FAYE
Justin wykrzywił usta w
czymś co chyba miało przypominać uśmiech, gdy przesunął wierzchem dłoni pod
swoim nosem. Odwrócił się w drugą stronę nie chcąc bym oglądała go w tym
stanie, czego kompletnie nie potrafiłam zrozumieć, to przecież tylko krew. Nie
umrę przez jej widok. Wywróciłam oczami szarpiąc za zamek swojej małej torebki,
z której wygrzebałam paczkę chusteczek higienicznych. Wyciągnęłam jedną z nich
i obeszłam Justina osobiście przykładając ją do nosa chociaż on wyraźnie
próbował się wycofać.
- Musisz usiąść -
powiedziałam pewnym siebie głosem. - No już! - pogoniłam go, bo wcale nie
chciał mnie słuchać. Posłałam mu wściekłe spojrzenie na które od razu
zareagował i przesunął się w stronę ławki, na której po chwili usiadł. - Okej,
pochyl się trochę.
To było niewiarygodne jak
szybko biała chusteczka nasiąknęła krwią brudząc moje dłonie, bo to wciąż ja
przytrzymywałam materiał przy jego nosie. Od zawsze miałam w sobie tą chęć
niesienia pomocy, czułam się odpowiedzialna za ludzi, których spotykałam i
którzy byli w potrzebie, a już szczególnie, gdy wiedziałam, że mogę im jakoś
pomóc.
- Przytrzymaj -
poinstruowałam go, a on leniwie podniósł lewą dłoń i opuszkami palców musnął
lekko moją. Starając się zignorować ciepło, które rozeszło się po mojej klatce
piersiowej oraz miękkie nogi wyciągnęłam kolejną chusteczkę, tym razem sam ją
przechwycił i zrobił to co ja wcześniej. Wiedziałam, że powinnam załatwić mu skądś
okład, coś co by mu pomogło i powstrzymało krwotok. Nie mogłam powstrzymać się
od ciągłego zerkania na niego i upewniania się, że nic mu nie jest, miałam
troskę wymalowaną na twarzy, bo wydawało mi się, że tracił za dużo krwi. Może
to jednak moja paranoja? Gdy ludzie bardzo kogoś lubią i martwią się o nich
czasami wyolbrzymiają. Zastanawiała mnie jeszcze jedna sprawa - gdzie do
cholery jest Corrie i reszta chłopaków? Co robią? Gdzie poszli i kiedy wrócą?
Nie zdawałam sobie sprawy z tego jak blisko Justina siedzę dopóki nie wyrzucił
chusteczek do kosza stojącego tuż przy ławce i dopóki nie odwrócił głowy w moją
stronę. Przełknęłam ślinę mierząc wzrokiem jego bladą twarz.
- Dla...
- To pewnie przez
ciśnienie - odparł nim zdążyłam dokończyć swoje pytanie. Cóż brzmiało to
całkiem logicznie biorąc pod uwagę z jakiej kolejki zeszliśmy. Zagryzłam usta
nie potrafiąc obrócić głowy w drugą stronę, moje serce zaczynało bić coraz
szybciej i szybciej, a przecież tylko siedzieliśmy obok siebie. - Słuchaj Faye,
dzięki za pomoc ale mam prośbę.
- Tak?
- Nie mów o tym nikomu.
Dobra, to było dziwne. Po
pierwsze nie jestem głupia i nie zamierzałam w poniedziałek paradować po szkole
rozgłaszając wszystkim, że Justin Bieber zszedł z kolejki i dostał krwotoku
przez nagłą zmianę ciśnienia. Nie jestem taka. Zresztą, nikt by mi nie chciał
uwierzyć, że ktoś taki jak ja w ogóle gada z Justinem. A raczej, że Justin gada
z kimś tak niewiele wartym jak ja. Z drugiej strony... wielkie rzeczy! Czego tu
się wstydzić? Bo chyba o to mu chodziło, prawda? Skinęłam głową wzruszając
ramionami. Jeśli Justin nie chce żebym o tym wspominała to nie będę tego robić.
