faceta, który sprzedawał upragniony smakołyk mojego towarzysza, ale było widać, że już się zbiera i chce zamykać. Przyśpieszyliśmy tępa i stanęliśmy przed nim.
- Momencik - powiedział do mężczyzny i odwrócił się do mnie. Podniosłam na niego wzrok zastanawiając się o co znowu chodzi, dokładnie mi się przyjrzał i zmrużył oczy, gdy jego karmelowe spojrzały na moją rękę, którą właśnie chciałam odsunąć zamek swojej torebki, żeby wyciągnąć portfel. - Żartujesz sobie ze mnie?
- Nie rozumiem...
- Nie waż się wyciągać swojego portfela Faye - zabrzmiało to jak ostrzeżenie. - Przeciągnąłem cię przez pół Wesołego Miasteczka, siedziałaś ze mną i jeszcze chcesz za siebie płacić? Zapomnij.
- Ale... - urwałam widząc jego gniewny wzrok. Faceci i ich poczucie bycia mężczyzną. Czy to naprawdę jest takie ważne? Kto płaci? To ja się czuję jakby to jemu ktoś zapłacił za spędzanie czasu ze mną. Nigdy by mi nie przyszło do głowy, że będę sobie chodzić po jednej z większych atrakcji w naszym mieście w towarzystwie Justina Biebera. Z wielkim uśmiechem trzyletniego dziecka chłopak wręczył mi lekko zaróżowioną watę na patyku i sam zabrał drugą w podobnym kolorze.
- Chcesz usiąść? - spytał na co od razu skinęłam głową. Moje nogi wręcz się tego domagały. Zajęliśmy miejsce na kolejnej już ławce zajadając się słodkim przysmakiem, gdy do głowy przyszło mi pytanie. Nim jednak je zadałam przygryzłam wewnętrzną stronę policzków. Jak to jest możliwe, że on ma tak dobre serce, a ciągle zachowuje się jak dupek. Oczywiście nie w stosunku do mnie, a do innych.
- Dlaczego taki jesteś? - spytałam w końcu. Justin odwrócił się w moją stronę ze zdezorientowaną miną.
- Co masz na myśli?
- Nie jesteś dupkiem - powiedziałam. - To znaczy, wszyscy tak mówią ale to nie jest prawda. Po co robisz to wszystko?
- Dla zabawy - odpowiedział jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. - To śmieszne jak słabi są ludzie i jak łatwo doprowadzić ich do szału zwykłymi rzeczami. Widok min nauczycieli, gdy mówię coś albo gdy coś zrobię zawsze mnie rozbawia. To nic złego.
- Ale chyba nie zamierzasz być taki przez całe życie, co?
- Nie wiem jak długo będę żył Faye, nie zależy mi na opinii innych i będę robił to na co mam ochotę w danej chwili. Tak jak teraz, chciałem watę cukrową i ją mam, chciałem spędzić z tobą trochę czasu i... - urwał robiąc ogromne oczy jakby powiedział coś, czego nie powinien mówić. Rozchyliłam usta, a następnie uśmiechnęłam się nerwowo. Czy on właśnie powiedział, że CHCIAŁ ze mną spędzić czas?
- Osiągasz swoje cele - odpowiedziałam wymijająco nie chcąc wprowadzać nas w nerwową atmosferę i próbując stłumić swoje serce - to dobrze.
Uśmiechnął się, a potem... po prostu rozmawialiśmy. O pierdołach, ale rozmawialiśmy, a ja starałam się napawać tą chwilą jak tylko mogłam. Chciałam zapamiętać ten dzień, smak tej waty cukrowej - żadna inna nie będzie smakować jak ta.
- Zwierciadła! - krzyknął nagle Justin po chwili wpatrywania się w lewą stronę. Poderwał się ze swojego miejsca i złapał mnie za nadgarstek ciągnąc w kierunku, który dla mnie był bliżej nie określony. Czułam jakby coś z jego palców przeskakiwało na moją skórę i było to przyjemne, a zarazem doprowadziło mnie niemal do zawału serca. Wpadliśmy do środka budynku znajdującego się na uboczu drogi, gdzie oświetlenie było naprawdę słabe, a wszystkie te lustra zdawały się być przerażające.
