FAYE
Zaraz po skończeniu lekcji
pożegnałam się z Corrie i wolnym krokiem ruszyłam w kierunku klasy, w której
zazwyczaj miałam angielski. Weszłam do środka, gdzie pani Reed właśnie
wyciągnęła z biurka pokaźny plik kartek.
- Siadaj Faye. -
powiedziała, gdy tylko mnie dostrzegła. Nigdy w życiu nie byłam w kozie, nie
zostawałam po lekcjach, więc nie wiedziałam jak to wygląda. Powędrowałam do
ławki stojącej przy oknie opuszczając na ziemię torbę z książkami. Zawsze
wracałam do domu z Corrie, a skoro ona odjechała swoim starym rozwalającym się
samochodem oznaczało to, że będę musiała się przejść lub pójść na autobus. Dzięki
Bieber, pomyślałam ironicznie. Ciekawe tylko jak wyjaśnię mamie, że zostałam za
karę po lekcjach. Potarłam skronie, a następnie zaczęłam nerwowo wyginać swoje
palce szukając w głowie odpowiedniej odpowiedzi, która nie wywoła lawiny pytań
ale też nie sprawi, że rodzice będą na mnie źli. Chwilę później drzwi do sali
otworzyły się, a do moich uszu dobiegły głośne śmiechy. Podniosłam głowę
przygryzając usta. Pierwszy do środka wszedł średniego wzrostu chłopak, miał
krótko ścięte włosy i od razu powędrował na koniec sali - miał na imię Ryan. Tuż
za nim szedł niski blondyn z wielkimi niebieskimi oczami, z tego co pamiętałam
nazywał się Alex ale nie miałam stu procentowej pewności. Jak to jest, że ja
znam imiona i nazwiska tylu ludzi, a nikt nawet mnie nie kojarzy? No prawie
nikt, bo przecież Justin Bieber wie o moim istnieniu! To była naprawdę
pocieszająca wiadomość. Przygryzłam dolną wargę mocniej, gdy wszedł do środka
zamykając za sobą drzwi.
- Gratulacje panowie,
chociaż raz przyszliście na czas. - powiedziała pani Reed śledząc ich kroki
wzrokiem. Justin zatrzymał się i odwrócił w jej stronę, co prawda nie widziałam
jego twarzy ale byłam pewna, że szczerzy się od ucha do ucha.
- Dla pani wszystko! -
krzyknął Ryan.
- Właśnie, nie moglibyśmy
przegapić takiej okazji!
Doskonale wiedziałam do
czego to zmierza, ale co mogłam zrobić? To było ich normalne zachowanie, zawsze
byli głośni, pewni siebie, bezczelni, kochali żartować, każdy w naszej szkole
ich znał. Nie żebym była jakąś nadętą dziewczyną, której przeszkadzają takie
rzeczy ale nie chciałam, by narobili mi kłopotów. To tylko godzina, dokładnie
tyle mieli wytrzymać w ciszy i spokoju.
- Jakiej okazji? -
spytała kobieta marszcząc czoło. Nie rozumiałam po co wdaje się w tę dyskusję,
przecież wiedziała do czego to zmierza. Wszyscy wiedzieli. Nim jednak Justin
zdążył się ponownie odezwać kobieta machnęła ręką. - Nie ważne, siadaj Bieber.
- powiedziała. - Przypomnę zasady, bo Faye ich nie zna. Żadnego rozmawiania,
wiercenia się, smsowania, słuchania muzyki. Macie siedzieć w ciszy i w spokoju.
Justin odwrócił się na
pięcie i spojrzał dokładnie w moją stronę, zawstydzona pośpiesznie odwróciłam
wzrok. Chwilę później usłyszałam jak odsuwa krzesło dokładnie za mną,
wstrzymałam na chwilę oddech. Siedział tak blisko mnie i nie miałam pojęcia co
robi, czy patrzy się na mnie, czy może jednak robi głupie miny do swoich
kolegów. Wzdrygnęłam się, gdy usłyszałam "psst" tuż za sobą. Justin
czegoś ode mnie chciał? Spanikowana najpierw spojrzałam w kierunku pani Reed,
która właśnie sprawdzała jakieś testy, a następnie dyskretnie przekręciłam głowę
zaglądając przez ramię. Duże karmelowe tęczówki Justina śmiały się, a on sam
wyglądał na niezwykle znudzonego.
- Słuchaj Faye, -
wyszeptał nachylając się do mnie i sprawiając, że moje serce zaczęło bić
jeszcze szybciej, - sorki, że tak wyszło na angielskim i, że musiałaś zostań
przeze mnie w kozie.