- Jezu - jęknął, -
wyglądasz jakbyś kogoś zamordowała tymi swoimi malutkimi rączkami - dodał.
- Bardzo zabawne -
uśmiechnęłam się do niego. Chłopak podniósł się ze swojego miejsca na co
zmarszczyłam czoło. - A ty niby gdzie?
- Idę z tobą po watę
cukrową? - spytał niezbyt inteligentnie przesuwając dłonią po swoim karku.
- Nie - odpowiedziałam -
masz usiąść i odpocząć. Straciłeś trochę krwi, więc jesteś osłabiony.
- Nic mi nie jest Faye.
- Mhm, - mruknęłam
sarkastycznie - tak jasne, pewnie zauważyłeś, że jestem dość koścista, więc nie
ma mowy, żebym cię gdzieś zatargała jak stracisz przytomność po drodze po tą
twoją watę. Jak posiedzisz jeszcze chwilę to nic ci się nie stanie.
Poruszył ustami chcąc coś
powiedzieć ale nic nie powiedział. Spojrzał na mnie wyczekująco marszcząc brwi
na co jedynie skrzyżowałam ręce na piersi nie mając zamiaru go słuchać. Nie
chcę żeby mu się coś stało tylko dlatego, że nie może posiedzieć jeszcze
chociaż pięciu minut na tyłku. Westchnął ciężko, zacisnął szczękę i z widoczną
frustracją opadł na ławkę tuż obok mnie. I dopiero wtedy do mnie dotarło, że
jesteśmy sami - mentalnie przybiłam facepalma, bo nie wiedziałam o czym z nim
rozmawiać, a nie chciałam też wsłuchiwać się w krępującą ciszę pomiędzy naszą
dwójką. Justin jednak wyglądał jakby miał to gdzieś, wyciągnął nogi do przodu
niemal kładąc się na ławce, a ja nerwowo wbiłam wzrok w czubki jego butów. Było
dziwnie. Spodziewałam się, że brak wymiany zdań pomiędzy nami wywierci mi
dziurę w czaszce ale nie było tak źle. Nie mogłam znieść jednego - siedział tak
blisko mnie, że stykaliśmy się ramionami. Przyjemne ciepło, coś dziwnego w
żołądku i mięknące kolana dały o sobie znać szybciej niż wcześniej. Tego
właśnie się bałam, reagowałam na niego bardziej niż powinnam, a przecież nic do
jasnej cholery się nie działo! Nie powinnam robić sobie nadziei, ale nawet tym,
że siedzimy obok siebie sprawiałam, że gdzieś w głębi duszy rosło to marzenie o
naszej dwójce. Marzenie, które miało nigdy się nie spełnić. Dyskretnie
spróbowałam się od niego odsunąć. Stłumiłam piśnięcie, gdy jego ręka znalazła
się na mojej talii i gdy jednym zdecydowanym ruchem przyciągnął mnie do siebie
tak, że niemal wylądowałam na jego klatce piersiowej. Uniosłam głowę
spoglądając na niego.
- Nie uciekaj mi -
uśmiechnął się przyjaźnie. Jego oczy były duże i tak ciepłe, że mogłabym się w
nie wpatrywać godzinami. Uspokój się Faye - skarciłam się w myślach spuszczając
wzrok i czując się nieswojo. Pomimo to moje usta zadrżały mi niespokojnie. Gdy
tak mnie do siebie przyciągnął i zapatrzyłam się na chwilę zdążyłam zauważyć,
że kolor jego skóry powoli wraca do normy. To był dobry znak.
- Musimy iść teraz -
zakomunikował. - Ktoś zaraz pomyśli, że naprawdę kogoś zabiłaś! - dodał
wyrzucając ręce w powietrze. - Ale może się stać coś gorszego...