- Trochę tu strasznie - mruknęłam rozglądając się.
- Pewnie za którymś z tych luster kryje się morderca albo jakiś duch, uuu - zawył na końcu jak jedna ze zjaw i zachichotał. Pacnęłam go w ramię, co rozbawiło go jeszcze bardziej. Puścił moją dłoń i odszedł kawałek, zaraz zauważył, że nie idę za nim, więc skinął w moim kierunku głową. Powlokłam się za nim i oboje stanęliśmy przed zakrzywionym zwierciadłem, nasze odbicia miały ogromne głowy i malutkie tułowia. Śmialiśmy się tak bardzo, że już przy trzecim takim lustrze bolały mnie policzki i pojawiła się nieznośna chrypka. Nie tylko nasze odbicia były zabawne, głównie miny, które robił Justin mnie rozbrajały. W końcu jednak nadeszła pora żebym wracała do domu, wyszliśmy z budynku i skierowaliśmy się w kierunku wyjścia. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który ciągle był na mojej buzi. Być obok kogoś kto ci się podobał od dawna i nie zrobić z siebie całkowitej idiotki to dopiero sukces!
- Dzięki za... no wiesz - powiedziałam, gdy przekroczyliśmy próg bramy prowadzącej do Wesołego Miasteczka. Justin uśmiechnął się szeroko i skinął głową. - To do zobaczenia - dodałam idąc tyłem.
- A ty gdzie?
- Do domu? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Poczekaj ze mną, aż przyjedzie Jaxon i odwieziemy cię.
- Nie - pokręciłam głową - zaraz mam autobus... i niedaleko jest brat Corrie, zadzwonię po niego.
- Ale...
- To nic takiego, mieszkasz w innej części miasta - przypomniałam mu, a w myślach dodałam, że Corrie też, ale Justin o tym nie wiedział i nie czułam potrzeby informowania go o tym. - Nic mi nie będzie. Do zobaczenia.
Nie czekałam, aż odpowie. Ruszyłam szybkim krokiem, ale nie mogłam się powstrzymać i obejrzałam się kilka razy. Justin stał z telefonem przy uchu, więc pomyślałam, że rozmawia z Jaxonem i prosi go, by po niego przyjechał. Okłamałam go. Wcale nie zamierzałam dzwonić po brata Corrie, uwielbiałam go, ale nie zamierzałam mu przeszkadzać. Szłam szybkim krokiem na przystanek autobusowy, a gdy już tam dotarłam i sprawdziłam rozkład jazdy okazało się, że ostatni autobus odjechał pięć minut temu, a następny jest za dwie godziny. Westchnęłam ciężko uświadamiając sobie, że czeka mnie piesza wycieczka. Dobrze, że nie było strasznie zimno. Szłam dość szybkim tempem, ale byłam świadoma tego, że w domu będę chyba dopiero nad ranem. Bolały mnie nogi i byłam okropnie zmęczona. Przeszłam przez ulicę, której nazwy nie pamiętałam ale wiedziałam, że jeszcze trochę i będę w centrum miasta. I właśnie wtedy zauważyłam chłopaka, był wysoki, dobrze zbudowany i byłam pewna, że nie był zbyt trzeźwy. Czarny scenariusz pojawił się w mojej głowie powodując, że przyśpieszyłam kroku jeszcze bardziej.
- Heeej! Zostaniesz moją dziewczyną?! - usłyszałam pijacki krzyk chłopaka, od którego próbowałam właśnie oddalić się tak bardzo jak to było tylko możliwe. Podskoczyłam, gdy złapał mnie za rękę i gdy uświadomiłam sobie, że wcale nie przemieszczam się tak szybko jak mi się wydaje.
- Puszczaj! - warknęłam podnosząc na niego wzrok. Światło latarni pozwalało mi go dokładnie zobaczyć. Rozchyliłam usta nie rozumiejąc o co chodzi temu chłopakowi, zdecydowanie nie był to zwykły zbir.