- To nic takiego. - odpowiedziałam
posyłając mu nerwowy uśmiech, a następnie podparłam głowę o rękę myśląc tylko o
tym jaką idiotkę z siebie robię. Muszę się nauczyć panować nad sobą w towarzystwie
przystojnych chłopców, bo inaczej każdy będzie mnie postrzegał za wariatkę.
- Faye. - O co mu chodzi?
Spojrzałam na niego pytająco, a on uśmiechnął się do mnie co od razu wywołało
rumieńce na moich policzkach. Zakłopotana ponownie przygryzłam dolną wargę, na
co on zachichotał. - Jesteś urocza. - powiedział. Zasłoniłam twarz dłońmi
czując, że zaczyna cała czerwienieć, a Justin nie przestawał chichotać.
- Faye, Justin, mogę
wiedzieć o czym tak rozmawiacie? - słowa pani Reed od razu sprowadziły mnie na
ziemię. Pośpiesznie odwróciłam się w jej kierunku i spuściłam głowę nie wiedząc
co mam odpowiedzieć.
- Na pewno chce pani
wiedzieć? - usłyszałam rozbawiony głos Justina.
- Tak. Podzielcie się z
nami tematem waszej, zapewne niezmiernie interesującej dyskusji.
- Otóż Faye wie, że ja i
chłopaki często zostajemy po pani lekcjach i zapytała się dlaczego robimy
wszystko, by tu trafić.
Justin wymyślał te swoje
historyjki na poczekaniu, a ja oczywiście zamilkłam jak grób i jedynie
patrzyłam na niego wielkimi oczyma czekając na finał jego kłamstwa.
- I? Co jej
odpowiedziałeś?
- No wie pani, - wtrącił
się Ryan przez co przeniosłam na niego swoje spojrzenie, - to te pani zaokrąglone
kształty. Uwielbiamy się na nie patrzeć.
Gwałtownie odwróciłam
głowę sprawdzając reakcję pani Reed, podczas gdy cała trójka wybuchła gromkim
śmiechem. Kobieta poczerwieniała ze złości i mocno uderzyła dłonią w blat
swojego biurka podnosząc się z krzesła na którym siedziała. Sama z trudem
powstrzymywałam śmiech, ponieważ może i komentarz Ryana był dziecinny ale i tak
nieco mnie rozbawił. Z jakiegoś powodu imponowało mi to, że każdy z nich mówił
to co chciał i robił to co chciał, ja nie byłam takim typem człowieka. A
troszkę szaleństwa z pewnością by mi nie zaszkodziło.
- Wasza trójka, -
wysyczała przez zaciśnięte zęby, - będzie zostawać po lekcjach do końca
tygodnia! A teraz proszę zamknąć swoje usta na kłódki i siedzieć cicho!
Na szczęście pani Reed
nie spojrzała na mnie, prawdopodobnie doszła do wniosku, że ktoś taki jak ja z
pewnością nie ma nic wspólnego z całą sytuacją, która właśnie miała miejsce. Chichoty
Justina, Ryana i Alexa było słychać niemal przez całą godzinę - jakby testowali
cierpliwość biednej kobiety w średnim wieku, ja starałam się siedzieć cicho ale
należę do osób, które szybko zarażają się śmiechem, więc było to dla mnie
naprawdę trudne.
Po godzinie pośpiesznie zabrałam
swoją torbę z książkami i rzuciłam przez ramię krótkie "do widzenia",
w kierunku pani Reed, która kazała poczekać chłopakom, bo miała dla nich ważną
informację. Uśmiechnęła się do nich triumfalnie, gdy ja zamykałam za sobą drzwi
do klasy. Wyszłam przed szkołę schodząc po schodach w dół i patrząc uważnie w
stronę przystanku, który znajdował się po drugiej stronie ulicy tuż obok małego
sklepiku. Na moje nieszczęście duży autobus już tam stał, a kierowca właśnie
zamknął drzwi i zagazował, a chwilę później ruszył w dalszą część swojego
kursu. Wydęłam usta zła na siebie, gdybym pośpieszyła się troszkę bardziej
zdecydowanie siedziałabym teraz w autobusie, westchnęłam stawiając stopy na
chodniku. Słońce do którego wystawiałam kilka godzin wcześniej twarz ukryło się
pod warstwą chmur, a zimny wiatr targał gałęziami drzew. Uświadomiłam sobie, że
mój sweter został w samochodzie Corrie, bo przecież miała mnie jak zawsze
odwieść pod dom, a ja wtedy miałam go zabrać ze sobą. Objęłam się rękoma i
wolnym krokiem ruszyłam w dół ulicy zmierzając do swojego domu. Już mi się nie
śpieszyło, jedyne nad czym się zastanawiałam to co powiem mamie, a przede wszystkim
tacie jeśli się o tym dowie. On nie zrozumie, że spóźniłam się, bo szukałam
swojej bransoletki, dla niego moje stopnie są najważniejsze. Poważnie, nic się
dla niego nie liczy tak bardzo jak moja średnia. Pewnie dlatego, że sam jest
dość wysoko postawioną osobą w pewnej szkole.