- Um, niby co?
- Jak to nie wiesz? -
odpowiedział z niedowierzaniem w głosie, po czym pociągnął nosem jakby miał się
rozpłakać. - Wykupią cały zapas waty cukrowej!
Zachichotałam bardziej
niż powinnam. Stwierdziłam, że to dobry moment, by iść dalej. Podnieśliśmy się
ze swoich miejsc, a następnie Justin dosłownie zaciągnął mnie do toalety wpychając
do środka i stojąc w progu z wyczekującą miną.
- To toaleta damska
chłopczyku - powiedziała jakaś kobieta oburzonym głosem.
- To dlaczego tutaj
jesteś? - odparł dumnie wypinając pierś. Jemu nigdy nie znudzi się dogryzanie
ludziom. Kobieta uniosła się i mamrocząc pod nosem wyminęła go wychodząc na
zewnątrz.
- Poważnie Justin, nie
powinno cię tu być - powiedziałam wsuwając dłonie pod strumień ciepłej wody.
- To nie pierwsza i nie
ostatnia damska toaleta, w której byłem. Co prawda w innym ce-
- Nie chcę tego słuchać -
przerwałam mu jedynie wyobrażając sobie co robił i z kim robił w takich
miejscach. To było obrzydliwe. Odwróciłam głowę urywając kontakt wzrokowy i
złapałam za miękkie papierowe ręczniki, w które wytarłam dłonie. Bez słowa
minęłam go w progu wracając na świeże powietrze. Justin stanął tuż obok mnie,
gdy zadzwonił jego telefon. Wywróciłam oczami wierząc, że to jedna z dziewczyn,
z którą zabawiał się w jednej z takich toalet. Byłam o niego zazdrosna.
Cholera, naprawdę byłam o niego zazdrosna. Jestem głupia! Jak mogę być
zazdrosna o kogoś kto nigdy nie będzie mój? Każda kolejna minuta uświadamiała
mi, że powinnam sobie porządnie przywalić.
- No siema - powiedział.
- Jesteśmy razem, tak. Nie, jest okej - mówił patrząc wszędzie tylko nie na
mnie, aż w pewnym momencie jego karmelowe tęczówki spotkały się z moimi
niebieskimi oczami. - W porządku, nie, nic nam nie będzie. Zobaczymy się w
domu.
- Jaxon odwiózł twoją
przyjaciółkę.
- Um, dlaczego?
- Tak jak myślałem poszli
na kolejne kolejki i Corrie zaczęło się robić słabo, więc Jaxon stwierdził, że
ją odwiozą.
- Wszyscy pojechali?
- Tak.
Westchnęłam. Jestem skazana
na Justina. Uduszę Corrie, albo przynajmniej ją walnę. Należy jej się! Nie
powinna mnie zostawiać z szatynem, nie powinna do tego dopuścić. W końcu, gdy
pokonaliśmy pół Wesołego Miasteczka i moje nogi powoli odmawiały posłuszeństwa
zobaczyłam faceta, który sprzedawał upragniony smakołyk mojego towarzysza, ale
było widać, że już się zbiera i chce zamykać. Przyśpieszyliśmy tępa i
stanęliśmy przed nim.
- Momencik - powiedział
do mężczyzny i odwrócił się do mnie. Podniosłam na niego wzrok zastanawiając
się o co znowu chodzi, dokładnie mi się przyjrzał i zmrużył oczy, gdy jego
karmelowe spojrzały na moją rękę, którą właśnie chciałam odsunąć zamek swojej
torebki, żeby wyciągnąć portfel. - Żartujesz sobie ze mnie?
- Nie rozumiem...
- Nie waż się wyciągać
swojego portfela Faye - zabrzmiało to jak ostrzeżenie. - Przeciągnąłem cię
przez pół Wesołego Miasteczka, siedziałaś ze mną i jeszcze chcesz za siebie
płacić? Zapomnij.