* * *




~ Troszkę mnie nie było, prawda? Przepraszam za to.
 Nie sprawdziłam jeszcze całego rozdziału, więc z góry przepraszam za literówki i błędy.
Dziękuję za wyświetlenia, których już się trochę nazbierało ale nie ukrywam, że zdecydowanie bardziej wolę wasze komentarze - to bardziej motywuje :)
Mam też prośbę - jeśli moglibyście zareklamować to opowiadanie byłabym bardzo wdzięczna.
Buziaki!!! (:

36 komentarzy:

  1. Świetny...ale proszę teraz dodawaj systematycznie rozdziały ok?

    OdpowiedzUsuń
  2. naaawet nie wiesz jak się cieszę, że dodałaś rozdział!
    Naczekałam się, ale było warto. Fantastyczny! Uwielbiam takiego Justina jaki jest tutaj :) Zabawny, beztroski, lubiący dokuczać innym. Taki trochę dziecinny.
    Najlepszy moment rozdziału to oczywiście jak się wygadał, że CHCIAŁ z nią spędzić trochę czasu <3
    oh Justin ^^
    świetne było też jak ją przyciągnął do siebie, jak również scena przy łazience! ha! Justin! xD
    Za to skończyło się strasznie!
    Jak mógł ją zostawić?! No? JAK?! Ma teraz za nią biec i ją uratować, jak przystało na bohatera! xd
    Muszę Ci jeszcze powiedzieć, że kocham ten blog również za to jak poprawnie jest prowadzony! Nie mogę przecierpieć jak ktoś niepoprawnie pisze. Osobiście znalazłam tylko brak jednego przecinka (nie szukałam oczywiście. Mam ten przeklęty dar do mimowolnego zwracania na to uwagi)! :)
    Chodzi mi tu głównie o dialogi. Bezbłędnie!
    haha przepraszam, że piszę o pierdołach, ale baaardzo żadko zdarza się tak dobrze prowadzony blog xD
    Nie ważne.
    Uwielbiam tą historię: fabułę, bohaterów, piosenki, teksty, wszystko :D
    Mam nadzieję, że nie stracisz weny i będę mogła cieszyć się notkami regularnie :D
    Więc życzę weny i pozdrawiam! <33
    @_yourkitty

    PS.przepraszam, że się tak rozpisałam o niczym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz za co przepraszać, bo uwielbiam takie komentarze! Tutaj przynajmniej widzę, że ktoś naprawdę polubił w jakimś stopniu tą historię, która tak naprawdę dopiero się zaczyna :) Bo "asdfghjkl" czy "czytam" nie mówi mi zbyt dużo. Co do błędów z przecinkami ciągle je robię, mam z nimi ogromny problem! Ale mam nadzieję, że zostaniesz pomimo tych moich potknięć :)

      Usuń
    2. Pisze się RZADKO, nie żadko, to jest dopiero błąd, a nie jakieś przecinki! Pozdrawiam zapewne dwunastolatkę tudzież trzynastolatkę :)

      Usuń
  3. Ohoho. Nieźle. Czy Justin przybędzie jej z pomocą? :D Czekam na następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  4. omb, genialny jest! kdkalzplabd

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku już myślałam, że następnego rozdziału nie będzie. Ale jest! Jeeej!
    Genialny rozdział asdfghjkl
    @awhweird

    OdpowiedzUsuń
  6. ale sie naczekalam, omg
    mam nadzieje ze to pierwszy i ostatni raz :D
    a rozdzial jak zwykle cudowny! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mega jest < 3 Pisz szybko kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  8. uwielbiam to w jaki sposób piszesz, wspaniałe opowiadanie <3 możesz mnie informować? @myswaqueen czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Zawsze mam takie czarne scenariusze.... kurczę... Justinowi leciała krew z nosa, to może jeszcze nic ale jak się w przyszłych rozdziałach okaże, że ma gdzieś siniaki, to będę pewna, że ma białaczkę!!! sorry że takie wywody robie, ale już tak mam haahha

    OdpowiedzUsuń
  10. wkońcu. Jezu cudowny <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  11. fashfdjdjdhfdgds świetny jak zawsze :D /@carolineswaggy

    OdpowiedzUsuń
  12. Bosko <3 Już nie mogę się doczekać kolejnego <3!