- Faye! - odwróciłam się
słysząc, że ktoś woła moje imię. Zobaczyłam chłopaka w czerwonej koszulce i
znowu poczułam się dziwnie, chociażbym nie wiem jak się starała moje ciało
zawsze tak reaguje, gdy go widzę, a teraz jeszcze się do mnie odzywa. Justin
mnie dogonił, a ja zmarszczyłam czoło. Co on tu robi? Przecież ma samochód, a
przede wszystkim kumpli, którzy z pewnością odwieźliby go do domu.
- Um, hej. - powiedziałam
posyłając mu słaby uśmiech.
- Co ty tu robisz?
- Idę do domu? -
odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Justin skinął głową uśmiechając się. - A
ty? - mentalnie przybiłam sobie piątkę za to, że zadałam mu pytanie. Toż to już
jakiś początek!
- Moje auto jest w
warsztacie, - wyjaśnił, - a Ryan z Alexem jechali w przeciwnym kierunku, więc
nie chciałem ich wykorzystywać... tym razem. - dodał z uśmiechem. A jedyne o
czym ja byłam w stanie myśleć to, to jaki jest przystojny i jaki jego uśmiech
jest cudowny. Boże! Ogarnij się Faye! Skarciłam się w myślach. - Czemu nie
wracasz autobusem? - spytał.
- Nie zdążyłam na niego. -
wzruszyłam ramionami. Zaraz po tym poczułam jak całym moim ciałem wstrząsnął
zimny, nieprzyjemny dreszcz. Potarłam o siebie zimne dłonie.
- Oh, zimno ci.- zauważył
Justin. - Szkoda, że nie mam ze sobą żadnej bluzy.
- To nic takiego.
Nagle zobaczyłam tylko
jak wyciąga rękę i kładzie ją na wcięciu mojej talii, a następnie zręcznym
ruchem przyciąga mnie do swojego boku. Byłam w takim szoku, że przez chwilę
zapomniałam jak się oddycha, a moment później zrobiło mi się tak gorąco jakby
temperatura przekraczała dwadzieścia pięć stopni Celsjusza. Serce w klatce
piersiowej waliło tak mocno, że bałam się, że Justin zaraz je usłyszy.
- Jaka ty jesteś
chudziutka - powiedział, - taka drobniutka. Muszę uważać, żeby cię nie
zmiażdżyć.
Przesunął dłonią po moim
boku, a ja pomyślałam, że zaraz zemdleję. To nie jest tak, że nigdy nie byłam w
czyichś objęciach, ale do cholery to był Justin! Justin Bieber! Chłopak, za
którym ogląda się wiele dziewczyn, ktoś kto zdecydowanie nie jest dla mnie, a
nie szczyl, który łapczywie wepchnął swój język do mojego gardła. Przysięgam,
mój pierwszy pocałunek był najgorszym w historii pierwszych pocałunków. Najdziwniejsze
było jednak to, że nigdy wcześniej nie reagowałam tak na żadnego innego
chłopaka, który mi się podobał. Nigdy.
- Mógłbyś mnie puścić,
proszę? - spytałam. Miałam nadzieję, że nie zrozumie mnie źle, ale nie lubię,
gdy dotykają mnie obcy ludzie. Nie rzucam się wszystkim w ramiona i chociaż to
jak reagowało moje ciało na jego dotyk było niecodzienne wolałam sobie nie
robić głupich nadziei na dalszą znajomość z tym chłopakiem. Dzisiejszy dzień
jest prawdopodobnie pierwszym i ostatnim, w którym się do mnie odezwał.
- Jasne. - odparł. Nie
wyglądał na złego, zaskoczonego, uśmiechał się dalej i zabrał swoją dłoń z
mojej talii. - I tak tutaj skręcam.
- Oh. - mruknęłam
niezadowolona. Chciałam iść z nim dalej, nawet w krępującej ciszy. Po prostu...
chciałam żeby był przy mnie chociaż przez chwilę.