- Ale... - urwałam widząc
jego gniewny wzrok. Faceci i ich poczucie bycia mężczyzną. Czy to naprawdę jest
takie ważne? Kto płaci? To ja się czuję jakby to jemu ktoś zapłacił za
spędzanie czasu ze mną. Nigdy by mi nie przyszło do głowy, że będę sobie
chodzić po jednej z większych atrakcji w naszym mieście w towarzystwie Justina
Biebera. Z wielkim uśmiechem trzyletniego dziecka chłopak wręczył mi lekko
zaróżowioną watę na patyku i sam zabrał drugą w podobnym kolorze.
- Chcesz usiąść? - spytał
na co od razu skinęłam głową. Moje nogi wręcz się tego domagały. Zajęliśmy
miejsce na kolejnej już ławce zajadając się słodkim przysmakiem, gdy do głowy
przyszło mi pytanie. Nim jednak je zadałam przygryzłam wewnętrzną stronę
policzków. Jak to jest możliwe, że on ma tak dobre serce, a ciągle zachowuje
się jak dupek. Oczywiście nie w stosunku do mnie, a do innych.
- Dlaczego taki jesteś? -
spytałam w końcu. Justin odwrócił się w moją stronę ze zdezorientowaną miną.
- Co masz na myśli?
- Nie jesteś dupkiem -
powiedziałam. - To znaczy, wszyscy tak mówią ale to nie jest prawda. Po co
robisz to wszystko?
- Dla zabawy -
odpowiedział jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. - To
śmieszne jak słabi są ludzie i jak łatwo doprowadzić ich do szału zwykłymi
rzeczami. Widok min nauczycieli, gdy mówię coś albo gdy coś zrobię zawsze mnie
rozbawia. To nic złego.
- Ale chyba nie
zamierzasz być taki przez całe życie, co?
- Nie wiem jak długo będę
żył Faye, nie zależy mi na opinii innych i będę robił to na co mam ochotę w
danej chwili. Tak jak teraz, chciałem watę cukrową i ją mam, chciałem spędzić z
tobą trochę czasu i... - urwał robiąc ogromne oczy jakby powiedział coś, czego
nie powinien mówić. Rozchyliłam usta, a następnie uśmiechnęłam się nerwowo. Czy
on właśnie powiedział, że CHCIAŁ ze mną spędzić czas?
- Osiągasz swoje cele -
odpowiedziałam wymijająco nie chcąc wprowadzać nas w nerwową atmosferę i
próbując stłumić swoje serce - to dobrze.
Uśmiechnął się, a
potem... po prostu rozmawialiśmy. O pierdołach, ale rozmawialiśmy, a ja
starałam się napawać tą chwilą jak tylko mogłam. Chciałam zapamiętać ten dzień,
smak tej waty cukrowej - żadna inna nie będzie smakować jak ta.
- Zwierciadła! - krzyknął
nagle Justin po chwili wpatrywania się w lewą stronę. Poderwał się ze swojego
miejsca i złapał mnie za nadgarstek ciągnąc w kierunku, który dla mnie był
bliżej nie określony. Czułam jakby coś z jego palców przeskakiwało na moją
skórę i było to przyjemne, a zarazem doprowadziło mnie niemal do zawału serca. Wpadliśmy
do środka budynku znajdującego się na uboczu drogi, gdzie oświetlenie było
naprawdę słabe, a wszystkie te lustra zdawały się być przerażające.
- Trochę tu strasznie -
mruknęłam rozglądając się.
- Pewnie za którymś z
tych luster kryje się morderca albo jakiś duch, uuu - zawył na końcu jak jedna
ze zjaw i zachichotał. Pacnęłam go w ramię, co rozbawiło go jeszcze bardziej.