    OdpowiedzUsuń
  13. kocham cię dswgugwasdadsjdwfrgnjrc ♥♥♡♡♥♥

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetne ! Czekam na kolejny ! :*

    OdpowiedzUsuń
  15. cudowny :D kiedy następny ??
    <3<3

    OdpowiedzUsuń
  16. Gffhjjgrsfgj kocham :))))

    OdpowiedzUsuń
  17. świetne opowiadanie :D czekam na kolejny rozdział ♥

    OdpowiedzUsuń
  18. Cudowne i wreszcie jest jakiś ciekawy wątek z Justinem :D czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  19. Świetny blog ! <3 sdtghsfhgsfdfgdsg
    <3333333333333333333333333
    Czekam na nest. <333333333

    OdpowiedzUsuń
  20. Super . Wreszcie rozdział . Nie mogłam sie już doczekać . GENIALNY . ! Boje sie o nia co to za koles co on chce jej zrobic . ? Mam nadzieje, że Justin ja uratuje . Czekam na nn . Dodawaj szybciutko . :)

    OdpowiedzUsuń
  21. To opowiadanie jest CUDOWNE!!!! Dopiero zaczęłam czytać i już chcę więcej!! Czekam na nowy rozdział!! Dziękuję za pisanie xx

    OdpowiedzUsuń
  22. Rozdział świetny :) Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  23. KOCHAM TO I CIEBIE TEŻ ♥ HEGHBJYDZASFADSJFBHD

    OdpowiedzUsuń
  24. Natknęłam się przypadkiem na Twój blog i muszę z całym szacunkiem przyznać, że jest świetny!
    W wielu opowiadaniach jakie czytałam, Justin był albo "bad boy'em", albo miłym, grzecznym chłopakiem. Ale Twoje opowiadanie to co innego. BARDZO mi się spodobała postać Justina, Twój styl pisania, poczucie chumoru, naprawdę REWELACJA! ;) Z niecierpliwością czekam na następny rozdział ;)
    Mogłabyś informować mnie na tt? Byłabym bardzo wdzięczna <3

    @luvbiiebah

    OdpowiedzUsuń
  25. Co tu dużo mowic , świetnie piszesz.
    Mogłabym mieć prośbę ? Moglabys mnie informować o kolejnych rozdziałach ? Jestem @Sabgli ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Co tu dużo mowic , świetnie piszesz.
    Mogłabym mieć prośbę ? Moglabys mnie informować o kolejnych rozdziałach ? Jestem @Sabgli ;)

    OdpowiedzUsuń
  27. suhfwieorfhpcuWAefhdjwoiacfhnweiphfuwfhcnskldhfjsadfewhruiedqw[LNcuiesfhpuewafhperufg ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  28. Może jestem dziwna, ale po przeczytaniu ostatnich rozdziałów, mam wrażenie, jakby Justin chorował na coś poważnego, może raka. Ten krwotok, ten tekst, że nie wie jak długo będzie żył...
    P.s. ŚWIETNY ROZDZIAŁ <3

    OdpowiedzUsuń
  29. Piękny jest ten rozdział Di! :)
    A dialogi, omomom, lubię to (y)
    I więcej opisów emocji tak jakby, lubię to :3
    I pamiętam, że już Ci kiedyś o tym przy okazji mówiłam, ale powtórzę się, mam podobny do końcówki tego rozdziału, napisany wątek na Roses. Taka tam telepatia lols :P

    OdpowiedzUsuń