- Do zobaczenia Faye.
- Cześć.
Zaraz po tym jak skręcił
w prawo poczułam, że znowu zrobiłam z siebie frajerkę. Nie wiem czemu, zawsze
czuję się gorsza. Skąd to się bierze? I nagle w mojej głowie echem zaczęły odbijać
się jego słowa, powiedział "do zobaczenia" mając na myśli to, że
jutro zobaczymy się na angielskim i chemii czy powiedział to myśląc, że może
jeszcze kiedyś porozmawiamy? O mój Boże! Chwiejnym krokiem, na niepewnych
nogach ruszyłam dalej szybszym krokiem chcąc jak najszybciej znaleźć się sam na
sam ze swoimi myślami. Przysięgam, Corrie nigdy mi w to wszystko nie uwierzy!
* * *
Nie pomyślałam o tym wcześniej, ale niektórzy mogą mieć problem z wymawianiem imienia Faye - czyta się je "Fej". Byłabym wdzięczna za jakieś komentarze, a nawet małe polecenia, bo wciąż nie jestem przekonana czy kontynuować tę historię...
to jest swietne! masz wielki talent :) czekam na dalsze czesci xx
OdpowiedzUsuńmatko zakochałam się w twoim blogu. pisz dalej ! :)
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie zdecydowanie powinno przeczytać więcej osób!
OdpowiedzUsuńJustin jako typowy "rozpieszczony" nastolatek to coś czego w sumie szukałam.
Wszędzie Jus jest jako zabójca, gangster etc, a tutaj? Zwykły chłopak, który jest zbyt pewny siebie :D
Masz świetny styl pisania i oby tak dalej!
@ravebiebs (informujesz na tt? jak tak to proszę informuj mnie)
Boskie, boskie, boskie *.*
OdpowiedzUsuńjeju to jest switne! Mozesz mnie informowa na tt? @c00me
OdpowiedzUsuńświetnie piszesz :) wspaniałe opowiadanie i czekam na kolejne rozdziały :)
OdpowiedzUsuńjejku, cudowny! *-*
OdpowiedzUsuńbardzo proszę o informowanie na twitterze o nowych rozdziałach :)
@tajnypseudonim
noooo i jeszcze zapraszam do siebie :) itisourparadise.blogspot.com
Świetne boskie po prostu już nie mogę się doczekać następnego rozdziału :3
OdpowiedzUsuńświetnie piszesz, czekam na kolejne rozdziały :)
OdpowiedzUsuńświetnie piszesz po prostu nie mogę się doczekać natępnego rozdziału kiedy mogę się go spodziewać?? :)
OdpowiedzUsuńJej, dziewczyno, kontynuuj! Jestem zachwycona! Piszesz tak lekko i z humorem, dzięki czemu szybko czyta się to opowiadanie. :) Czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńCzekam na dalsze losy Faye ;) Bardzo zaintrygowało mnie twoje opowiadanie, szybko dodawaj kolejny rodział! ;))
OdpowiedzUsuńJeśli możesz, to informuj mnie o kolejnych rozdziałach.
Usuń@fleurmalfoy
Nanananan... *^* Pisz dalej.. >D Nie mogę czekać.. ;___;
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie się czyta ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba i sama jestem zdziwiona. Przez przypadek trafiłam na to opowiadanie i nie spodziewałam się, że będzie takie dobre (wliczając to, że nie jestem zbyt dużą fanką Justina, ale wiesz, respect).Masz świetny styl pisania. Nie mogę się doczekać na więcej :)
OdpowiedzUsuńnie mogę doczekać się następnego rozdziału :D :* jesteś cudowna i ten blog również <3<3
OdpowiedzUsuńSuper <3333 hewsherjawhrjkawhrjk *.*
OdpowiedzUsuńKocham, super !! <333
OdpowiedzUsuńCudowne :)
OdpowiedzUsuńSuper x 555666543378946
OdpowiedzUsuńextra super poprostu :D czy możesz mnie informowac na tt o kolejnych rozdziałach ?
OdpowiedzUsuńmój tt : @stillkidrauhlmy
wspaniały ghjukiloijuhygtfrgbtyhj już go kocham @sjduhc
OdpowiedzUsuńdopiero 2 rozdział przeczytałam a już nie mogę jak dojdę do końca bo jest ŚWIETNY <333333
OdpowiedzUsuńdziewczyno nie możesz przerwać.
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział <3`W.
OdpowiedzUsuń