Puścił moją dłoń i odszedł kawałek, zaraz zauważył, że nie idę za nim, więc
skinął w moim kierunku głową. Powlokłam się za nim i oboje stanęliśmy przed
zakrzywionym zwierciadłem, nasze odbicia miały ogromne głowy i malutkie tułowia.
Śmialiśmy się tak bardzo, że już przy trzecim takim lustrze bolały mnie
policzki i pojawiła się nieznośna chrypka. Nie tylko nasze odbicia były
zabawne, głównie miny, które robił Justin mnie rozbrajały. W końcu jednak
nadeszła pora żebym wracała do domu, wyszliśmy z budynku i skierowaliśmy się w
kierunku wyjścia. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który ciągle był na mojej
buzi. Być obok kogoś kto ci się podobał od dawna i nie zrobić z siebie
całkowitej idiotki to dopiero sukces!
- Dzięki za... no wiesz -
powiedziałam, gdy przekroczyliśmy próg bramy prowadzącej do Wesołego Miasteczka.
Justin uśmiechnął się szeroko i skinął głową. - To do zobaczenia - dodałam idąc
tyłem.
- A ty gdzie?
- Do domu? -
odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Poczekaj ze mną, aż
przyjedzie Jaxon i odwieziemy cię.
- Nie - pokręciłam głową
- zaraz mam autobus... i niedaleko jest brat Corrie, zadzwonię po niego.
- Ale...
- To nic takiego,
mieszkasz w innej części miasta - przypomniałam mu, a w myślach dodałam, że
Corrie też, ale Justin o tym nie wiedział i nie czułam potrzeby informowania go
o tym. - Nic mi nie będzie. Do zobaczenia.
Nie czekałam, aż odpowie.
Ruszyłam szybkim krokiem, ale nie mogłam się powstrzymać i obejrzałam się kilka
razy. Justin stał z telefonem przy uchu, więc pomyślałam, że rozmawia z Jaxonem
i prosi go, by po niego przyjechał. Okłamałam go. Wcale nie zamierzałam dzwonić
po brata Corrie, uwielbiałam go, ale nie zamierzałam mu przeszkadzać. Szłam
szybkim krokiem na przystanek autobusowy, a gdy już tam dotarłam i sprawdziłam
rozkład jazdy okazało się, że ostatni autobus odjechał pięć minut temu, a
następny jest za dwie godziny. Westchnęłam ciężko uświadamiając sobie, że czeka
mnie piesza wycieczka. Dobrze, że nie było strasznie zimno. Szłam dość szybkim
tempem, ale byłam świadoma tego, że w domu będę chyba dopiero nad ranem. Bolały
mnie nogi i byłam okropnie zmęczona. Przeszłam przez ulicę, której nazwy nie
pamiętałam ale wiedziałam, że jeszcze trochę i będę w centrum miasta. I właśnie
wtedy zauważyłam chłopaka, był wysoki, dobrze zbudowany i byłam pewna, że nie
był zbyt trzeźwy. Czarny scenariusz pojawił się w mojej głowie powodując, że
przyśpieszyłam kroku jeszcze bardziej.
- Heeej! Zostaniesz moją
dziewczyną?! - usłyszałam pijacki krzyk chłopaka, od którego próbowałam właśnie
oddalić się tak bardzo jak to było tylko możliwe. Podskoczyłam, gdy złapał mnie
za rękę i gdy uświadomiłam sobie, że wcale nie przemieszczam się tak szybko jak
mi się wydaje.
- Puszczaj! - warknęłam
podnosząc na niego wzrok. Światło latarni pozwalało mi go dokładnie zobaczyć. Rozchyliłam
usta nie rozumiejąc o co chodzi temu chłopakowi, zdecydowanie nie był to zwykły
zbir.
* * *
~ Troszkę mnie nie było, prawda? Przepraszam za to.
Nie sprawdziłam jeszcze całego
rozdziału, więc z góry przepraszam za literówki i błędy.
Dziękuję za wyświetlenia, których już się trochę nazbierało ale nie
ukrywam, że zdecydowanie bardziej wolę wasze komentarze - to bardziej motywuje
:)
Mam też prośbę - jeśli moglibyście zareklamować to opowiadanie byłabym
bardzo wdzięczna.
Buziaki!!! (:
Genialny <3
OdpowiedzUsuńŚwietny...ale proszę teraz dodawaj systematycznie rozdziały ok?
OdpowiedzUsuńnaaawet nie wiesz jak się cieszę, że dodałaś rozdział!
OdpowiedzUsuńNaczekałam się, ale było warto. Fantastyczny! Uwielbiam takiego Justina jaki jest tutaj :) Zabawny, beztroski, lubiący dokuczać innym. Taki trochę dziecinny.
Najlepszy moment rozdziału to oczywiście jak się wygadał, że CHCIAŁ z nią spędzić trochę czasu <3
oh Justin ^^
świetne było też jak ją przyciągnął do siebie, jak również scena przy łazience! ha! Justin! xD
Za to skończyło się strasznie!
Jak mógł ją zostawić?! No? JAK?! Ma teraz za nią biec i ją uratować, jak przystało na bohatera! xd
Muszę Ci jeszcze powiedzieć, że kocham ten blog również za to jak poprawnie jest prowadzony! Nie mogę przecierpieć jak ktoś niepoprawnie pisze. Osobiście znalazłam tylko brak jednego przecinka (nie szukałam oczywiście. Mam ten przeklęty dar do mimowolnego zwracania na to uwagi)! :)
Chodzi mi tu głównie o dialogi. Bezbłędnie!
haha przepraszam, że piszę o pierdołach, ale baaardzo żadko zdarza się tak dobrze prowadzony blog xD
Nie ważne.
Uwielbiam tą historię: fabułę, bohaterów, piosenki, teksty, wszystko :D
Mam nadzieję, że nie stracisz weny i będę mogła cieszyć się notkami regularnie :D
Więc życzę weny i pozdrawiam! <33
@_yourkitty
PS.przepraszam, że się tak rozpisałam o niczym.
Nie masz za co przepraszać, bo uwielbiam takie komentarze! Tutaj przynajmniej widzę, że ktoś naprawdę polubił w jakimś stopniu tą historię, która tak naprawdę dopiero się zaczyna :) Bo "asdfghjkl" czy "czytam" nie mówi mi zbyt dużo. Co do błędów z przecinkami ciągle je robię, mam z nimi ogromny problem! Ale mam nadzieję, że zostaniesz pomimo tych moich potknięć :)
UsuńPisze się RZADKO, nie żadko, to jest dopiero błąd, a nie jakieś przecinki! Pozdrawiam zapewne dwunastolatkę tudzież trzynastolatkę :)
UsuńOhoho. Nieźle. Czy Justin przybędzie jej z pomocą? :D Czekam na następny rozdział!
OdpowiedzUsuńomb, genialny jest! kdkalzplabd
OdpowiedzUsuńJejku już myślałam, że następnego rozdziału nie będzie. Ale jest! Jeeej!
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział asdfghjkl
@awhweird
ale sie naczekalam, omg
OdpowiedzUsuńmam nadzieje ze to pierwszy i ostatni raz :D
a rozdzial jak zwykle cudowny! :)
Świetny <3
OdpowiedzUsuńSwietny :))) @sylwuniek
OdpowiedzUsuńMega jest < 3 Pisz szybko kolejny :*
OdpowiedzUsuńUwielbiam, to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńuwielbiam to w jaki sposób piszesz, wspaniałe opowiadanie <3 możesz mnie informować? @myswaqueen czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością <3
OdpowiedzUsuńZawsze mam takie czarne scenariusze.... kurczę... Justinowi leciała krew z nosa, to może jeszcze nic ale jak się w przyszłych rozdziałach okaże, że ma gdzieś siniaki, to będę pewna, że ma białaczkę!!! sorry że takie wywody robie, ale już tak mam haahha
OdpowiedzUsuńwkońcu. Jezu cudowny <3<3<3
OdpowiedzUsuńfashfdjdjdhfdgds świetny jak zawsze :D /@carolineswaggy
OdpowiedzUsuńBosko <3 Już nie mogę się doczekać kolejnego <3!
OdpowiedzUsuńkocham cię dswgugwasdadsjdwfrgnjrc ♥♥♡♡♥♥
OdpowiedzUsuńŚwietne ! Czekam na kolejny ! :*
OdpowiedzUsuńcudowny :D kiedy następny ??
OdpowiedzUsuń<3<3
Gffhjjgrsfgj kocham :))))
OdpowiedzUsuńświetne opowiadanie :D czekam na kolejny rozdział ♥
OdpowiedzUsuńCudowne i wreszcie jest jakiś ciekawy wątek z Justinem :D czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńŚwietny blog ! <3 sdtghsfhgsfdfgdsg
OdpowiedzUsuń<3333333333333333333333333
Czekam na nest. <333333333
Super . Wreszcie rozdział . Nie mogłam sie już doczekać . GENIALNY . ! Boje sie o nia co to za koles co on chce jej zrobic . ? Mam nadzieje, że Justin ja uratuje . Czekam na nn . Dodawaj szybciutko . :)
OdpowiedzUsuńKOCHAMMMMMMMMMM
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest CUDOWNE!!!! Dopiero zaczęłam czytać i już chcę więcej!! Czekam na nowy rozdział!! Dziękuję za pisanie xx
OdpowiedzUsuńRozdział świetny :) Czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńKOCHAM TO I CIEBIE TEŻ ♥ HEGHBJYDZASFADSJFBHD
OdpowiedzUsuńNatknęłam się przypadkiem na Twój blog i muszę z całym szacunkiem przyznać, że jest świetny!
OdpowiedzUsuńW wielu opowiadaniach jakie czytałam, Justin był albo "bad boy'em", albo miłym, grzecznym chłopakiem. Ale Twoje opowiadanie to co innego. BARDZO mi się spodobała postać Justina, Twój styl pisania, poczucie chumoru, naprawdę REWELACJA! ;) Z niecierpliwością czekam na następny rozdział ;)
Mogłabyś informować mnie na tt? Byłabym bardzo wdzięczna <3
@luvbiiebah
Co tu dużo mowic , świetnie piszesz.
OdpowiedzUsuńMogłabym mieć prośbę ? Moglabys mnie informować o kolejnych rozdziałach ? Jestem @Sabgli ;)
Co tu dużo mowic , świetnie piszesz.
OdpowiedzUsuńMogłabym mieć prośbę ? Moglabys mnie informować o kolejnych rozdziałach ? Jestem @Sabgli ;)
suhfwieorfhpcuWAefhdjwoiacfhnweiphfuwfhcnskldhfjsadfewhruiedqw[LNcuiesfhpuewafhperufg ♥♥♥
OdpowiedzUsuńMoże jestem dziwna, ale po przeczytaniu ostatnich rozdziałów, mam wrażenie, jakby Justin chorował na coś poważnego, może raka. Ten krwotok, ten tekst, że nie wie jak długo będzie żył...
OdpowiedzUsuńP.s. ŚWIETNY ROZDZIAŁ <3
Piękny jest ten rozdział Di! :)
OdpowiedzUsuńA dialogi, omomom, lubię to (y)
I więcej opisów emocji tak jakby, lubię to :3
I pamiętam, że już Ci kiedyś o tym przy okazji mówiłam, ale powtórzę się, mam podobny do końcówki tego rozdziału, napisany wątek na Roses. Taka tam telepatia lols :P